Szperacz tracił wysokość...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- – Ja tu gadam, a nie zapytaÅ‚em wcale, jak ci siÄ™ udaÅ‚o powstrzymać czarnych jeźdźców?– Jestem furtianem, Wasza Wysokość...
- z kominkiem z rzecznych kamieni, który zajmował połowę jego długości; na gzymsie znajdującym się na wysokości ramion mężczyzny stała...
- kępą krzaków, byli na wysokości tego drzewa, na którego pniu Chris zostawił ślady butów...
- Nynaeve spojrzała na wystawę ter’angreali i szarpnęła za warkocz...
- Ten ekscytujący epizod historii poznania mórz jest dobrze znany...
- Przy czym kontakt cielesny nie zanika...
- food that has a higher nutritional content, has been grown with more love and care, will not fill your system with toxins and has (most likely) not added as much to...
- – Witam, panie St...
- Prawdziwe nazwisko Rolanda brzmiało Forchin, było pochodzenia francuskiego...
- Na obrazach odnalezionych w Pompejach widaĂŚ ,Âże ówczeœni artyœci nie mieli kÂłopotów z zasadami perspektywy,swobidnie operowali barwami,potrafili...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Tau schodził do lądowania.
- Musimy zameldować się w bazie - rzekł, gdy dotknęli ziemi. Nie opuszczając swego miejsca, sięgnął po mikrofon łączności dalekiego zasięgu.
Rozdział 7. - Katastrofa
Palce Tau uderzały w przyciski nadajnika. Nagle ten dźwięk został zagłuszony przez tajemniczy i groźnie brzmiący warkot. Tutaj, na skraju wypalonej ziemi, nie było słychać żadnego szumu wiatru czy szelestu liści, niczego, co mogłoby zakłócić odwieczną ciszę kotliny. Niespodziewane wycie nad ich głowami postawiło więc Tau i Dana na nogi. Tau, bardziej doświadczony, rozpoznał je pierwszy.
- Statek!
Dan jeszcze nie znał się na tym, ale przeraźliwy huk rozdzierający niebo nad nimi mówił mu, że jeżeli to rzeczywiście statek, to coś było z nim nie w porządku. Chwycił Tau za ramię.
- Co siÄ™ dzieje?
Twarz medyka była coraz bledsza. Przygryzł usta. Oczy utkwione w niebo wyrażały przestrach. Kiedy wreszcie odpowiedział, musiał krzyczeć, aby Dan mógł go usłyszeć mimo hałasu:
- Nadlatuje zbyt szybko! Nie wszedł na orbitę hamowania!
Teraz dopiero mogli ujrzeć to, co wcześniej słyszeli - ciemny kształt na tle porannego nieba, kształt przecinający niebo zbyt szybko, zmierzający w stronę ostrych szczytów gór na północy Otchłani, w stronę swego ostatniego lądowiska.
Wszystko ucichło. Tau pokręcił wolno głową.
- Na pewno się rozbił. Niemożliwe, żeby udało mu się wyjść z tej orbity na czas.
-–– Co to mogÅ‚o być? - zastanawiaÅ‚ siÄ™ Dan. CieÅ„ pojazdu przemknÄ…Å‚ nad ich gÅ‚owami tak szybko, że nie zdążyÅ‚ rozpoznać sylwetki.
Za mały, jak na liniowiec. Na szczęście. Mam przynajmniej taką nadzieję…
Również Dan doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że katastrofa statku pasażerskiego byłaby straszliwą masakrą.
- Może frachtowiec - Tau usiadł i znowu zajął się uderzaniem w przyciski nadajnika. - Musiał stracić kontrolę, kiedy wszedł w atmosferę.
Zaczął przesyłać na Królową wszystkie dane.
Nie czekali długo na odpowiedź. Otrzymali polecenie pozostania na miejscu, dopóki nie nadleci następna grupa zwiadowcza z podręczną torbą medyczną Tau. Ten drugi szperacz skieruje się potem w góry, na północ, na miejsce katastrofy, żeby pomóc tym, którzy być może przeżyli. Pozostali zajmą się poszukiwaniem Kamila.
Po paru minutach pojawiła się kapsuła z Królowej. Kosti i Mura wyskoczyli, zanim jeszcze płozy dotknęły piasku, a ich miejsce zajął Tau. Wkrótce ruszyli w stronę ostrych, górskich szczytów, gdzie zniknął tajemniczy statek.
- Widzieliście go? - zapytał Dan dwóch pozostałych z nim zwiadowców. Mura zaprzeczył.
- Czy widzieliśmy? Nie! Ale za to słyszeliśmy. Stracili kontrolę nad pojazdem!
Twarz Kostiego przybrała zatroskany wyraz.
- Rozbili się przy ogromnej szybkości. Straszna katastrofa. Pewnie nikt nie przeżył. Kiedyś widziałem taką kraksę na Junonie - wszyscy zginęli. Na pewno nie mieli kontroli nad statkiem, nim jeszcze skierowali go w dół. Nawet nie próbowali manewrować tą maszyną, jakby byli skazani na taki koniec…
Mura westchnął głęboko.
- Może zaraza na statku?
Dan zadygotał. Statki dotknięte plagą to przerażające widma ciągle krążące po kosmicznych szlakach. Te błąkające się wraki były grobowcami astronautów, którzy w jakimś nieznanym świecie zarazili się nową, śmiertelną chorobą i być może bez niczyjego nacisku postanowili umrzeć samotnie w przestworzach, nie chcąc przenosić infekcji na zaludnioną planetę. Strażnicy Systemu Słonecznego mieli w związku z tym pracę nie do pozazdroszczenia: nadawali tym wędrującym cmentarzom określony kierunek i wysyłali je w stronę innych systemów słonecznych, gdzie promienie miały właściwości oczyszczające. Czasami musieli decydować się na inne, jeszcze okrutniejsze rozwiązanie. Tutaj jednak, poza granicami wszelkich cywilizacji, wrak mógłby dryfować całymi latami i tylko za sprawą przypadku wszedłby w pole przyciągania jakiejś planety i rozbijając się, przyniósłby jej zagładę.