powitała jak prawdziwe wybawienie...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- wizmowi — jednoznaczność, bezwstydowi — honor, etyce użytkowej — prawdziwą etykę...
- w swej głowie wymalował, iż potym sztychując ono z rzeczą prawdziwą a widomą, chocia sama w sobie onad rzecz była dziwnie osobna, jednak przeciwko onej...
- Poza t chwil oburzenia patrzya cay czas z prawdziwym podziwem, jak mnieobwieszaj tymi krawatami, lecz zarazem z rosncym niepokojem, e bd wida...
- Mama nie rozumie, że co innego koledzy, a co innego prawdziwy przyjaciel...
- - Bo dla mnie, to samotność, taka prawdziwa, transcendentna samotność, to jest na sam koniec orgazmu...
- Waciwoci biologiczne mog sta si prawdziwym ograniczeniem dla JTOZWOJU uspoecznienia dopiero wtedy, gdy s to wrodzone czy nabyte defekty samego mzgu, ktrych...
- - Przyjcie ktregokolwiek z tych dwu uj pozwala nam wyjani, dla 2 ' czego prawdziwe s nastpujce dwa...
- stowarzyszenia do ktrego nale, podobnie jak nie znaj jej prawdziwej organizacji oraz tego kim s jejkierownicy...
- Prawdziwe nazwisko Rolanda brzmiało Forchin, było pochodzenia francuskiego...
- Zagryzła wargę i skupiła myśli na prawdziwym kłopocie...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Przerwało ono ich dialog i przyniosło natychmiastową
zmianę zachowania młodego mężczyzny, który całkowicie stracił zainteresowanie
rozmówczynią i sięgnął po swoje kakao. Taca była zastawiona niemal tyloma dzbankami, ile
osób liczyło sobie towarzystwo, gdyż każda z panien Parker piła inny rodzaj ziołowej herbaty.
Arthur, obróciwszy się całkowicie w stronę ognia, gotował nad nim kakao i opiekał grzanki,
już wcześniej umieszczone w tym celu na specjalnym stojaku. Póki nie skończył, Charlotta
nie usłyszała odeń nic prócz kilku wymamrotanych, urwanych zdań, wyrażających
zadowolenie.
Kiedy wszelako zakończył manipulacje przy kominku i na powrót obrócił krzesło w jej
stronę, dał dowód, że nie oddawał się swemu zajęciu tylko z myślą o sobie, jął bowiem
gorąco zachęcać Charlottę, by poczęstowała się zarówno kakao, jak i grzankami. Ona
wszelako już wcześniej nalała sobie herbaty, co niezwykle go zdumiało, gdyż tak bardzo był
dotąd pochłonięty sobą, że nawet tego nie zauważył.
– Myślałem, że zdążę na czas – powiedział – ale kakao wymaga niestety długiego
gotowania.
– Jestem panu wielce zobowiązana – odrzekła Charlotta – ale ja wolę herbatę.
– W takim razie naleję tylko sobie. Spora cowieczorna porcja słabego kakao robi mi lepiej
niż wszelkie inne leki.
Dziewczyna spostrzegła wszakże, że gdy nalewał to swoje „słabe” kakao, miało ono
ciemny, czekoladowy kolor.
– Och, Arthurze! Twoje kakao jest z każdym dniem coraz mocniejsze – wykrzyknęły w
tym samym momencie obie siostry.
– Rzeczywiście, wyszło mi dziś mocniejsze niż powinno – odrzekł z lekkim
zażenowaniem młodzieniec, co przekonało Charlottę, iż dopisuje mu zaiste lepszy apetyt niż
życzyłaby sobie tego jego rodzina i niż on sam by pragnął. Ucieszył się niewątpliwie, gdy
rozmowa zeszła na grzanki i nie usłyszał już ze strony sióstr więcej uwag na temat swego
napoju.
– Mam nadzieję że skosztuje pani tych tostów – powiedział. – Uważam, że przyrządzam je
bardzo dobrze. Nigdy nie zdarza mi się ich przypalić. To dlatego, że na początku nie zbliżam
ich zanadto do ognia. Mimo to, jak pani widzi, nawet na rogach są dobrze przyrumienione.
Mam nadzieję, że lubi pani grzanki?
– Z odrobiną masła – bardzo – odrzekła Charlotta. – Ale zupełnie suchych nie.
– To tak jak ja – ucieszył się jej rozmówca. – Mamy na ten temat takie samo zdanie. Suche
grzanki wcale nie są zdrowe, sądzę nawet, że wyjątkowo szkodzą na żołądek. Jeśli nie
dodamy odrobiny masła, żeby je zmiękczyć, poranią jego ścianki. Jestem tego pewien.
Pozwolę sobie zatem posmarować dla pani grzankę, a zaraz potem uczynię to także dla siebie.
Suche naprawdę szkodzą ściankom żołądka, ale pewnych ludzi to nie przekonuje. Nie
przyjmują do wiadomości, że suche grzanki podrażniają błonę śluzową, działając na nią jak
szczotka ryżowa.
31
Nie mógł wszelako zażyczyć sobie masła, nie staczając uprzednio walki; siostry oskarżyły
go, że je o wiele za dużo, i oświadczyły, iż nie sposób mieć do niego zaufanie. Arthur
zapewnił z kolei, że je tylko tyle masła, ile trzeba, by ochronić błonę żołądka, a poza tym jest
mu ono potrzebne także dla panny Heywood.
Taki argument musiał przeważyć i Arthur dostał masło. Rozsmarował je na grzance
Charlotty z taką pieczołowitością, jakby sprawiało mu to niewymowną przyjemność. Kiedy
jednak jej tost był gotowy i młodzieniec wziął do ręki własny, Charlotta ledwie zdołała
powstrzymać uśmiech, obserwując, jak najpierw, zerkając na siostry, skrupulatnie zdrapał z
grzanki prawie całe masło, by potem, wyczekawszy na odpowiedni moment, dodać jego sutą
porcję tuż przed wsunięciem tosta do ust. Bez wątpienia upodobanie Arthura Parkera do
chorób różniło się od tego, które cechowało jego siostry, i bynajmniej nie należało do tak
uduchowionych. Nieobcych mu było wiele ziemskich pokus. Charlotta podejrzewała, że
wybrał sobie taki sposób życia, by móc pobłażać swemu lenistwu, i że nigdy nie zapadał na
choroby inne niż te, które wymagały przebywania w ciepłym pokoju i dobrego jedzenia.
Wkrótce spostrzegła wszelako, że w jednym wypadku Arthur przejął coś od swych sióstr.
– Co widzę? – wykrzyknął. – Pozwala sobie pani wieczorem na dwie filiżanki mocnej
zielonej herbaty? Ależ silne nerwy musi pani mieć! Naprawdę zazdroszczę. Gdybym ja wypił
choć jedną taką filiżankę – jak pani sądzi, jakie miałoby to dla mnie skutki?
– Prawdopodobnie przez całą noc nie zmrużyłby pan oka – odparła Charlotta, zamierzając
zawczasu udaremnić próbę wprawienia jej w zdumienie.