Claudia rozpięła stanik i jej piersi eksplodowały, zaskakująco napięte i jędrne...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Grobstein Ruth, Wszystko o raku piersi FAKTY, KTÓRE POWINNAÂ ZNAå, I PYTANIA, KTÓRE MO˚ESZ ZADAå 37 • Skoro us∏ysza∏aÊ takà diagnoz´,...
- albowiem karmiem si zudzeniem, e byem otworzy jej ramiona, to ona padnie wnie i gow zoy na moich piersiach, choby tylko dla przebagania gniewu...
- - Nie zniosłabym - powiedziała pewnej nocy, kiedy leżeli spoceni, a Patsy trzymała mu rękę na piersi - gdybyś robił to z kimś innym...
- modny stał się model karmiącej piersią matki, która poświęca wszystko, by wychować swoje dzieci na jak najlepszych obywateli...
- tulił do piersi, ale podnieść się nie mógł, pewnie za dużo zjadł dzisiaj...
- zdaje się, że to ten nabój śmiechu raz po raz eksploduje...
- „Królewską Eksploatacją Połowów Pereł z Ellebubu”, stanowią jego wyłączną własność prywatną i że wstęp do nich jest surowo wzbroniony...
- - Cóż za melodramatyczna nuta - mruknął David, rozpierając się wygodnie w fotelu...
- myśli, które związane są z mocnymi emocjami...
- się szczególnie podobały...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Dłonie Dominika powędrowały ku twardym
ciemnobrązowym brodawkom. Pewnego dnia w przyszłości będzie się
zabawiał, zaciskając na nich jej spinki do włosów i obserwując
mieszaninę bólu i przyjemności, którą odzwierciedlały jej załzawione oczy.
– Często w czasie wykładów łapałam na sobie twoje spojrzenie –
powiedziała.
– Naprawdę?
– O tak, naprawdę. – Uśmiechnęła się.
– Skoro tak twierdzisz – zgodził się szelmowsko.
Jak mógł na nią nie patrzeć? Zawsze miała na sobie najkrótszą
spódniczkę i niezmiennie siadała w pierwszym rzędzie w sali
wykładowej, a potem raz po raz zakładała nogę na nogę w akcie
figlarnej i rozpraszającej jego uwagę lubieżności. Potem ze spokojem obserwowała jego błądzące spojrzenie, a tajemniczy uśmieszek wypełzał
na jej pełne usta.
– Więc daj mi popatrzeć – poprosił.
Przyglądał się, jak rozpina spódniczkę w kratkę Burberry, która
opadła na podłogę, a potem wychodzi z niej, wciąż w sięgających kolan brązowych skórzanych butach. Miała mocne uda, ale była wysoka i
proporcjonalnie zbudowana. Kiedy tak stała bez ruchu – z nagimi
piersiami władczymi jak rozpięty na maszcie żagiel – tylko w czarnych majtkach z wysokim stanem, samonośnych pończochach i
wypolerowanych butach, w jej postawie było coś z walecznej
Amazonki. Drapieżna, ale uległa. Agresywna, ale gotowa do ustępstw.
Ich spojrzenia się spotkały.
– Teraz ty – rozkazała.
Rozpiął koszulę i zrzucił ją na dywan, a Claudia przyglądała mu
się z uwagą.
Uśmieszek wspólnika zbrodni przebiegł jej przez usta, gdy
Dominik na tym poprzestał i bez słów, tylko wzrokiem, domagał się, by rozbierała się dalej.
Pochyliła się, rozpięła buty i dwoma szybkimi ruchami zrzuciła je
ze stóp. Zrolowała cienkie nylonowe pończochy, aż zwinęły się wokół
jej kostek, a potem je ściągnęła. Miała zacząć zdejmować majtki, gdy podniósł rękę.
– Zaczekaj – powiedział.
Przerwała w pół ruchu.
Podszedł do Claudii, stanął za nią, a potem ukląkł i wsunął palec
pod elastyczny materiał bielizny. Z nowej perspektywy podziwiał
jędrność i doskonałą krągłość pośladków dziewczyny i rozsiane po
nagich plecach pieprzyki. Pociągnął majtki w dół i odsłonił biały
krajobraz twardych pośladków. Trącił ją w łydkę, wyszła z majtek, a on zgniótł je w dłoni i rzucił przez pokój.
Podniósł się z kolan i stanął za nią. Była całkiem naga.
– Odwróć się – poprosił.
Była zupełnie wygolona, niespotykanie jędrna i otwierała się
bardzo wyraziście: widać było prostą linię między dwoma wąskimi
fałdami skóry.
Przysunął dłoń do jej krocza. Poczuł ciepło wydostające się na
zewnątrz. Bezczelnie wsunął w nią palec. Była bardzo wilgotna.
Spojrzał jej w oczy, szukając głodu.
– Zerżnij mnie – powiedziała.
– Już myślałem, że nigdy nie poprosisz.
Ciche strzępy znajomej melodii dosięgły go, gdy maszerował
korytarzem na peron północnej linii, eskortowany przez tłum
wracających w godzinie szczytu jak więzień pod ścisłą strażą.
Dźwięki skrzypiec torowały sobie drogę ku niemu, przedzierając
się przez stłumiony wieczorny zgiełk ludzkiej ciżby; z każdym jego
krokiem stawały się coraz głośniejsze, a potem, w jednej chwili, zdał
sobie sprawę, że niedaleko stąd ktoś gra drugą część Czterech pór roku Vivaldiego, choć jedynie partię skrzypiec, bez udziału orkiestry,
akcentującej przebieg koncertu. Ale dźwięk był tak przenikliwy, że nie potrzebował wsparcia. Dominik przyśpieszył kroku, a złaknione uszy
chłonęły muzykę.
Na skrzyżowaniu czterech tuneli, tworzącym otwartą przestrzeń
dla dwóch par ruchomych schodów, które jednocześnie połykały
strumienie podróżnych jadących na górę i wypluwały tych
zanurzających się w głębiny systemu komunikacji, stała młoda kobieta i z zamkniętymi oczami grała na skrzypcach. Kaskady płomiennych
włosów spływały jej na ramiona i połyskiwały jak elektryczna aureola.
Ludzie zareagowali nerwowo, gdy Dominik zatrzymał się nagle i
zablokował przepływ pasażerów, więc przesunął się w róg, gdzie nie
zawadzał już nikomu, i stamtąd przyglądał się artystce. Instrument nie był podłączony do prądu. Dźwięk zawdzięczał swoje bogactwo akustyce tego miejsca i żywiołowemu glissando smyczka na strunach.
Niech to, jest niezła, pomyślał.
Wiele czasu minęło, odkąd uważnie przysłuchiwał się utworowi
klasycznemu. Kiedy był mały, matka wykupiła dla niego karnet na serię koncertów, które odnosiły wielki sukces w sobotnie poranki w Théâtre du Châtelet w Paryżu – tam jego ojciec prowadził interes i tam całą rodziną mieszkali dziesięć lat. Przez sześć miesięcy orkiestra i gościnnie występujący soliści wykorzystywali poranne koncerty jako próbę przed