Leto pomyślał o powodach, które skłoniły go do wędrówki przez pustynię...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- W jakiej więc mierze obiektywny jest uzyskany przez nas opis świata, w szczególności - opis świata atomów? Fizyka klasyczna opierała się na przekonaniu (może...
- Istotne jest, iż te dokumenty obejmują okres wykraczający poza ramyczasowe działania obecnego Parlamentu, a tym samym poza okres sprawowania władzy przez...
- Chciałabym mękę waszej pracy pić przez rurkę, jak komar krew hipopotama - o ile to możli-we w ogóle - i przemieniać na moje idejki, takie piękne, takie motylki,...
- Ulice Mardecin wybrukowane były granitowymi płytami, wytartymi przez całe pokolenia stóp i kół wozów, wszystkie zaś budynki zbudowano albo z cegły, albo z...
- ver appetebat, cum Hannibal exhibernis movit; c) cum explicati-vum lub coincidens = gdy, skoro,przez to, ¿e (z tym¿e trybem i cza-sem, jaki jest w zdaniu...
- cz¹stki (przed zmierzeniem jej cech), która nie znajduje siê nigdziew przestrzeni i czasie? Jeœli za jeden obiekt uwa¿aæ to, co jestopisywane przez jeden wektor...
- Odwróci³ siê ty³em do œwiat³a reflektora i os³aniaj¹c oczy przed blaskiem bij¹cym mu spod nóg, spróbowa³ zajrzeæ w kryszta³ow¹ g³êbinê jak przez lód, który skuwa jezioro...
- Przez jakiś czas obserwowałem ich i może dlatego, że byli nowi, patrzenie na nich sprawiało mi przyjemność; przy nich czułem się bezpieczny...
- 2asmienia jednostki czy dominacji nad ni¹, lecz w celu ochrony praw zagro¿onych przez inne instytucje spo³eczne: Jednym z najtrudniejszych aspektów spo³ecznego...
- uśmierzyć bizony, gdy klatki przez dłuższy czas pozostaną odkryte?Tymczasem orszak zbliżył się do pierwszej klatki, przy której trzymało...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Wróciła mu
niewielka nadzieja, że Złota Droga mogła jeszcze zawitać we wszechświecie. To, co implikował
swoimi pytaniami Namri, nie było niczym więcej jak przyczyną, która przywiodła syna
Muad'Diba na pustyniÄ™.
- Drogę musi wskazać Bóg - powiedział Leto. Podbródek Namriego opadł i mężczyzna
spojrzał ostro na chłopca.
- Czy naprawdę w to wierzysz? - zapytał z naciskiem.
- Dlatego tu jestem - odparł Leto.
- By znaleźć drogę?
- Znaleźć ją dla siebie. - Leto przełożył nogi przez krawędź pryczy. Na dole była goła,
skalna posadzka. - Kapłani stworzyli ministerstwo, by ukryć drogę.
- Mówisz jak prawdziwy buntownik - zdziwił się Namri i potarł pierścieniem w kształcie
żółwia o palec. - Zobaczymy. Słuchaj znowu uważnie. Znasz wysoki Mur Zaporowy przy
Dżalalud-Din? Ten mur nosi znaki runiczne mojej rodziny, wyryte w pierwszych dniach.
Dżawid, mój syn, widział te symbole. Abedi Dżalal, mój siostrzeniec, widział je. Mudżahid
Shafqat z Innych, on też widział nasze znaki. W porze burz w okolicach Sukkaru doszedłem w
pobliże tego miejsca razem z przyjacielem, Yakupem Abadem. Wiatry cięły i parzyły jak trąby
powietrzne, od których nauczyliśmy się tańców. Nie zdołaliśmy obejrzeć runów, ponieważ burza
zamknęła przed nami drogę. Ale gdy przeminęła, na nawianym piachu ujrzeliśmy wizję Thatty.
Twarz Shakira Alego spoglądała z góry na miasto grobowców. Wizja zniknęła w przeciągu
chwili, ale wszyscy ją widzieliśmy. Powiedz mi, Atrydo, gdzie mogę znaleźć miasto grobow-
ców?
"Trąby powietrzne, od których nauczyliśmy się naszych tańców - pomyślał Leto. - Wizja
Thatty i Shakir Ali". Słowa zapożyczone od Zensunnickich Wędrowców, tych, którzy uważali się
za jedynych prawdziwych ludzi pustyni.
A Fremenom zakazano stawiania grobowców.
- Miasto grobowców znajduje się na końcu drogi, którą podążają wszyscy ludzie -
odpowiedział Leto i sięgnął po zensunnickie opisy. - W ogrodzie o boku szerokim na tysiąc
kroków. Jest tam wspaniały korytarz wejściowy, długi na dwieście trzydzieści trzy kroki i na sto
kroków szeroki, cały wyłożony marmurem ze starożytnego Dżajpuru. W tym miejscu mieszka al-
Razzaq, ten, który dostarcza żywności wszystkim proszącym. W Dniu Policzenia ci, którzy
wstaną i szukać poczną miasta grobowców, nie odnajdą go. Albowiem jest napisane: "Tego, co
znasz w jednym życiu, nie znajdziesz w drugim".
- Znowu recytujesz bez wiary - zadrwił Namri. - Ale na razie przyjmuję odpowiedź, bo
myślę, że wiesz, dlaczego tu jesteś. - Chłodny uśmiech wykrzywił mu usta. - Daję ci
prowizoryczną przyszłość, Atrydo.
Leto wahał się chwilę. Czy ten Fremen zadał mu kolejne pytanie?
- Dobrze! - rzekł Namri. - Twoja świadomość jest przygotowana. Usunę trujące wąsy. I
jeszcze jedno. Czy słyszałeś, że w miastach na Kadryszu noszą imitacje filtrfraków?
Podczas gdy Namri czekał, Leto gorączkowo poszukiwał odpowiedzi. Imitacje
filtrfraków? Noszono je na wielu planetach.
- Obyczaje z Kadryszu to nic nowego, często się to powtarza - odpowiedział. - Mądre
zwierzÄ™ zawsze zlewa siÄ™ z otoczeniem.
Namri powoli skinął głową i dodał:
- Ten, który cię schwytał i tu przyniósł, zaraz się zjawi. Nie próbuj uciekać. Oznaczałoby
to twoją śmierć. - Ledwo skończył, zniknął w ciemnym otworze.
Przez długą chwilę Leto wpatrywał się w wyjście. Słyszał dźwięki na zewnątrz, ciche
głosy ludzi na warcie. Opowieść Namriego o mirażu-wizji pozostawiła trwały ślad w umyśle
Leto. Podsumowała długą podróż chłopca przez pustynię. Nie miało już znaczenia, czy dotarł do
Fondaku-Dżekaraty. Namri nie był przemytnikiem. Był kimś znacznie silniejszym. A gra, którą
prowadził, pachniała lady Jessiką, sposobami Bene Gesserit. Leto czuł osaczające go
niebezpieczeństwo. Ale ciemne przejście, którym odszedł Namri, było jedynym wyjściem z
pomieszczenia. Na zewnątrz znajdowała się obca sicz, zaś jeszcze dalej - pustynia. Szeroka su-
rowość tej krainy, w której ład włączone były miraże i bezkresne wydmy, wydawała się Leto
częścią zastawionej nań pułapki. Mógłby dotrzeć z powrotem do punktu wyjścia, ale co by mu to
dało? Ta myśl podobna była do stęchłej wody: nie mogła ugasić jego pragnienia.
Z racji, iż czas pojmuje się jako zwrócony w jednym kierunku, ludzie
skłaniają się ku myśleniu o wszystkim w sekwencyjnej, zorientowanej przez
słowa strukturze. Ta umysłowa pułapka stwarza bardzo krótkowzroczne pojęcia
skuteczności i następstw, stan stałego braku koncepcji reagowania na kryzysy.
Liet-Kynes: "Księga Pracy Arrakis"
"Słowa i czyny równocześnie" - przypomniała sobie lady Jessika, gdy przygotowywała
umysł do nadchodzącego spotkania.
Było krótko po śniadaniu. Złote słońce Salusa Secundus dopiero zaczynało oświetlać
przeciwległy mur zamykający ogród, doskonale widoczny z miejsca, w którym stała. Ubranie