Podczas tamtych dwu nocy nie wróciła więcej do Świata Snów, ale kosztowały ją więcej wysiłku niźli cokolwiek innego...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- koontz dean r-moonlight bay t 2, korzystaj z nocy — Czy to były oświadczyny? — Tak! — odkrzyknąłem...
- Bój na przebicie był szybki, błyskawiczny, trwał krótko pląs kling, brzęk, zgrzyt - i oto przed oczami hobbita już rozwarła się zbawcza czerń nocy...
- Gdyby tego rodzaju wydarzenie zaszło pierwszej nocy, zaraz pomyślałbym o zmarłych mnichach, lecz teraz najgorszego gotów byłem spodziewać się po...
- — Opowiedz nam, co się zdarzyło zeszłej nocy, Robintonie — poprosił Mistrz Harfiarzy...
- - Nie zniosłabym - powiedziała pewnej nocy, kiedy leżeli spoceni, a Patsy trzymała mu rękę na piersi - gdybyś robił to z kimś innym...
- Śledzili oni również kilka czynników, z którymi ich nastrój mógł być skorelowany, na przykład ilość snu ostatniej nocy oraz pogodę...
- - Katerine Alruddin uciekła ubiegłej nocy - niemalże wypluła z siebie Tialin, a Verin nie potrafiła powstrzymać głośnego westchnienia...
- Podczas gdy d'Artagnan pędził po ulicach i pukał do bram, Aramis przyłączył się do dwóch towarzyszy; wróciwszy do domu d'Artagnan zastał przyjaciół w...
- tylko jeden, podczas gdy żydowscy komuniści dostarczyli, jakże licznych zbrodniarzy, wcale nie mniejszych pod względem rozmiarów zbrodniczości od...
- Podczas tych narzekań, które były zapewne wynikiem rozczarowania i osobistej urazy, wywołanej faktem, że jej stary pracodawca wolał inną, Artur Gride...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Przedtem każdej nocy mówiła sobie, że powinna przestać -to by dopiero było, gdyby ją przyłapano na naruszaniu zakazu tuż przed jego zniesieniem - jednak jakimś sposobem zawsze udawało jej się przekonać samą siebie, że w krótkiej wyprawie nie ma nic złego, pod warunkiem, że będzie naprawdę krótka. Jedynym miejscem, którego konsekwentnie unikała, był obszar między Tel’aran’rhiod a światem jawy, ciemna pustka, po której dryfowały ludzkie sny. Szczególnie zaś unikała go po tym, jak przyłapała się na myśli, że jeśli byłaby naprawdę bardzo ostrożna, to mogłaby na krótką chwilę zajrzeć do snów Gawyna, nie dając się jednocześnie do nich wciągnąć, a gdyby ją nawet wessały, to przecież i tak sny to tylko sny. Musiała przywołać się do rozsądku; jest dorosłą kobietą, nie zaś głupią dzierlatką. Była zadowolona, że nikt poza nią nie wie, jaki zamęt wywoływał w jej myślach ten mężczyzna. Amys i Bair zapewne uśmiałyby się do łez.
Siódmego wieczora przygotowała się do snu wyjątkowo starannie; włożyła świeżą koszulę nocną i tak długo szczotkowała włosy, aż odzyskały naturalny połysk. Wszystko to było zupełnie niepotrzebne, jeśli brać pod uwagę możliwości Tel’aran’rhiod, ale dzięki temu mogła nie myśleć o tym, jak przewraca się jej w żołądku. Tej nocy w Sercu Kamienia miały na nią czekać Aes Sedai, nie zaś Elayne czy Nynaeve. Nie powinno to stanowić żadnej różnicy, chyba że... Wykładany kością słoniową grzebień zastygł w bezruchu. Chyba, że jedna z Aes Sedai wyjawi, iż ona jest tylko Przyjętą. Dlaczego nie pomyślała o tym wcześniej? Światłości, jak bardzo żałowała, że nie może porozmawiać z Nynaeve albo Elayne. Tylko, zreflektowała się, właściwie nie wiadomo, co w ten sposób mogłaby uzyskać, pewna natomiast była, że ten sen o roztrzaskujących się przedmiotach oznacza, że stanie się coś bardzo złego, jeżeli rzeczywiście z nimi porozmawia.
Zagryzła wargę i zaczęła się zastanawiać, czy nie pójść do Amys i nie skłamać, że źle się czuje. Nic poważnego, na przykład lekkie nudności, jednak nie sądzi, aby była w stanie dzisiejszej nocy złożyć wizytę w Tel’aran’rhiod. Po spotkaniu tej nocy miały rozpocząć się jej lekcje, ale... Kolejne kłamstwo i na dodatek tchórzostwo w radzeniu. Nie będzie tchórzem. Nie każdy potrafi być odważny, jednak tchórzostwo zasługiwało na prawdziwą pogardę. Nieważne, co się stanie tej nocy; musi stawić temu czoło, nie ma innego wyjścia.
Zdecydowanym ruchem odłożyła grzebień, zdmuchnęła lampę, a potem wpełzła na siennik. Była dostatecznie zmęczona, by zasnąć bez trudu, ale w razie konieczności znała już sposób na sprowadzanie snu, ewentualnie wejście w płytki trans, podczas którego potrafiła znaleźć się w Świecie Snów i jednocześnie mówić -cóż, mamrotać właściwie - do osoby, która znajdowała się obok jej uśpionego ciała. Ostatnia myśl, jaka nawiedziła ją przed snem, była doprawdy zaskakująca. Poczuła, że nudności minęły.
Stała w wielkiej komnacie o wysokim sklepieniu, wśród lasu grubych kolumn z czerwonego, wypolerowanego kamienia. Serce Kamienia, w Kamieniu Łzy. Złocone lampy na łańcuchach zawieszonych gdzieś wysoko ponad głową. Nie były zapalone, ale, rzecz jasna, światła było tam w bród, światła, które padało zewsząd i znikąd jednocześnie. Amys i Bair były już na miejscu, nie wyglądały inaczej niźli tegoż ranka, wyjąwszy fakt, że ich naszyjniki i bransolety iskrzyły się odrobinę bardziej niźli zwykłe złoto. Rozmawiały cicho, z wyraźną irytacją. Egwene posłyszała jedynie kilka oderwanych słów, jednak dwa z nich bez wątpienia brzmiały: „Rand al’Thor”.
Nagle zrozumiała, że ma na sobie białą sukienkę Przyjętej z ohneżonym lamówką rąbkiem. W tym samym momencie ta zmieniła się w kopię ubiorów Mądrych, pozbawioną jednak wszelkich ozdób. Nie sądziła, aby któraś z kobiet zauważyła, co się stało, względnie zrozumiała, co oznacza ta suknia. Bywało niekiedy, że poddanie się oznaczało utratę mniejszego ji i zdobycie większego toh niźli wybór przeciwny, jednak żaden Aiel nie wziąłby nawet takiej sytuacji pod uwagę, nie próbując wcześniej walczyć.
- Znowu się spóźniają-oznajmiła gniewnie Amys, wychodząc na pustą przestrzeń pod wielką kopułą komnaty. Głęboko wbity w płyty posadzki iskrzył się tam niby-miecz wykonany z kryształu, Callandor z proroctw, męski sa’angreal, jeden z najpotężniejszych, jakie kiedykolwiek wykonano. Rand zostawił go w tym miejscu, aby przypominał Tairenianom o jego osobie, jakby istniała choćby najmniejsza szansa, że zapomną, jednak Amys ledwie musnęła go spojrzeniem. Dla wszystkich pozostałych Miecz Który Nie Jest Mieczem mógł stanowić znak Smoka Odrodzonego, dla niej jednak stanowił jedynie przedmiot niezrozumiałej troski mieszkańców mokradeł. - Przynajmniej możemy mieć nadzieję, że nie będą udawać, iż wiedzą wszystko, podczas gdy my nie wiemy nic. Ostatnim razem zachowywały się znacznie lepiej.
Parsknięcie Bair nawet u Sorilei wywołałoby wzdrygnięcie.
- One nigdy nie zmienią się na lepsze. Proszono je tylko, żeby były tam, gdzie obiecały, oraz żeby dotarły o czasie, który same wyznaczyły, a ich nawet na to nie... - Urwała, gdy po drugiej stronie Callandora stanęło nagle siedem kobiet.
Egwene rozpoznała je, nawet młodą kobietę o zdeterminowanym spojrzeniu błękitnych oczu, którą spotkała już wcześniej w Tel’aran’rhiod. Kim ona jest? Amys i Bair wspominały jej o pozostałych - zazwyczaj bardzo kwaśnym tonem - ale o tej nigdy. Miała na sobie szal z niebieskimi frędzlami; wszystkie miały na sobie szale. Ich suknie zmieniały barwy oraz krój z minuty na minutę, jednak szale nawet nie zamigotały.
Oczy Aes Sedai spoczęły natychmiast na Egwene. Jakby Mądre w ogóle nie istniały.
- Egwene al’Vere - oznajmiła formalnie Sheriam - nakazuje ci się stawić przed Komnatą Wieży. - W tych zielonych oczach lśniło jakieś tłumione uczucie. Egwene poczuła ucisk w żołądku; musiały wiedzieć, że udawała pełną siostrę.