tropie rozwiązania zagadki trzeciego schowka...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — Zostań! — dobiegł go dziwnie normalny głos Trzeciego...
- Trzecią córką regenta, z którą najtrudniej sobie radził, była panna de Valois; ojciec nie mógł się oprzeć podejrzeniu, że jest ona metresą diuka de...
- zostając przy władzy - fakt bez precedensu - na trzecią kadencję, a potem odegrało istotną, być może decydującą rolę w podtrzymaniu oporu Armii...
- Kiedy skończyłem i usiadłem, pewien mężczyzna, siedzący w trzecim rzędzie ławek, podniósł się ze swego miejsca i ruszył w moją stronę...
- CZĘŚĆ TRZECIA ULGORozdział XIII Następnego ranka skręcili na północny zachód i ruszyli ku stromym, białym...
- 945jeeli wykonanie jej uniemoliwioby w caoci lub w czci zadouczynienie roszczeniu osoby trzeciej z poprzednio zawartej umowy...
- Ale teraz, gdy upłynęła jedna godzina, druga i trzecia, sił tych ubywało za każdym krokiem...
- Janina Kobylińska Urząd Mieszkalnictwa i Rozwoju Miast w Warszawie Podstawowe rozwiązania prawne w zakresie wyznaczania i oznakowania...
- U02 Umie formułować i rozwiązywać proste problemy z wykorzystaniem K_U04 rachunku wektorowego, rachunku macierzowego, układów...
- Trzecia nagrana wiadomość była od niejakiego Glena...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Marczak przyjął zaproszenie harcerzy. Pietruszka, gdy go zapytałem, czy pójdzie na
ognisko, pogardliwie skrzywił usta i wzruszył ramionami. Powiedział, że jest umówiony z
panną Anielką. Być może oczekiwał, że podczas tego spotkania nawiedzi go natchnienie.
Poszliśmy w trójkę do obozowiska harcerskiego w pobliżu portu. Było tam już
mnóstwo harcerek i harcerzy, a także przyszła spora ilość zaproszonych gości. Zosia Walczyk
i Baśka zaprowadzili nas na honorowe miejsca w pierwszym rzędzie.
Nie będę wam opisywał występów harcerek i harcerzy, bo przecież każdy z was,
drodzy czytelnicy, uczestniczył w podobnych imprezach. Nadmienię tylko, że gdy harcerz
prowadzący ognisko zapowiedział występy mistrza Cagliostro, dyrektor Marczak chciał wstać
ze swego miejsca i niemal siłą zmusiłem go do pozostania.
- Czarna i biała magia? - oburzył się dyrektor. - I takimi sztuczkami karmi się naszą
młodzież? Nie zgadzam się z tym i protestuję.
Uspokoił się nieco, gdy Cagliostro zaczął demonstrować swoje umiejętności. Mistrz
pokazywał prawdziwe cuda.
A więc najpierw był numer z kartami, które, z zawiązanymi oczami, wyciągał z talii
na życzenie zebranych. Na prośbę o treflowego asa, wyjmował z talii treflowego asa, na
prośbę o pikową damę, wyciągał pikową damę. Potem pokazywał sztuki ze sznurkiem, który
rozcinał przy pomocy cudownej pałeczki magicznej, a potem tworzył z niego niepodzielną
całość. Widzieliśmy, jak chował do pudełka na stole białego króliczka, robił ruch pałeczką i
króliczek znikał bez śladu. A po sekundzie z tego samego pudełka wyciągał zaskrońca, potem
myszy, potem znowu króliczka. Mieliśmy możność zobaczyć numer, który nazywał się
„zagadką szklanego walca”. Widzieliśmy sznurek przechodzący przez szkło, widzieliśmy
sklep zegarmistrzowski w cylindrze, pierścień fakira, chusteczkę do nosa, której nie można
było niczym zniszczyć. Zachwyciła nas sztuka o nazwie „stoliczku nakryj się”.
Sztuki te były tak wspaniałe, że nawet dyrektor Marczak zapomniał o swej niechęci do
iluzjonistów i gorąco oklaskiwał występy mistrza. I być może Cagliostro osiągnąłby swój cel,
to znaczy dyrektor Marczak szepnąłby słówko w jego sprawie koledze, dyrektorowi innego
departamentu, gdyby nie fakt, który wydarzył się pod koniec występów mistrza. Oto
Cagliostro zapowiedział, że pokaże publiczności dziwną sztukę z kopertami pocztowymi, i do
zademonstrowania jej zaprosił dyrektora Marczaka.
- Ja? Dlaczego ja? Proszę zaprosić kogoś innego - bronił się dyrektor, gdy wskazał go
Cagliostro.
- Bo pan jest niedowiarkiem. Pan nie wierzy w moje cudowne możliwości - odparł
mistrz.
Młodzież harcerska zaczęła klaskać w dłonie i dyrektor Marczak, rad nierad, wstał ze
swego miejsca i zbliżył się do Cagliostra. A mistrz wyjął z kieszeni siedem identycznych
niebieskich kopert.
- Proszę państwa - oświadczył ukazując koperty. - Państwo widzą, że mam w ręku
tylko siedem kopert. Te siedem kopert kładę do kieszeni marynarki pana dyrektora. Ot tak...
I Cagliostro włożył do marynarki dyrektora siedem niebieskich kopert.
- Ile kopert jest w kieszeni dyrektora.
- Siedem! - zawołali harcerze.
- Osiem - powiedział dyrektor Marczak, bo przypomniał sobie o mojej kopercie z
rozwiązaniem zagadki trzeciego schowka.
- Ani siedem, ani osiem - oświadczył Cagliostro - tylko siedemnaście.
I poprosił dyrektora Marczaka, aby wyjął koperty. Marczak sięgnął do kieszeni i ku
swemu zdziwieniu wyciągnął z niej aż osiemnaście kopert.
- Osiemnaście, nie siedemnaście - sprostował.
- Przepraszam, omyliłem się - stwierdził Cagliostro. - Szanowny pan miał w kieszeni
własną kopertę.
I zwrócił dyrektorowi jedną niebieską kopertę.
To był ostatni numer w występie mistrza Cagliostra. Potem nastąpiły pokazy
harcerskich zabaw. Ognisko kończyło się o ósmej wieczorem. Wraz z tłumem gości
opuściliśmy obozowisko harcerskie i poszliśmy w trójkę do kawiarni portowej. Dałem znak
Zosi Walczyk i Baśce, aby poszli razem z nami.
Szykowała się nowa przygoda.