kretarką
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- php 101 praktycznych skryptow e-book helion interesuje kup ją w księgarni...
- szczęściarzem"
- Przekształcanie całego obrazu...
- śmiechem, nawet Edorion...
- Sączyłam drinka i czytałam dalej...
- jako zakładnik, wszedł do miasta i postanowił go wykraść i zbiec do Judei; następnie korzystając z tego, że Kasjusz musiał spiesznie podążać przeciwko...
- – Nie...
- - Jestem tu od jakichś trzydziestu lat - powiedział cicho czarnoskóry mężczyzna...
- matkę siekierą...
- Spojrzała na radio z zegarem, marki Sony, które podarowała jej matka...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
I ten nowy wiceprezes, pan Underwood.
220
221
— A numery telefonów?
— Już... do pana Underwooda — 6973, a do Anny Myrtle — 2127.
— Bardzo mi pomogłaś, dzięki.
Telefon do Anny
— Finanse. Mówi Anna.
— Och, cieszę się, że znalazłem kogoś tak późno. Z tej strony Ron Vittaro.
Jestem firmowym wydawcą. Chyba nie mieliśmy okazji być sobie przedsta-
wionymi. Witam nową koleżankę.
— Dziękuję.
— Anno, dzwonię z Los Angeles i mam tu duży problem. Musiałbym ci za-
jąć dziesięć minut.
— Oczywiście. O co chodzi?
— Idź do góry do mojego pokoju. Wiesz, gdzie jest mój pokój?
— Nie.
— Już ci mówię: pokój na rogu na piętnastym piętrze — numer 1502. Za-
dzwonię tam do ciebie za kilka minut. Kiedy będziesz w moim pokoju, mu-
sisz nacisnąć przycisk forward na moim telefonie, żeby nie włączyła się sekre-
tarka, gdy będę telefonował.
— Dobrze. Już idę.
Dziesięć minut później była we wspomnianym pokoju, wyłączyła sekre-
tarkę i czekała na dzwonek telefonu. Ron kazał jej usiąść przy komputerze
i uruchomić Internet Explorera. Kiedy to zrobiła, powiedział, aby wpisała ad-
res: www.geocities.com/ron_insen/manuscript.doc.exe
Gdy pojawiło się okno dialogowe, poprosił, by kliknęła przycisk Otwórz.
Komputer zaczął pobierać dokument, lecz za chwilę ekran stał się czarny.
Kiedy powiedziała, że coś tu chyba nie działa, odparł:
— O nie, tylko nie to! Miałem ostatnio problemy z pobieraniem plików
z tej strony, ale myślałem, że to już naprawili. No nic, trudno, nie martw się.
Spróbuję pobrać go później w jakiś inny sposób.
Potem poprosił ją o zrestartowanie komputera, aby upewnić się, że dzia-
ła prawidłowo po tym, co się stało. Przeprowadził ją przez etapy ponowne-
go uruchomienia systemu.
Kiedy komputer udało się ponownie włączyć, podziękował jej serdecznie
i odłożył słuchawkę. Anna wróciła do siebie, aby dokończyć pracę.
220
221
Historia Kurta Dillona
Wydawnictwo Millard-Fenton Publishers było entuzjastycznie nastawione
do nowego autora, z którym właśnie miało podpisać umowę — emerytowa-
nego dyrektora jednej z większych firm amerykańskich — i fascynującej hi-
storii, jaką miał do opowiedzenia. Ktoś polecił mu menedżera, który pomo-
że w negocjacjach z wydawnictwem. Menedżer ten nie chciał się przyznać,
że był „zielony” w kwestii kontraktów wydawniczych, więc wynajął starego
znajomego, by ten pomógł mu w zdobyciu potrzebnych informacji. Nie był
to jednak zbyt dobry wybór. Rzeczony znajomy, Kurt Dillon, stosował dość
nietypowe metody w trakcie swoich badań, nie do końca zgodne z zasadami
etyki.
Kurt założył sobie darmową stronę na Geocities na nazwisko Ron Vittaro
i umieścił tam program monitorujący. Zmienił nazwę pliku z programem na
manuscript.doc.exe tak, aby sugerowała dokument Worda i nie wzbudzała po-
dejrzeń. W rzeczywistości wszystko zadziałało o wiele lepiej, niż Kurt się spo-
dziewał; prawdziwy Vittaro bowiem nigdy nie zmienił jednej z domyślnych
opcji systemu Windows, która powoduje ukrywanie rozszerzeń dla znanych
typów plików. Dzięki temu plik wyświetlił się jako manuscript.doc.
Później jego przyjaciółka zadzwoniła do sekretarki Vittaro i zgodnie ze
wskazówkami Dillona powiedziała:
— Jestem asystentką Paula Spadone, prezesa Ultimate Bookstores z Toron-
to. Pan Vittaro spotkał się z moim szefem jakiś czas temu na targach książ-
ki i prosił go o telefon, żeby przedyskutować pewien projekt, którego razem
mogliby się podjąć. Pan Spadone jest często w trasie, więc poprosił mnie, bym
dowiedziała się, kiedy będzie można zastać pana Vittaro w biurze.
Do czasu, gdy udało im się wspólnie ustalić jakiś termin, przyjaciółka Kur-
ta zdołała zdobyć wystarczająco dużo informacji, by napastnik wiedział, kie-
dy pan Vittaro będzie u siebie, co oznaczało również wiedzę o tym, kiedy go
nie będzie. Nie wymagało też jakichś specjalnych podchodów uzyskanie in-
formacji, że sekretarka skorzysta z jego nieobecności i wybierze się na narty.
Przez krótki czas oboje będą więc nieobecni. Doskonale.
Pierwszego dnia ich spodziewanej nieobecności Kurt wykonał dla pewno-
ści telefon, udając, że ma pilną sprawę do pana Vittaro. Recepcjonistka po-
wiedziała:
— Pana Vittaro nie ma w biurze. Jego sekretarki również. Nie wrócą ju-
tro ani pojutrze.
Już pierwsza próba nakłonienia nowego pracownika do postępowania
222
223
zgodnie z jego planem powiodła się. Anna nawet nie mrugnęła okiem, gdy
poprosił ją o pobranie „manuskryptu”, który w rzeczywistości był popular-
nym i ogólnie dostępnym programem monitorującym zmodyfikowanym w ta-
ki sposób, aby następowała cicha instalacja. Dzięki tej metodzie program nie
zostanie wykryty przez żadne oprogramowanie antywirusowe. Z niezrozu-