* - Oczywiście, być może chuligani - powiedział Wiktor...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- – Nie masz powodu, by kochać którekolwiek ze swych rodziców, Gwydionie – powiedziała Morgiana i jej dłoń zacisnęła się na jego ręce, ale zadziwił...
- — Siadaj, chłopaku — powiedział dowódca...
- – Zgadzam się – powiedziała nie ociągając się Colette...
- — Tego kuśnierza mogłabyś lepiej pamiętać, skoro zetknęłaś się z nim osobiście — powiedziałam z niezadowoleniem i naganą...
- — Chce pan powiedzieć, że rurę założono, kiedy nie było jeszcze krateru ani tego wąwozu? — spytałem...
- Służy też temu miejscu i ono, cośmy w pytaniu: Jeśli czarownicy czary swoje zawsze z szatanami odprawują? powiedzieli, gdzie położyła się przeszkoda trojaka,...
- Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, w wieży nad nimi zadzwonił dzwon; brzmiał przeraźliwie głośno i nisko - jak żaden inny, które słyszała Miriamele...
- — To jest możliwe, ale raczej nieprawdopodobne — powiedział Ulath...
- – Nie masz mi nic do powiedzenia – odparł, nie potrafiąc ukryć pobrzmiewającej w jego głosie konsternacji...
- – Powinniśmy się stąd wynosić, nim orki zaczną przetrząsać te ruiny – powiedziała Isaan...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Tylko w moich czasach żaden chuligan nie zadzierałby z okularnikiem. Rzucić w niego kamieniem - proszę bardzo, ale łapać, gdzieś ciągnąć, w ogóle dotykać... Baliśmy się ich jak zarazy.
- Przecież powtarzam panu - to jest choroba genetyczna - powiedział Golem. - Oni w ogóle nie są zaraźliwi.
- Jak to, niezaraźliwi - powiedział Wiktor - kiedy dostaje się od nich brodawek jak od ropuch! Wszyscy o tym wiedzą.
- Od ropuchy nie dostaje się brodawek - dobrodusznie powiedział Golem. - I od mokrzaków też się nie dostaje. Wstyd, panie pisarzu. Zresztą wiadomo, że pisarze to ignoranci.
- Jak i cały naród. Naród jest ciemny, ale mądry. I jeśli naród twierdzi, że od ropuch i okularników dostaje się brodawek.
- A oto nadchodzi mój inspektor - powiedział Golem. Prosto z ulicy wszedł Pawor w mokrym płaszczu.
- Dobry wieczór - powiedział. - Cały przemokłem, chcę się napić.
- Znowu śmierdzi od niego iłem - z niezadowoleniem powiedział R. Kwadryga zbudzony z alkoholowego transu. - Wiecznie śmierdzi iłem. Jak w stawie. Rzęsa.
- Co panowie pijecie? - zapytał Pawor.
- Którzy? - zainteresował się Golem. - Ja na przykład jak zawsze piję koniak. Wiktor pije dżin. A doktor - wszystko po kolei.
- Hańba! - z oburzeniem powiedział doktor R. Kwadryga. - Łuska! I głowy.
- Podwójny koniak! - krzyknął Pawor do kelnera.
Twarz miał mokrą od deszczu, jego gęste włosy zlepiały się i ze skroni po ogolonych policzkach spływały błyszczące smużki. Też twarda twarz, wielu na pewno mu zazdrości. Skąd taka twarz do inspektora sanitarnego? Twarda twarz to znaczy - leje deszcz, reflektory, latają cienie po mokrych wagonach, załamują się... wszystko jest czarne, błyszczące, wyłącznie czarne i wyłącznie błyszczące, nie ma żadnych rozmów, żadnego gadania tylko rozkazy i wszyscy się podporządkowują... niekoniecznie wagony, być może samoloty, lotnisko i potem nikt nie wie, gdzie był i skąd przyszedł... dziewczyny padają na wznak, a mężczyźni mają ochotę zachować się prawdziwie po męsku - powiedzmy wyprostować ramiona i wciągnąć brzuch. Na przykład Goleniowi przydałoby się wciągnąć brzuch, tylko raczej nic z tego, gdzie on go wciągnie, wszystko tam ma zajęte. Doktor R. Kwadryga - tak, ale za to nie rozprostuje już ramion, od bardzo wielu dni jest zgarbiony na wieki. Wieczorami zgarbiony nad stołem, rankiem nad miską, a we dnie przez chorą wątrobę. A to znaczy, że tutaj tylko ja jestem w stanie wciągnąć brzuch i rozprostować ramiona, ale lepiej golnę sobie szklaneczkę dżinu.
- Nimfoman - smutnie powiedział do Pawora doktor R. Kwadryga. - Rusałkoman. I wodorosty.
- Niech pan się zamknie, doktorze - powiedział Pawor. Wycierał twarz papierowymi serwetkami, gniótł je i rzucał na podłogę. Potem zaczai wyciekać ręce.
- Z kim się pan pobił? - zapytał Wiktor.
- Zgwałcony przez okularnika - oznajmił doktor R. Kwadryga z męką starając się rozprowadzić we właściwym kierunku oczy, które skupiły mu się u nasady nosa.
- Na razie jeszcze z nikim - odparł Pawor i uważnie popatrzył na doktora, ale R. Kwadryga tego nie zauważył.
Kelner przyniósł koniak: Pawor powoli wycedził kieliszek i wstał.
- Pójdę się umyć - powiedział równym głosem. - Za miastem błoto, cały się uświniłem. - I odszedł, zaczepiając po drodze o krzesła.
- Coś się dzieje z moim inspektorem - powiedział Golem. Prztyknięciem zrzucił ze stołu zmiętą serwetkę. - Coś na wszechświatową skalę. Nie wie pan przypadkiem, co konkretnie?
- Pan powinien lepiej wiedzieć - odpowiedział Wiktor. - Pawor jest pańskim inspektorem a nie moim. A poza tym pan przecież wie wszystko. A propos, Golem - , skąd pan to wszystko wie?
- Nikt nic nie wie - zaprzeczył Golem. - Niektórzy się domyślają. Bardzo niewielu - tylko ci, którzy mają ochotę. Ale tak nie można postawić pytania - skąd oni się domyślają - bo to jest gwałt nad językiem. Dokąd spada deszcz? Czym wstaje słońce? Czy wybaczyłby pan Szekspirowi, gdyby napisał coś podobnego? Zresztą Szekspirowi pan by wybaczył. Szekspirowi wiele wybaczamy, co innego Baniew... Niech pan posłucha, panie beletrysto, mam pewien pomysł. Ja się napiję koniaku, a pan skończy z tym dżinem. Czy może ma pan już dość?