- Puść mnie - powiedziała ponuro Monika...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- – Nie masz powodu, by kochać którekolwiek ze swych rodziców, Gwydionie – powiedziaÅ‚a Morgiana i jej dÅ‚oÅ„ zacisnęła siÄ™ na jego rÄ™ce, ale zadziwiÅ‚...
- — Siadaj, chÅ‚opaku — powiedziaÅ‚ dowódca...
- – Zgadzam siÄ™ – powiedziaÅ‚a nie ociÄ…gajÄ…c siÄ™ Colette...
- — Tego kuÅ›nierza mogÅ‚abyÅ› lepiej pamiÄ™tać, skoro zetknęłaÅ› siÄ™ z nim osobiÅ›cie — powiedziaÅ‚am z niezadowoleniem i naganÄ…...
- — Chce pan powiedzieć, że rurÄ™ zaÅ‚ożono, kiedy nie byÅ‚o jeszcze krateru ani tego wÄ…wozu? — spytaÅ‚em...
- Służy też temu miejscu i ono, cośmy w pytaniu: Jeśli czarownicy czary swoje zawsze z szatanami odprawują? powiedzieli, gdzie położyła się przeszkoda trojaka,...
- Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, w wieży nad nimi zadzwonił dzwon; brzmiał przeraźliwie głośno i nisko - jak żaden inny, które słyszała Miriamele...
- — To jest możliwe, ale raczej nieprawdopodobne — powiedziaÅ‚ Ulath...
- – Nie masz mi nic do powiedzenia – odparÅ‚, nie potrafiÄ…c ukryć pobrzmiewajÄ…cej w jego gÅ‚osie konsternacji...
- – PowinniÅ›my siÄ™ stÄ…d wynosić, nim orki zacznÄ… przetrzÄ…sać te ruiny – powiedziaÅ‚a Isaan...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Billy uwolnił jej ręce. Spojrzała na niego z wściekłością. I zaczęła chichotać.
- Hej, Billy chłopcze, coś w tym jednak jest. Kto by przypuszczał? Chyba musimy się napić świeżej kawy. Zimno ci. Idź się ubrać, włóż sweter i pogawędzimy sobie przyjemnie przy śniadaniu o tym, jak cudownie jest żyć w dwudziestym wieku.
Ubierając się w sypialni, Billy znów zaczął drżeć. Ale nawet wtedy czuł się szalenie podniecony. Chociaż raz nie wycofał się, nie umknął, nie uciekł. A mogła to być sprawa życia lub śmierci, co do tego nie miał wątpliwości. Niedocenianie zaciętości czy pasji Moniki nie miało sensu. Gazety obfitowały w historie o porwaniach, bombach, politycznych morderstwach i spektakularnych masakrach, zaplanowanych i przeprowadzonych przez ludzi, którzy siedzą przy sąsiednim biurku, którzy stoją obok nas w autobusie, sypiają z nami, jadają z nami kolacje. Jego pech polegał na tym, że właśnie Monika była jedną z takich osób. Jak powiedziała, powinien był się czegoś domyślać. Zraniły go jej obelgi. Co innego zdawać sobie sprawę, że jest się człowiekiem bezwartościowym, a co innego słyszeć to od kobiety, którą się podziwia, a nawet więcej, znacznie więcej, którą się kocha, i która zachowywała się tak, jakby sama też kochała.
Ten chichot w zimnej, oświetlonej brzaskiem dnia kuchni wyrażał jednak szacunek i Billy przyjął go z wdzięcznością. W oczach Moniki stał się teraz godnym oponentem i musiał być odpowiednio traktowany. Do tej pory pozostawiał świat własnemu losowi, zadowolony, że znalazł dla siebie zaciszny państwowy kącik. Świat go dopędził i musi sobie z tym poradzić. Został wplątany w bieg wydarzeń, czy mu się to podoba, czy nie. W jednej chwili, niemal instynktownie, nadał swojej egzystencji nową wartość.
Do diabła z Moniką, pomyślał, wkładając sweter. Teraz nie chodzi już tylko o ryzyko związane z samym oddychaniem. Do diabła z nimi wszystkimi.
Kiedy wrócił do kuchni, Monika parzyła właśnie świeżą kawę: Zdjęła buty i dreptała w pończochach, z rozczochranymi włosami jak zwykła żona, która dopiero co wstała z małżeńskiego łoża, żeby idącemu do biura mężowi przygotować śniadanie. Terroryzm w kuchni, krwawe plamy nad gorącym piecem, ofiary wybierane wśród szczęku garnków i patelni. Billy usiadł przy porysowanym drewnianym stole, ocalonym z jakiejś belgijskiej farmy, Monika nalała mu kawy do filiżanki. Sprawna niemiecka Hausfrau. Robiła dobrą kawę. Billy z przyjemnością się napił. Monika nalała sobie też trochę i uśmiechnęła się do niego. Nie była to już kobieta, która powiedziała, że wybrano go na jej kochanka, ponieważ kieruje bazą samochodową, co daje możliwość dostępu do ciężarówek potrzebnych do odbywania tych straszliwych kursów. Na razie ta kobieta nie istniała. Przynajmniej przez te dziesięć minut zimnego poranka, pomyślał pijąc gorącą kawę.
- No więc od czego zaczniemy? - Spojrzał na zegarek. - Nie mamy wiele czasu. Wkrótce muszę być w pracy.
- Zaczniemy od początku. Od sytuacji na świecie. Świat pogrążony jest w chaosie. Wszędzie są faszyści...
- W Ameryce?... - zapytał. - Opanuj się, Monika.
- W Ameryce są jeszcze w ukryciu - powiedziała niecierpliwie. - Jeszcze mogą sobie na to pozwolić. Ale kto dostarcza im broni, pieniędzy, zasłon dymnych, kto ich naprawdę wspiera? Grube ryby w Waszyngtonie, Nowym Jorku, Teksasie. Jeżeli będziesz się upierał przy swojej naiwności, nie zadam sobie trudu, by rozmawiać z tobą.
- Mówisz jak z książki.