Zajęliśmy nasze poprzednie miejsca, dorzuciłem do ognia, snop iskier pofrunął w górę...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- człowiek czuje siępewniejszy w lasach pełnych dzikiego zwierza aniżeli wWarszawie, „gdzie sądowe pałace, gdzie majestat, gdzie miejsce sejmowe”...
- b) dokona wyboru i rozpoznania miejsca zasadzki,c) okreli czas rozpoczcia, przebiegu i zakoczenia zasadzki,d) wyznaczy i przygotowa sprzt oraz...
- Służy też temu miejscu i ono, cośmy w pytaniu: Jeśli czarownicy czary swoje zawsze z szatanami odprawują? powiedzieli, gdzie położyła się przeszkoda trojaka,...
- - Wy, Ukraińcy, zawsze sobie dziwne miejsca na obronę ojczyzny wybieracie!Stopniowo gdy wino zaczęło działać ich rozmowa wkraczała na coraz bardziej...
- wwczas sygna, ktry jestrozkazem- dla satelity i ktry po chwili dociera do miejsca przeznaczenia...
- Kenneth od dziecka kochał to miejsce równie mocno, jak kochał matkę...
- W tym miejscu naley przynajmniej par sw powiedzie o sowie "zainteresowania", ktre obecnie w potocznym uyciu stao si terminem wytartym i martwym...
- Zanim jeszcze David skończył mówić, Cantor zerwał się z miejsca tak gwałtownie, że przewrócił krzesło, na którym przed chwilą siedział...
- Kiedy skończyłem i usiadłem, pewien mężczyzna, siedzący w trzecim rzędzie ławek, podniósł się ze swego miejsca i ruszył w moją stronę...
- Wszystko to odbywało się w obrębie rodziny: jednych krewniaków strącano i na to miejsce wchodzili natychmiast drudzy, czekający na swoją kolej i obiecujący...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
– Jedno z nas powinno chyba pilnować ognia – pomyślałem na głos. – Na wypadek, gdyby ktoś się pokazał.
– Ja i tak zazwyczaj nie przesypiam całej nocy – poinformowała mnie Denna. – Więc nie powinno być z tym problemu.
– Masz kłopoty ze spaniem?
– Miewam sny – rzekła takim tonem, z którego jasno wynikało, że nic więcej mi na ten temat nie powie.
Oderwałem kulkę jakiegoś brązowego rzepa, który przyczepił się do mojego płaszcza, i cisnąłem w ogień.
– Myślę, że potrafię sobie wyobrazić, co się zdarzyło na farmie Mauthena.
Uniosła głowę.
– Powiedz.
– Pytanie brzmi: Dlaczego Chandrianie uderzyli właśnie w tym miejscu i czasie?
– Musiało chodzić o wesele.
– Ale dlaczego to właśnie wesele? Dlaczego tej nocy?
– Dlaczego mi po prostu nie powiesz? – rozeźliła się Denna, trąc czoło. – Nie próbuj mnie wciągać w zabawę w rodzaju „nagły błysk olśnienia”, jakbyś był moim nauczycielem.
Poczułem, że znowu rumienię się ze wstydu.
– Przepraszam.
– Nie przepraszaj. W normalnych okolicznościach nic by mi się bardziej nie spodobało, jak odrobina przerzucania się inteligentnymi uwagami z tobą, ale to był długi dzień i boli mnie głowa. Omiń więc wstępy...
– Chodzi o to, co Mauthen znalazł, kiedy rozkopywał stary fort na wzgórzu, szukając kamieni – tłumaczyłem. – Wykopał coś w ruinach, a potem miesiącami się tym przechwalał. Chandrianie się dowiedzieli i przybyli, żeby to zabrać – skończyłem z nutą dumy w głosie.
Denna zmarszczyła brwi.
– To się nie trzyma kupy. Jeżeli chcieli tylko zabrać przedmiot, mogli poczekać do zakończenia wesela i zabić wyłącznie młodą parę. Byłoby znacznie łatwiej.
To mnie trochę zbiło z pantałyku.
– Masz rację.
– Natomiast twoje tłumaczenie miałoby znacznie więcej sensu, gdyby przyjąć, że chcieli zatrzeć wszelkie ślady po tym przedmiocie. Jak Stary Król Celon, kiedy uznał, że regent ma zamiar ogłosić jego zdradę. Zabił całą rodzinę tamtego i spalił ich posiadłości, żeby wieść się nie rozeszła i żeby zniszczyć wszelkie ewentualne dowody.
Denna machnęła ręką w kierunku południa.
– Ponieważ można się było spodziewać, że wszyscy znający sekret znajdą się na weselu, Chandrianie właśnie dlatego przybyli w jego trakcie i wymordowali wszystkich, którzy cokolwiek wiedzieli, a potem zniszczyli lub zabrali to coś. – Wykonała charakterystyczny gest płaską dłonią. – Pozamiatali.
Siedziałem ogłuszony. Nie tyle tym, co powiedziała Denna, choć oczywiście było to znacznie bardziej przekonujące wyjaśnienie niż moje. Przypomniałem sobie, co się przydarzyło mojej trupie. „Czyiś rodzice śpiewali niewłaściwe piosenki”. Ale oni nie tylko moich rodziców zabili. Uczynili to ze wszystkimi, którzy byli dostatecznie blisko, aby móc usłyszeć bodaj fragment pieśni.
Denna opatuliła się moim kocem i skuliła na ziemi plecami do ognia.
– Pozwolę ci rozmyślać nad moją inteligencją w czasie, gdy będę spała. Obudź mnie, gdy będziesz chciał się czegoś dowiedzieć.
Udało mi się nie zasnąć głównie dzięki sile woli. Też miałem za sobą długi, wyczerpujący dzień – przejechałem sześćdziesiąt mil, przeszedłem pieszo z pół tuzina. Ale Denna była ranna i bardziej potrzebowała snu. Poza tym nie chciałem przegapić ewentualnych rozbłysków niebieskiego światła na północy.
Żadnych się nie doczekałem. Dokładałem do ognia i zastanawiałem się, czy Wil i Sim martwią się moim nagłym zniknięciem z Uniwersytetu. Co się dzieje z Arwylem, Elksą Dalem i Kilvinem? Czy zachodzą w głowę, co się ze mną stało? Powinienem zostawić jakąś kartkę...
Nie miałem jak określić godziny, ponieważ niebo wciąż zasnuwały chmury. Ale musiałem dołożyć do ognia po raz szósty czy siódmy, kiedy zobaczyłem, jak ciało Denny znienacka sztywnieje, a potem ona budzi się raptownie. Wprawdzie nie usiadła na posłaniu, lecz urwał się miarowy oddech, a w ciemnościach zobaczyłem jej rozbiegane ciemne oczy; sprawiała wrażenie, jakby nie wiedziała, gdzie się znajduje.
– Przepraszam – powiedziałem, głównie zresztą po to, aby mój głos mógł stać się dla niej rodzajem oparcia w jej zagubieniu. – Obudziłem cię?
Uspokoiła się odrobinę, usiadła.
– Nie, ja... Wcale. Teraz przez jakiś czas już nie zasnę. Chcesz, żebym cię zmieniła na warcie? – Przetarła oczy i spojrzała na mnie ponad ogniem. – Głupie pytanie. Wyglądasz strasznie. – Zaczęła wyplątywać się z koca. – Masz...
Zbyłem ją lekceważącym gestem ręki.
– Możesz go zatrzymać. Mi wystarczy płaszcz. – Naciągnąłem kaptur na głowę i położyłem się w trawie.
– Cóż za dżentelmen – drażniła się ze mną lekko, naciągając koc na ramiona.
Zrobiłem sobie poduszkę z podwiniętej ręki i usnąłem w trakcie wymyślania jakiejś celnej repliki.
Obudziłem się z mętnego snu o wędrówce zatłoczoną ulicą i zobaczyłem nad sobą twarz Denny, zaróżowioną i całą w roztańczonych cieniach ogniska. W sumie było to bardzo przyjemne przebudzenie.
Miałem właśnie powiedzieć coś na ten temat, kiedy położyła palec na moich ustach, co zdeprymowało mnie na przynajmniej kilkanaście rozmaitych sposobów.