Podczas gdy d'Artagnan pędził po ulicach i pukał do bram, Aramis przyłączył się do dwóch towarzyszy; wróciwszy do domu d'Artagnan zastał przyjaciół w...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- W pewien sposób cieszyła się, że Egwene oraz jej przyjaciółek tu nie ma, cieszyła się, że nie może widzieć ich twarzy, a na nich, być może, piętna...
- 187mo¿emy przyj¹æ jako zasadê, ¿e ka¿dy kraj wymieniony wœród owych affines le¿a³ na zewn¹trz granic tego pañstwa, jako jego „bok" (tatuœ] Kieruj¹c siê t¹ zasad¹,...
- W ciągu trzech pierwszych miesięcy od czasu przeniesienia się do nowej siedziby byłem wciąż bardzo zajęty i prawie nie widywałem mego przyjaciela Holmesa...
- – Zabierzesz stÄ…d te akta, zrobisz gdzieÅ› kopie, rozeÅ›lesz część do przyjaciół i znajomych rozrzuconych możliwie po caÅ‚ych Stanach, a resztÄ™ ukryjesz,...
- Mama nie rozumie, że co innego koledzy, a co innego prawdziwy przyjaciel...
- — Stać! Kto idzie? Wróg czy Przyjaciel Ziemi?— Naturalnie, że PZ...
- * * * — Wiadomość z obozu Charon, towarzyszu admirale — zameldowaÅ‚ porucznik Fraiser i widzÄ…c gest Tourville’a, odczytaÅ‚ jej...
- I CZELADNIK A on, wicie, jeszcze jedno, wicie, ma cierpienie, towarzyszu mistrzu: on się kocha w naszym tym perwersyjnym aniołku tylko temu, co ona jest...
- a żadna ze stron, mimo półminutowej obserwacji, nie wykonała najmniejszego ruchu, choć nie ulegało wątpliwości, że obcy nie żywią przyjaznych zamiarów...
- Tak więc w niedzielę późnym rankiem wysłałem do Akeleya depeszę zawiadamiając go, że przyjadę do Brattleboro w najbliższą środę - 12 września - o ile ten...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- No i cóż - zapytali jednocześnie trzej muszkieterowie widząc czoło d'Artagnana pokryte potem i jego twarz wykrzywioną złością.
- No cóż - zawołał d'Artagnan rzucając szpadę na łóżko - ten człowiek jest chyba wcielonym diabłem.
Znikł jak zjawa, jak cień, jak widmo.
- Czy wierzysz w zjawy? - zapytał Atos Portosa.
- Wierzę w to tylko, co widziałem, a ponieważ nigdy nie widziałem duchów, nie wierzę w nie.
- Biblia - rzekł Aramis - każe nam w nie wierzyć: Cień Samuela pojawił się Saulowi, jest to artykuł
wiary i bardzo byłoby mi przykro, gdybyś powątpiewał o tym, Portosie.
- W każdym razie, czy jest to istota z krwi i kości, czy diabeł, ciało czy cień, złudzenie czy rzeczywistość, ten człowiek urodził się na moje przekleństwo; przez jego ucieczkę tracimy wspaniałą okazję, panowie. Moglibyśmy zdobyć sto pistoli albo i więcej.
- Jakże to? - zapytali Portos i Aramis.
Natomiast Atos, wierny swym obyczajom, zadowolił się pytającym spojrzeniem.
- Planchet - rzekł d'Artagnan do swego służącego, który wsadził właśnie głowę w uchylone drzwi, by usłyszeć co nieco z rozmowy - zejdź do naszego gospodarza, imć pana Bonacieux i powiedz mu, żeby nam przysłał pół tuzina butelek Beaugency; to moje ulubione wino.
- No, no, masz więc otwarty rachunek u gospodarza domu? - zapytał Portos.
- Tak - odparł d'Artagnan - od dziś począwszy. I zapewniam was, że jeśli wino będzie kiepskie, odeślemy je żądając innego.
- Trzeba używać, lecz nie nadużywać - rzekł sentencjonalnie Aramis.
- Mówiłem zawsze, że d'Artagnan jest najtęższą głową z nas czterech - rzekł Atos. Wypowiedziawszy to zdanie, na które d'Artagnan odpowiedział ukłonem, popadł znów w swe zwykłe milczenie.
- Ale o co wreszcie chodzi? - zapytał Portos.
- Tak - wtrącił Aramis - chcielibyśmy wiedzieć, w czym rzecz, drogi przyjacielu, chyba że od twej dyskrecji zależy honor jakiejś damy, w takim razie uczynisz lepiej nie mówiąc ani słowa.
- Bądźcie spokojni - odparł d'Artagnan - niczyj honor nie będzie tu wystawiony na szwank.
Powtórzył wówczas słowo w słowo rozmowę z gospodarzem, dodając, że człowiek, który porwał
żonę Bonacieux, i ten, z którym doszło do utarczki w oberży ,,Pod Wolnym Młynarzem", jest jedną i tą samą osobą.
- Nieźle to wygląda - rzekł Atos skosztowawszy wpierw wina z miną znawcy i dając znak głową, że jest dobre - można będzie wyciągnąć od tego poczciwego jegomościa pięćdziesiąt do sześćdziesięciu pistoli. Trzeba się jednak zastanowić, czy dla tej sumy warto narazić cztery głowy.
- Ale zwróć uwagę - zawołał d'Artagnan - że jest w to wmieszana kobieta, że tę kobietę porwano, że grożą jej, torturują może, a wszystko dlatego, że jest wierna swojej pani!
- Miej się na baczności, d'Artagnanie - rzekł Aramis - zbytnio się przejmujesz losem pani Bonacieux.
Kobieta została stworzona na naszą zgubę i jest przyczyną wszystkich naszych nieszczęść.
Słysząc te słowa Atos zmarszczył brwi i przygryzł usta.
- Nie niepokojÄ™ siÄ™ zgoÅ‚a o paniÄ… Bonacieux - zawoÅ‚aÅ‚ d'Artagnan – ale o królowÄ…. Nie dba o niÄ… król, przeÅ›laduje jÄ… kardynaÅ‚ i biedaczka patrzeć musi, jak jedna po drugiej spadajÄ… gÅ‚owy wszystkich jej przyjaciół.
- Dlaczego więc kocha tych, których nienawidzimy najbardziej, Hiszpanów i Anglików?
- Hiszpania jest jej ojczyzną - odparł d'Artagnan - i nic dziwnego, że kocha Hiszpanów, są dziećmi tej samej ziemi. Jeśli idzie o drugi zarzut, słyszałem, że kocha nie Anglików, lecz jednego Anglika.
- Na honor - rzekł Atos - trzeba przyznać, że ten Anglik jest prawdziwie godzien miłości. Nie widziałem człowieka o wspanialszej postawie.
- Nie mówiąc już o wspaniałości jego stroju - dodał Portos. - Byłem w Luwrze tego dnia, kiedy rozsypał perły; podniosłem dwie i sprzedałem je, każdą za dziesięć pistoli. Czy go znasz, Aramisie?
- Równie dobrze jak wy, panowie, byłem bowiem z ludźmi, którzy w ogrodach Amiens zatrzymali księcia; dostałem się tam za sprawą pana de Putange, giermka królowej. Byłem podówczas w seminarium i zdawało mi się, że król został dość okrutnie potraktowany.
- Co nie przeszkadza, że gdybym wiedział, gdzie jest książę Buckingham - rzekł d'Artagnan -
wziąłbym go za rękę i zaprowadził do królowej, chociażby po to, by rozwścieczyć pana kardynała; w samej rzeczy bowiem, panowie, naszym prawdziwym, jedynym, wiecznym wrogiem jest kardynał i gdyby można było spłatać mu jakąś okrutną sztuczkę, chętnie ryzykowałbym głową.
- I kramarz powiedział ci, d'Artagnanie - podjął Atos - że zdaniem królowej sprowadzono Buckinghama podając zmyślony powód?
- Obawia siÄ™ tego.
- Poczekajcie - rzekł Aramis.
- A o co chodzi? - zapytał Portos.
- Próbuję sobie przypomnieć szczegóły.
- Teraz jestem pewien, że porwanie tej niewiasty z otoczenia królowej wiąże się z wypadkami, o których mówimy, a może również z obecnością pana Buckinghama w Paryżu.
- Temu Gaskończykowi nie zbywa na pomysłach - rzekł Portos z podziwem.
- Bardzo lubię go słuchać - wtrącił Atos - jego gwara mnie bawi.
- Panowie - odezwał się Aramis - wysłuchajcie mnie.
- SÅ‚uchajmy, co powie Aramis - rzekli trzej przyjaciele.
- Byłem wczoraj u pewnego uczonego doktora teologii, zasięgam niekiedy jego rad pomocnych mi w studiach...
Atos uśmiechnął się.
- Mieszka na odludziu - ciągnął Aramis - jego upodobania i zawód wymagają tego. Otóż w chwili, kiedy wychodziłem od doktora...
Tu Aramis urwał.
- No i co? - zapytali słuchacze - co się stało w chwili, kiedy od niego wychodziłeś?