- Tak dobrze, Jacques? Tak bardzo chcę cię spróbować...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — SplamiÅ‚ go? SplamiÅ‚?— Bardzo dba o osobistÄ… czystość...
- Było to nadal za mało jak na ich potrzeby, „wszystko było wspaniale zorganizowane, bardzo zabawne zupełnie inaczej niż obecnie jest zorganizowane nasze centrum...
- Przez chwilę wahała się - to, co chciała zrobić, nie było zakazane przez zwyczaj, ale mógł dokonać tego tylko ktoś bardzo poruszony, w sytuacji, która go...
- Wszystko zaczyna się bardzo prosto, bo system liczbowy Majów jest całkiem prosty: jedynkę oznaczali kropką, dwójkę dwiema kropkami- i tak dalej...
- przed laty wieloma przywiózł mu w prezencie pewien bardzo wielki kupiec wprost z Gdań- ska, tliły się kawałki tego czarnego tytoniu, który nosi na paczce...
- Chociaż trenowałem i trenowałem godzinami, nie przypuszczałem, że dwanaście zaledwie minut walki może trwać tak bardzo długo...
- Kto wie, jak działa na proste katolickie umysły eksponowana w mediach świetność beatyfikacji i kanonizacji, jak bardzo wyraża się w kanonizacjach określona...
- W ciągu trzech pierwszych miesięcy od czasu przeniesienia się do nowej siedziby byłem wciąż bardzo zajęty i prawie nie widywałem mego przyjaciela Holmesa...
- Król Azis milczał bardzo długo, tylko drgania nagłe biegły przez jego twarz na znak, że bije serce królewskie i że się lęka...
- ciekawe i co mnie osobiÅ›cie bardzo zaskoczyÅ‚o — zdaÅ‚em sobie spra- wÄ™, że czasami pracujÄ…c mniej i krócej, można byÅ‚o zrobić wiÄ™cej, niż...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Bardzo podoba mi się twój smak, smak soli i skóry, i czegoś, co przypomina niskie tony mojego klawesynu, miękkie i dźwięczne. Smakowanie ciebie sprawilo mi wiele przyjemności. Czy i tobie było przyjemnie?
- Tak, to wielka przyjemność, Mirabelle. Wsuwa głowę pod moje lewe ramię.
- Czy mogę zostać i dzisiejszą noc spędzie razem z tobą, Jacques? Powiedz mi, jeśli nie chcesz. Byloby to dla mnie coś wprost cudownego.
- Oczywiście, Mirabelle, jeśli tylko masz na to ochotę. Chciałbym bardzo, abyś ze mną spała. Kładzie ramię na mojej piersi i przysuwa się nieco bliżej. Czuję się tak dobrze, tak naturalnie w jej towarzystwie. Nigdy jeszcze nie doświadczyłem podobnego podniecenia, pożądania pozbawionego ,,kierunku". Wiem, że wszystko, co razem robiliśmy, nie prowadziło do seksu, ale do wzajemnego poznania, wzajemnego doświadczenia, zbliżenia. Nigdy nie zdołałbym wyjaśnić Lorrie czy komukolwiek z moich znajomych tego, co wydarzyło się tej nocy. Wyśmialiby mnie albo nie uwierzyli. Sam z trudnością godzę się z tym, że to prawda. Z tą myślą odpływam w sen. * Kiedy się budzę, Mirabelle już nie ma. Przez okna wpadają do pokoju promienie słońca. W pierwszej chwili jestem zaskoczony, że nie mam na sobie bluzy. Później przypominam sobie wszystko. Uznaję, że w tak piękny dzień mogę biegać bez dresu. Na zewnątrz może być jeszcze chłodno, ale słońce świeci tak mocno, że nie chce mi się wierzyć, by mogło być naprawdę zimno. Rzucam okiem na zegarek, już prawie ósma. Dawno nie zdarzyło mi się spać tak długo. Wciągam strój sportowy i adidasy. Cichutko wsuwam 91» się do dużego pokoju. Z pokoju muzycznego dobiegają mnie stłumione dźwięki - Mirabelle ćwiczy na klawesynie. Drzwi są zamknięte, prawdopodobnie nie chciała mnie budzić. Ciekawe, o której godzinie opuściła moje łóżko, może chwilę potem jak zasnąłem, a może dopiero wtedy, gdy dzwony wybiły szóstą rano. Zdejmuję klucz z tablicy przy drzwiach, ze swojego nocnego stolika biorę trochę drobnych i wychodzę. Zbiegam po schodach, biegnę przez Quartier des Canettes do Ogrodu Luksemburskiego. Czuję się bardzo lekki. Biegnę tak szybko, jak tylko mogę i wcale się nie męczę. Wspaniałe uczucie, prawie jak latanie. Biegnę tak przez cały czas, nie czując zmęczenia, droga wydaje się dziwnie gładka przy tym tempie. Kiedy zegar bije po raz trzeci, ruszam z powrotem rue Ferou, przez plac SaintSulpice, strasząc gołębie przy fontannie, dalej rue des Canettes, gdzie ostatnio malowałem. Zatrzymuję się i kupuję rogaliki w boulangerie na rogu, czekam, żeby przebiec na drugą stronę ulicy. Ruch jest o tej porze o wiele większy niż wcześnie rano. Wpadam sprintem na rue des Canettes i na górę po schodach. Mirabelle czeka na mnie na podeście.
- Dobrze ci siÄ™ biegalo?
- Wspaniale. Prawie wcale nie dyszę. Zamykam drzwi i pochylam się, by pocałować ją w oba policzki. Cały ociekam potem. Mirabelle wyciąga ramię, aby dotknąć mojego ramienia, kiedy się całujemy.
- Czyżby padalo? Nic nie sfyszalam.
- Nie, to tylko pot. Mirabelle dotyka mojej koszulki, sięga w górę, bada brodę, twarz, włosy.
- Jesteś całkiem mokry. Przygotowałam dla ciebie kąpiel, ale nie będzie ci chyba wcale potrzebna. Czy wszyscy mężczyźni pocą się tak mocno jak ty?
- Tak, jeśli tylko biegają dostatecznie długo i szybko. 219Ś Tak dobrze, Jacgues? Tak bardzo chcę cię spróbować. Bardzo podoba mi się twój smak, smak soli i skóry, i czegoś, co przypomina niskie tony mojego klawesynu, miękkie i dźwięczne. Smakowanie ciebie sprawiło mi wiele przyjemności. Czy i tobie byfo przyjemnie?
- Tak, to wielka przyjemność, Mirabelle. Wsuwa głowę pod moje lewe ramię.
- Czy mogę zostać i dzisiejszą noc spędzie razem z tobą, Jacques? Powiedz mi, jeśli nie chcesz. Byfoby to dla mnie coś wprost cudownego.
- Oczywiście, Mirabelle, jeśli tylko masz na to ochotę. Chciałbym bardzo, abyś ze mną spała. Kładzie ramię na mojej piersi i przysuwa się nieco bliżej. Czuję się tak dobrze, tak naturalnie w jej towarzystwie. Nigdy jeszcze nie doświadczyłem podobnego podniecenia, pożądania pozbawionego ,,kierunku". Wiem, że wszystko, co razem robiliśmy, nie prowadziło do seksu, ale do wzajemnego poznania, wzajemnego doświadczenia, zbliżenia. Nigdy nie zdołałbym wyjaśnić Lorrie czy komukolwiek z moich znajomych tego, co wydarzyło się tej nocy. Wyśmialiby mnie albo nie uwierzyli. Sam z trudnością godzę się z tym, że to prawda. Z tą myślą odpływam w sen. * Kiedy się budzę, Mirabelle już nie ma. Przez okna wpadają do pokoju promienie słońca. W pierwszej chwili jestem zaskoczony, że nie mam na sobie bluzy. Później przypominam sobie wszystko. Uznaję, że w tak piękny dzień mogę biegać bez dresu. Na zewnątrz może być jeszcze chłodno, ale słońce świeci tak mocno, że nie chce mi się wierzyć, by mogło być naprawdę zimno. Rzucam okiem na zegarek, już prawie ósma. Dawno nie zdarzyło mi się spać tak długo. Wciągam strój sportowy i adidasy. Cichutko wsuwam 218 się do dużego pokoju. Z pokoju muzycznego dobiegają mnie stłumione dźwięki - Mirabelle ćwiczy na klawesynie. Drzwi są zamknięte, prawdopodobnie nie chciała mnie budzić. Ciekawe, o której godzinie opuściła moje łóżko, może chwilę potem jak zasnąłem, a może dopiero wtedy, gdy dzwony wybiły szóstą rano. Zdejmuję klucz z tablicy przy drzwiach, ze swojego nocnego stolika biorę trochę drobnych i wychodzę. Zbiegam po schodach, biegnę przez Quartier des Canettes do Ogrodu Luksemburskiego. Czuję się bardzo lekki. Biegnę tak szybko, jak tylko mogę i wcale się nie męczę. Wspaniałe uczucie, prawie jak latanie. Biegnę tak przez cały czas, nie czując zmęczenia, droga wydaje się dziwnie gładka przy tym tempie. Kiedy zegar bije po raz trzeci, ruszam z powrotem rue Ferou, przez plac SaintSulpice, strasząc gołębie przy fontannie, dalej rue des Canettes, gdzie ostatnio malowałem. Zatrzymuję się i kupuję rogaliki w boulangerie na rogu, czekam, żeby przebiec na drugą stronę ulicy. Ruch jest o tej porze o wiele większy niż wcześnie rano. Wpadam sprintem na rue des Canettes i na górę po schodach. Mirabelle czeka na mnie na podeście.
- Dobrze ci się biegało?