- To nie był dobry pomysł z tym remontem na raty -mruknęła...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Gdyby tego rodzaju wydarzenie zaszło pierwszej nocy, zaraz pomyślałbym o zmarłych mnichach, lecz teraz najgorszego gotów byłem spodziewać się po...
- Przedstawiony w tym rozdziale projekt pomylany by jako opisowa analiza wywiadw przeprowadzanych przez kuratorw z podopiecznymi, oparta na badaniu aktw mowy...
- Przykład ten pokazuje, że nabieranie dystansu i przyjmowanie różnych ról badawczych jest elastycznym procesem, wymagającym od badacza dużej pomysłowości i...
- oczyma osób ~»279stronnych ukryta, nie zawsze prowadzi do pomyślnych rezultatów"' Przygotowanie rodziców do organizowania rodzinno - domowego...
- - Zaryzykujmy jeszcze raz - zaproponował Yarber, zanim pozostali zdążyli o tym pomyśleć...
- Leto pomyślał o powodach, które skłoniły go do wędrówki przez pustynię...
- Samotność ma swoje dobre strony, pomyślał i zdecydowanym krokiem wszedł napodwyższenie...
- Nałykałeś się za dużo tego dymu — pomyślał...
- - Ani chybi, to ona! - pomyślał, Echidna bowiem jest rodzaju żeńskiego...
- mógłby pomyśleć, że zrzekliśmy się legitymistycznych aspiracji...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Trzeba było nam się przeprowadzać, jak już będzie po wszystkim.
- Wiem. Ale chciałem zdążyć przed świętami. Na Szewską w ogóle nie wniósłbym choinki.
Zeszli na parter. Micho Rozkwasa, firmowy mechanik Trudnego, krzyczał z łazienki w stronę wejścia do piwnicy, skąd, spod podniesionej klapy, padał jasny blask. Było dopiero po czwartej, lecz grudzień, i w domu Trudnego paliły się prawie wszystkie światła; Jan Herman skrzywił się, pomyślawszy o przyszłych rachunkach za energię. Wszedł za żoną do kuchni. Nawet przez zamknięte drzwi słyszał tu wściekłe ryki Rozkwasy.
- Słaby?! Słaby?! Ja ci, kurwa, dam słaby!! Zakręć ten pieprzony zawór, bo sam zejdę tam na dół!
Trudny z jękiem zwalił się na taboret przy stole, plany położył na szafce. Violetta szukała czegoś w spiżarni.
- Słyszysz go? - parsknęła. - Dobrze, że dzieci nie ma. Co to za ludzie u ciebie pracują? Janek, na miłość boską, przecież to nie może się tak dalej ciągnąć. Rano było spięcie i ten wielki z brodą zdzielił elektryka obcążkami w głowę; biedak stracił przytomność na blisko kwadrans, musiałam go cucić. To są kryminaliści!
- Nie wszyscy - mruknął Trudny, podbierając z miski gorącego pieroga. Violetta na szczęście nie dosłyszała.
- A znowu ten cały Józek Szczupak - kontynuowała siekając cebulę. - On jest cwaniak czystej wody. Przyprowadził tu jakichś Cyganów i sprzedał im te graty, które kazałeś wyrzucić ze strychu. - Nie lubiła Szczupaka, nie lubiła jemu podobnych śliskich elegancików, którzy zawsze spadają na cztery łapy; to pijawki, mawiała, ich szczęście jest zawsze cudzym pechem. - Nie wiem, ile w końcu wytargował, ale ty przecież kupiłeś dom wraz z zawartością, one nie były jego.
- Powiedziałem mu, że może z nimi zrobić, co chce. Zresztą, jeśli naprawdę tak ci żal tych rzęchów, to informuję cię, że strych oczyściliśmy najwyżej w jednej piątej. Dałem sobie z nim spokój. W ogóle bym się za niego nie zabierał, gdyby nie ten, pożal się Boże, inżynier. Chciał obejrzeć stropy i ściany nośne. No, dużo nie obejrzał. Byłaś tam? Wejdź, zobacz. Zgroza - zamknął oczy, oparł głowę o ścianę. - Och, kobieto, mówię ci, piekło nie tydzień. Zdziwię się, jak dożyję świąt. Masz tam może gdzieś gorącą kawę?
- Zaraz, zaraz, nie wszystko naraz - obejrzała się. -No i gdzieś te papiery wsadził? Weź je zdejmij. Po co ty od nowa wszystko mierzysz, to idiotyzm.
Ziewnął.
- A myślisz, że oni czemu musieli to robić aż tyle razy? Bo zawsze wychodzi co innego. To nie są duże różnice, ale nieścisłości się kumulują i w końcu się okazuje, że ściana powinna być pochyła albo drzwi o połowę węższe. Tego typu rzeczy.
- To zeszłowieczne budownictwo... - mruknęła. Uśmiechnął się pod wąsem. Zeszłowieczne budownictwo. Łatwo to skwitowała. Przecież on zawsze był biegły w rachunkach i geometrii, umysł miał ścisły, dobrze rozumiał przestrzeń - a tu nie mógł pojąć, co się właściwie dzieje. Mierzył pokój, wychodził, mierzył drugi, wracał do pierwszego i mierzył go ponownie tym samym metrem -i okazywało się, że przez te parę minut pomieszczenie rozdęło się lub skurczyło o kilkadziesiąt centymetrów sześciennych. A wszak to są proste obliczenia, tu nawet nie ma gdzie się pomylić. Nie rozumiał tego.
- A, właśnie - coś się jej przypomniało. Skinęła na Trudnego, wskazała blat stołu: - Zapomniałabym, a poszłam po ciebie właśnie, żebyś to sobie obejrzał.
Wstał, podszedł:
- Mhm?
- Popatrz. Zęby, prawda?
Przy samym brzegu blatu widniała równa podkówka
drobnych wgnieceń; i, jeśli się lepiej przyjrzeć, rzeczywiście przypominały one znak po ugryzieniu.
- Co to za zwierzę? - zaciekawił się Jan Herman.
- Pies?
- Nie, nie ten układ. Bardziej jak człowiek, tylko że mniejsze. Małpka. Pewnie trzymali tu małpkę.
- Myślisz? Co jej się stało, że tak kąsała wszystko naokoło? I to jak silnie. Popatrz jakie te wgryzy głębokie.
Wzruszył ramionami i wrócił na swoje miejsce.
W rurach coś zawyło, zarżało, zazgrzytało i zabulgotało, po czym zaczęło straszliwie rzęzić, w męce wzbierającego efektu kawitacyjnego popadając w coraz silniejsze drżenie.
- Zabiję sukinsyna!! - rozdarł się z holu Micho Rozkwaś a.
Trudny, nie podnosząc się z taboretu, otworzył drzwi i wychylił się z kuchni.
- Micho, do cholery, ciszej go zabijaj!
- To jest kretyn parlamentarny, on by nie potrafił wody w kiblu spuścić, a co dopiero...
- Micho! - warknął ostrzegawczo Trudny.
- Dobra, dobra.
Zamknął drzwi. Violetta obserwowała go znad zlewu.
- Aż się boję spytać, na co ci w firmie potrzebne podobne indywidua.
- Takie czasy, Viola, takie czasy.