Redfern odparł z przekonaniem:- Nie Christine...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- W jakiej więc mierze obiektywny jest uzyskany przez nas opis świata, w szczególności - opis świata atomów? Fizyka klasyczna opierała się na przekonaniu (może...
- Ogniem i mieczem - Tom I Rozdzial VI- Moci ksi - odpar Bychowiec - aska to wysoka waszej ksicej moci, e mogc rozkaza, na moj wol to zdajesz, ktrej aski nie...
- Aviendha ubrała się, ale upłynęło sporo czasu, zanim usiadła, i jeszcze więcej, zanim Elayne zdołała ją przekonać, że nie powinny zawiązywać spisku...
- — Po tym, być może, go odnajdziemy — zasugerował Race, ale bez przekonania...
- Wyniki te przeczą dosyć silnie zakorzenionemu w psychologii przekonaniu, że albo stosujemy racjonalne, czyli zaradcze sposoby przezwyciężania...
- – I kto o to pyta, taki ostrożny urzędas, jak ty? Nikogo nie napotkaliśmy, więc z nikim nie walczyliśmy – odparł sztywno rycerz...
- Przekonała Kane'a, by ją zabrał z Arellarti, nie mając jeszcze żadnego jasnego planu czy zamiaru - prócz czmychnięcia, ucieczki od złowrogiej poświaty...
- prostszego i bardziej przekonującego sposobu oświadczenia, Ŝe ja uwaŜam cię za Ŝe - kolejny raz - poczuł, jak z jego serca znikają resztki chłodu...
- - Ale Thrawn jest inny? diousa nie obejmował zlikwidowania wszystkich świadków, aby nic nigdy nie przed- - Thrawn to dorosła wersja - odparła...
- — Wszyscy będziemy sobie potrzebni, i to już niedługo — odparł tonem prze- powiedni Amerykanin...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Ona... och, ona nie jest taka. Była nieszczęśliwa, zgoda. Ale nie należy do osób, które... Och, nie jest gwałtowna.
Herkules Poirot skinął głową w zamyśleniu. Gwałtowność. Tego samego słowa użyła Linda Marshall. Po raz drugi zgodził się z tą charakterystyką.
- Prócz tego - ciągnął z przekonaniem Redfern - to absurdalne. Arlena była silniejsza niż Christine. Wątpię, czy Christine mogłaby udusić kociaka... a z pewnością nie takie silne, sprawne stworzenie jak Arlena. W dodatku Christine nigdy by nie zeszła po tej drabinie na plażę. Dostałaby zawrotu głowy. I... och, to wszystko jest jedną wielką bzdurą!
Pułkownik Weston podrapał się nieznacznie w ucho.
- Cóż - powiedział - tak jak pan to przedstawia, rzecz nie wydaje się prawdopodobna. Trzeba to panu przyznać. Ale musimy szukać przede wszystkim motywu. Motywu i sposobności.
IVGdy Redfern wyszedł z pokoju, szef policji zauważył uśmiechając się nieznacznie:
- Nie wydawało mi się wskazane powiadamianie go, że jego żona ma alibi. Chciałem usłyszeć, co myśli o takiej możliwości. Trochę to nim wstrząsnęło, prawda?
Herkules Poirot powiedział półgłosem:
- Argumenty, które przedstawił, są równie silne jak alibi.
- Z pewnością nie uczyniła tego! Nie mogła, fizycznie niemożliwe, jak pan sam stwierdził. Marshall to co innego, ale ma alibi.
Inspektor Colgate zakasłał.
- Proszę mi wybaczyć. Zastanawiałem się właśnie nad tym alibi. Jest możliwe, proszę pana, że gdyby morderstwo zaplanował wcześniej, to mógł sobie przygotować te listy.
- To ciekawa myśl. Musimy w to wejrzeć... Weston urwał, gdyż do pokoju weszła Christine Redfern. Jak zwykle, była spokojna i opanowana. Miała na sobie białą tenisową spódniczkę i jasnobłękitny pulower, co podkreślało jej jasną, nieco anemiczną urodę. Herkules Poirot pomyślał jednak, że twarz ta nie jest ani głupia, ani słaba. Było w niej wiele stanowczości, odwagi i zdrowego rozsądku. Skinął z uznaniem głową.
Pułkownik Weston pomyślał: „Miła kobietka. Może trochę bezbarwna. O wiele za dobra dla tego młodego romansowego osła, jej męża. Cóż, to młody chłopak. Kobiety co najmniej raz w życiu robią z nas głupców”.
Powiedział:
- Proszę usiąść, pani Redfern. Jak pani wie, prowadzimy rutynowe przesłuchania. Każdy musi zeznać, co robił dziś rano. To czysta formalność.
Christine Redfern przytaknęła mchem głowy i odezwała się spokojnym, opanowanym głosem:
- Och, tak. Całkowicie to rozumiem. Od kiedy mam zacząć?
- Tak wcześnie, jak to możliwe, madame - poprosił Herkules Poirot. - Co pani zrobiła zaraz po przebudzeniu?
- Niech się zastanowię. Schodząc na śniadanie zajrzałam do pokoju Lindy Marshall i umówiłam się z nią, że pójdziemy rano do Zatoczki Mew. Ustaliłyśmy, że spotkamy się w hallu hotelowym o pół do jedenastej.
- Nie kąpała się pani w morzu przed śniadaniem, madame? - zapytał Herkules Poirot.
- Nie. Robię to bardzo rzadko - uśmiechnęła się. - Lubię, kiedy morze jest już trochę nagrzane. Prędko marznę.
- A pani mąż kąpie się rano?
- O tak. Prawie zawsze.
- A pani Marshall? Czy ona także?
W tonie Christine nastąpiła zmiana. Stał się chłodny, niemal cierpki.
- Och. nie. Pani Marshall była jedną z tych, które nigdy nie ukazują się towarzystwu wczesnym rankiem.
Nieco zmieszany Herkules Poirot zauważył:
- Przepraszam, madame. że pani przerywam. Powiedziała pani, że weszła pani do pokoju Lindy Marshall. Która była wtedy godzina?
- Niech się zastanowię... pół do ósmej... nie, trochę później.
- Panna Marshall już wstała?
- Och, tak, nie było jej w pokoju.
- Nie było jej?
- Nic. Powiedziała, że poszła się wykąpać. Poirota zastanowiła lekka, bardzo lekka nutka zakłopotania w głosie Christine.
- A później? - spytał Weston.
- Później zeszłam na śniadanie.
- A po śniadaniu?
- Poszłam na górę, wzięłam przybory do rysowania i szkicownik i wyszłyśmy.
- Pani i panna Linda Marshall?
- Tak.
- Która była wówczas godzina?
- Myślę, że niemal pół do jedenastej.
- I co panie uczyniły?
- Udałyśmy się do Zatoczki Mew. Wie pan, tej zatoczki po wschodniej stronie wyspy. Rozłożyłyśmy się tam. Ja szkicowałam, a Linda się opalała.
- O której opuściła pani zatoczkę?
- Za kwadrans dwunasta. O dwunastej byłam umówiona na tenisa i musiałam się przebrać.
- Wzięła pani z sobą zegarek?
- Nie, nie wzięłam. Zapytałam Linde, która jest godzina.
- Rozumiem. A później?
- Spakowałam moje przybory do szkicowania i poszłam do hotelu.
- A panna Linda? - zapytał Poirot.
- Linda? Weszła do morza.
- Czy siedziałyście panie z dala od morza?
- Znajdowałyśmy się wysoko nad linią przypływu. Tuż pod skałami, abym ja mogła siedzieć w cieniu, a Linda na słońcu.
- Czy Linda Marshall weszła do morza, zanim pani opuściła plażę? - spytał Poirot.
Christine zmarszczyła brwi próbując sobie przypomnieć.
- Niech się zastanowię. Pobiegła wzdłuż plaży... Zamknęłam moje pudełko... Tak, kiedy wchodziłam ścieżką w górę po skałach, usłyszałam ją, jak pluszcze się w wodzie.