tak się nie wahał przelać krew cudzą, jak drudzy wytoczyć własną...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — No, niech mnie nagÅ‚a krew zaleje! — zawoÅ‚aÅ‚ Tay Tay...
- Chciałabym mękę waszej pracy pić przez rurkę, jak komar krew hipopotama - o ile to możli-we w ogóle - i przemieniać na moje idejki, takie piękne, takie motylki,...
- się krew we mnie rozgrzeje, zapomnę, żeś kobietą i piękną! Zaprawdę, mogę ujrzeć tylko szpiega, co tym dla mnie wstrętniejszy, że jego panem Rzymianin!...
- Nasza skóra była ciepła, mózg pracował, serce tłoczyło krew w żyły, byliśmy tacy jak dawniej, jak jeszcze wczoraj, nie utraciliśmy nagle ramienia, nie...
- Maria była ciekawa, jaki związek ma krew, która wyciekała spomiędzy jej nóg, z byciem panną, lecz matka nie umiała jej tego wyjaśnić...
- Starając się zachować spokój, David pobrał jej krew i dokładnie przebadał, zwracając szczególną uwagę na płuca i system nerwowy...
- pośród nich, bezradnych w obliczu śmierci, rozlewał ich krew wzdłuż High Road i podpalał ją...
- Rozległ się mrożący krew w żyłach wrzask, wycie wydobyte z samego dna płuc...
- madzenie mieli za z³e Fojbidasowi, ¿e dziala³ na w³asn¹ rêkê, ale Agesi-laos usprawiedliwia³ ow¹ napaœæ na pañstwo sprzymierzone w czasie po-koju tlumacz¹c, ¿e...
- królewski, wymachując rękami przy wyjaśnianiu antyen - tropijnych przejść krytycznych, zauważył, że coś mu przeszkadza, rzucił okiem na własną dłoń i...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
*
Następnego dnia po owacji nic się na pozór nie zmieniło, ale pod wieczór ruch w tłumach
zdawał się znowu jakąś, zresztą zwykłą już i powszednią, zwiastować manifestacją.
Wieczorem stał Franek na kiju oparty w oknie; starej Jędrzejowej nie było w domu; drzemał,
przysłuchując się gwarom miasta, gdy od strony placu Zamkowego dobiegł go jakby szum
dalekiej fali, jakby tysiąca zmieszanych głosów chór oddalony. Znał on już te dźwięki i ucho jego
chwyciło w nich przeczucie jakiejś nowej walki.
Był sam znowu, serce zaczęło bić silnie, pierś wrzała; czuł, że się tam coś działo w mieście.
Głosy to podnosiły się żywsze, to nikły, tonąc w ciszy grobowej… Coś jakby warczenie bębna
posępne dawało się chwilami słyszeć z dala, coś jakby pospieszny chód żołnierzy… Franek oblał
się potem śmiertelnym… Chód dolatywał go wprost z ulicy, spod okna. Spojrzał: w mroku
spiesznym krokiem pędziło wojsko ku Zamkowi, dowodził mu oficer z dobytą szablą.
Włosy najeżyły się na jego głowie, krew uderzyła do czoła, nikogo nie było, co by go
opamiętał i powstrzymał; Franek uczuł to pragnienie połączenia się ze swoimi, któremu oprzeć
się nie było podobna. Nastawił ucho… Wystrzał działowy huknął od strony Cytadeli, ponad
Zamkiem zaświeciły puszczone na znak rakiety.
— A! tam może mordujÄ… braci! — zakrzyknÄ…Å‚ — a ja tu niemym, bezdusznym, bezwÅ‚adnym
będę świadkiem rzezi… O nie! Nie! Nigdy! Do swoich! W szeregi!
Krzyk dolatywał go wyraźniejszy, szalony, wyzywający, to lud bezbronny słowem walkę
poczynał z żelazem; Franek, nie zastanawiając się nad niczym, chwycił czapkę, kij i począł
drapać się ze wschodów, z rozognioną głową, nieprzytomny, dobywając ostatka sił, aby co
prędzej dostać się na plac przedzamkowy, gdzie czuł już, że się gotował jakiś znowu heroiczny
bój bezbronnych z dziką tłuszczą.
W ulicy spotkał biegnących zewsząd ludzi i podążających ku Zamkowi, czeladź od
warsztatów, wyrobników w fartuchach, kobiety z rozpuszczonymi włosami, starców, dzieci…
Wszystko to, jakby zawołane na śmierć, z gotowością na nią leciało wołając:
— Moskale mordujÄ… naszych!
Jak zawsze w chwili takiego niebezpieczeństwa lud zamiast się rozpraszać, kupił się, zbiegał,
tłumnie pędził, gdzie ono było największe. Franka postrzegł cyrulik, który go opatrywał.
— Na miÅ‚ego Boga! A pan tu co robisz?
— IdÄ™ tam, gdzie wszyscy idÄ…! Nie mogÄ™, nie wytrzymam… Nie mów nic! Gdyby byty
zamknięte drzwi, skoczyłbym oknem… to nad siły. Prowadź mnie, ale idźmy, pomóż mi, ale nie
* zacny mąż dobrze siÄ™ krajowi… zasÅ‚użyÅ‚ — Kraszewski dość niekonsekwentnie z dużą zawsze sympatiÄ… i
uznaniem odnosił się do Andrzeja Zamoyskiego, choć krytycznie oceniał rolę Towarzystwa Rolniczego w ruchu
przedpowstaniowym. Zamoyski jako prezes Towarzystwa był przecież odpowiedzialnym kierownikiem . jego
polityki. W dniu 7 kwietnia, po rozwiązaniu Towarzystwa Rolniczego, przemawiał do manifestantów uspokajająco i
odradzał dalszych demonstracji.
* czÅ‚owiek, który… nie wahaÅ‚ siÄ™ przelać krew cudzÄ… — aluzja do dziaÅ‚alnoÅ›ci Wielopolskiego
hamuj, to próżno… tam giną nasi, tam i nam ginąć trzeba… Chodźmy do swoich, do szeregów i
pierś im nagą nastawimy… Chodźmy!
Cyrulik, osłupiały na moment, uległ z poszanowaniem temu wybuchowi uczucia, podał rękę
kalece i poszli, co mogli zdążyć.
Od rogu Świętojańskiej ulicy ujrzeli już rozwinięte wojska na placu i doboszów bębniących, a
naprzeciw ogromne tłumy ludu, które ze wszystkich stron parły się na ten plac krwawej
egzekucji.