- Pani Weronika, na Czarnomorskiej dwadzieścia siedem mieszka, piąte piętro, mieszkania osiemnaście...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — Gdy przyjechaÅ‚em, byÅ‚a pani na dole?— Tak...
- Czemu wiÄ™c pÅ‚akaÅ‚a? ObawiaÅ‚ siÄ™ jednak, Åœe jeÅ›li bÄ™dzie próbowaÅ‚ nalegać, tylko - Nie musi mi pani od razu odpowiadać –uspokoiÅ‚ jÄ…...
- Pani Hunter regularnie co miesi¹c wystawia³a czeki za swój pobyt w klinice; bez mrugniêcia w³asnorêcznie wpisywa³a odpowiednie sumy, mimo ¿e czasami nawet...
- Podszed³ wprost do Nataszy wpatruj¹c siê w ni¹ uporczywie i powiedzia³:- Moja wizyta u pani o tej godzinie i bez zapowiedzi jest doœæ dziwna i przekracza granice...
- VIII Urojenia Kelvina Hallidaya Następnego ranka byli w ogrodzie, kiedy przyszła pani Cocker z pilną wiadomością...
- innymi nie otworzono już drzwi tego dnia, bo pani była zdrożona, a przy tym musiała się za-jąć panem Nowowiejskim...
- – Głupia, powinna mu była wcześniej powiedzieć, że duch jej pierwszego męża będzie go dręczył – rzekła pani Crick...
- – Czy to oznacza dla mnie kÅ‚opoty?Pani porucznik zaprzeczyÅ‚a ruchem gÅ‚owy...
- pytając: - Pan do pani Ingi, co ją dziś przyjęliśmy? Michał skinął głową...
- Pani Bogusi na dole, mimo atencji wielbiciela, zaczęło coś przeszkadzać...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
..
- Na Czarnomorskiej! To ona też jest naszym świadkiem. Jak się nazywa?
- A, jakoś tak, zaraz, a, Wąsiak. Od wąsów, z tabliczki pamiętani, chociaż ją zdjęli, jak malowali drzwi, a potem nie założono, bo gdzieś zginęła. Ale pocztę widziałam, rachunki. Co to za różnica, jak się nazywa, grunt, że człowiekowi użyczliwa i taka przyjacielska. Jej opowiedziałam, jak tam było...
- Mam nadzieję, że o tej rozumnej babci też?
- Pewnie, bo ją nawet zaciekawiło.
- A pamiętała pani, co ta babcia komu zapisywała?
- Ja, proszę pana, sklerozy jeszcze nie mam. Połowę dla wnuczki, a resztę innym krewniaczkom, ale jak porządnie wyznaczała! Pani Weronika też ją pochwaliła.
- A u tej pani Wąsiak ktoś może był...?
- Nikogo nie było, mąż to tam późno wraca. Tylko ona i ja. Jakby kto był, tobym pewnie nic nie gadała...
- No to przynajmniej całe zdenerwowanie mogła pani z siebie wyrzucić. To zawsze dobrze robi, człowiek się potem lepiej czuje. Pani też się chyba lepiej poczuła?
- A pewnie, ale jeszcze mnie korciło, takie resztki. Aż nie wytrzymałam i u pani Korcińskiej też o tym mówiłam, bo potem byłam u pani Korcińskiej na Puławskiej, to po drodze, śmieszna rzecz, ona też Weronika, ale jej tylko zakupy doniosłam, bo taką mamy umowę. I trochę w kuchni sprzątnęłam, bo ona jednej szklanki po sobie nie umyje. Tak po drodze do niej wpadam. Ją też ciekawiło, ale głównie ta babcia, wielki majątek zapisywała i pani Korcińska wyliczała nawet, ile to wypadnie na nasze pieniądze. Tam to nawet była jej córka, słuchała i wzdychała, dlaczego jej kto czegoś takiego nie zapisze, mówiła. Powiem panu, że śmiały się i nawet mnie rozweseliły.
- A potem...?
- Potem to do domu wróciłam, bo się późno zrobiło, prawie ósma.
- Pani jest po prostu nadzwyczajna - pochwalił Bieżan, wysiliwszy się na wielki zachwyt. - Nie ma pani pojęcia, jak mi pani pomogła. Adres pani Korcińskiej jeszcze mi potrzebny. Puławska ile?
- Trzydzieści siedem. Zaraz, ale właściwie o co to chodzi? - zreflektowała się nagle Hania Wystrzyk. - To są same porządne osoby...
- Ja pani powiem - wtrącił się nagle Robert Górski, który, śledząc rozmowę z boku, lepiej niż Bieżan wyczuł atmosferę. - Niech pani sama pomyśli, kto ma powiedzieć prawdę o przestępstwie, jak nie porządni ludzie? To są właśnie świadkowie, szukamy świadków, daj nam Boże porządnych ludzi. Złodziei, bandziorów, włamywaczy, różnych takich, co napadają, trzeba wyłapać, nie? Bez świadków przestępstwa ciemna mogiła. Te panie ich widziały, chociaż same 0 tym nie wiedzą, bo taki napadu dokona i grzecznie po ulicy idzie, niby nic i co mu kto zrobi? To jak go mamy złapać? Tylko przez świadków!
Osobliwe zwierzenie do Hani przemówiło. W skupieniu 1 z detalami, z własnej woli, opisała jeszcze raz cały piątek, podała adresy pań, przypomniała sobie nawet, że córka pani Korcińskiej ma na imię Monika. Obiecała na razie nikomu nic nie mówić. Pożegnała Edzia i Roberta wyraźnie usatysfakcjonowana.
- Rany boskie, wariactwa dostanę - wyznał w przygnębieniu Bieżan, wyszedłszy na ulicę. - Ile tych Weronik, do cholery? To takie popularne imię?
- Ale jeden adres się zgadza - odparł przejęty Robert. -Ten koło siostry Marcinka, jak jej tem, Pruchniakowa. Tylko nazwisko nie pasuje, co za jakaś Wąsiak, do pioruna, Pruchniakowa mówiła, że Bańkowicz...
- Nowy mąż Wąsiak... Nie, też mi nie gra, tabliczka była dawno.
- Wyszła za Wąsiaka i u niego zamieszkała...
- Możliwe. Co ci ludzie wyprawiają z mieszkaniami i meldunkami, to wszelkie pojęcie przechodzi. Ale na dobrą sprawę zostają nam dwie możliwości.
- I dwie Weroniki... Zaraz, jeśli ta ma dorosłą córkę, nie może być młoda...
- Puknij się - zirytował się Bieżan. - Dorosła córka ma, dajmy na to, dwadzieścia lat. Mamusia urodziła ją w wieku lat osiemnastu, to ile ma teraz? Trzydzieści osiem. I tobie wydaje się stara? Człowieku, to jest sam kwiat! A sześć lat temu, kiedy podrywała Pawlakowskiego w Stanach, załóżmy, że to ona, ile miała? Trzydzieści dwa. Ty uważasz, że to wiek?!
Robert przypomniał sobie, że jedna z najpiękniejszych kobiet, jakie w życiu spotkał, zatrzymana na szosie, kiedy jeszcze tkwił w drogówce, wydała mu się młodziutką dzieweczką, a wedle dowodu i prawa jazdy miała czterdzieści jeden lat, i zamknął gębę na ten temat. Bieżan dalej snuł rozważania.
- Dwie Weroniki dowiedziały się w sprzyjającej chwili o testamencie denatki, a trzecia Weronika plątała się po Stanach koło Pawlakowskiego. Trzeba je przynajmniej obejrzeć. Co do jednej, wiemy chociaż, jak się nazywa, jedziemy do tej Korcińskiej, blisko mamy. Na dobrą sprawę należałoby od razu zrobić u nich przeszukanie, tak na wszelki wypadek. Obejrzeć rękawiczki...
- Miały czas powyrzucać.