Egzorcysta wyjął z kieszeni manierkę z bimbrem, a z niej wyłowił fiolkę z wodą święconą...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- S¹d Najwy¿szy z kolei zauwa¿a, ¿e prawo do odmowy zastosowania przepisów ustawy, które s¹dy uznaj¹ za sprzeczne z konstytucj¹, wynika z trzech wyra¿onych w niej zasad: jej...
- - A gdzie Natasza?- W ogródku, moja go³¹beczka, w ogródku! IdŸ do niej...
- Dziewczyna na posadzce obciągnęła spódnicę, zasłaniając długie, spracowane nogi, spojrzała na Sefelta, który leżał przy niej uśmiechnięty, drgając w...
- gronie podobnych do niej nowicjuszy Jedi, których wychowywaniem i szkoleniem Posuwanie się na czworakach z ciężkim plecakiem wymagało mnóstwa energii,...
- czyni z jednoznacznie instytucję społeczną, która ma dbać o to, by uczniowie wynieśli z niej tęniezbędną wiedzę i zachowali ją na życie...
- - Gdyby tam miała stale zamieszkać, Poppea pogadałaby o niej z Lokustą, ale przez kilka dni nic jej nie grozi...
- Murzyn szybko wspiął się na najniższą gałąź, stanął na niej, ostrożnie zajrzał w dziu- plę...
- O tym, że otrucie odpadało, Justyna już wiedziała, aczkolwiek nikły cień wahania w niej pozostał...
- treningowym niegrzecznej sprzedawczyni, wiêc skupmy siê na zadaniu, a wkrótcezapewne o niej zapomnimy...
- piel dziecięcia przed zachodem słońca i wodę z niej zaraz wylewając...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
— Wiesz, co to jest? — zapytaÅ‚ spokojnie — H2O Å›w.
— A wiesz, ilu przed tobÄ… przeszmuglowaÅ‚o tu wodÄ™ Å›wieconÄ…? — prychnÄ…Å‚ Boruta. Co można zrobić z takÄ… iloÅ›ciÄ…, jednego diabÅ‚a powierzchownie oparzyć? PoliczyÅ‚eÅ› nas?
Oczy Jakuba spokojnie przetoczyły się po jaskini. Diabły wyłaziły z wszystkich zakamarków, roiły się pomiędzy kotłami. Niektóre wyposażone w skrzydła polatywały pod sufitem. Wszystkie pchały się w tę stronę, widać zainteresowane zajściem. Za nimi przywędrowało jeszcze kilku kapo.
— BÄ™dzie was okoÅ‚o tysiÄ…ca — powiedziaÅ‚ spokojnie.
— Ponad tysiÄ…c trzystu — rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™ Boruta. Na ciebie jednego. Wiesz, ile wody Å›wieconej byÅ› potrzebowaÅ‚? Ze sześć tysiÄ™cy litrów.
Oczy egzorcysty zabłysły.
— Sześć tysiÄ™cy litrów? — powtórzyÅ‚. To da siÄ™ zrobić.
Przechylił fiolkę i jej zawartość skapnęła do kotła. Powierzchnia zalśniła. Woda święcona się nie rozcieńcza.
— Ty ciulu — syknÄ…Å‚ diabeÅ‚. Jak my to teraz zneutralizujemy! A tobie to nic nie pomoże. Bo co, rÄ™kÄ… bÄ™dziesz nabieraÅ‚ i chlapaÅ‚?
Opar pary znad kotła liznął ścianę. Na kamiennym murze pojawiły się natychmiast głębokie wżery.
— BÄ™dÄ™ chlapaÅ‚ — syknÄ…Å‚ Jakub. I to jak.
Boruta spojrzał na Wędrowycza. Nie spodobało mu się spojrzenie błękitnych świńskich oczek egzorcysty. Było harde, wyzywające. Jakby zupełnie nie czuł lęku. A przecież.
— OdsuÅ„ siÄ™ od kotÅ‚a — powiedziaÅ‚ ostro, celujÄ…c w Jakuba widÅ‚ami. To jest absolutnie ostatnie ostrzeżenie.
Naraz dostrzegł, że tamten trzyma w ręce odbezpieczony granat. Zrozumienie uderzyło go jak młot.
— Padnij! — wrzasnÄ…Å‚.
Cytrynka wpadła do kotła. Trzy sekundy później opadła na dno. Zadziałał opóźniacz i zapalnik...
BUUUUM!
W gabinecie Lucyfera zawył alarm. Zapaliło się jednocześnie kilkadziesiąt kontrolek.
— Co do diabÅ‚... — zaczÄ…Å‚, ale zaraz siÄ™ zreflektowaÅ‚. SiadÅ‚ przed terminalem komputerowym i wywoÅ‚aÅ‚ programy kontrolne.
— W polskim sektorze nastÄ…piÅ‚o skażenie wodÄ… Å›wiÄ™conÄ…. Przypuszczalna ilość substancji toksycznej — pięć — sześć tysiÄ™cy litrów — poinformowaÅ‚ go system.
— O cholera — zerwaÅ‚ siÄ™ na równe nogi. SÅ‚użby bezpieczeÅ„stwa chemicznego w stan gotowoÅ›ci! — ryknÄ…Å‚ w sÅ‚uchawkÄ™ interkomu. OgÅ‚aszam czerwony alarm dla caÅ‚ego podkontynentu. Wszystkie jednostki medyczne skierujÄ… siÄ™ natychmiast w rejon sektora polskiego. Szpitale przygotować siÄ™ na przyjÄ™cie rannych.
Rzucił się korytarzem. Przy bramie natknął się na ekipy ratowników. Z wnętrza właśnie wynoszono straszliwie okaleczone czarty. Szereg noszy ciągnął się w nieskończoność. Rozpoznał poparzenia trzeciego stopnia. Tkankę diabelskiego ciała tak mocno ranić mogły relikwie lub woda święcona.
— Starszy ratownik Czortek — zameldowaÅ‚ niski diabeÅ‚, ubrany w kombinezon przeciwchemiczny.
— Raport — poleciÅ‚ Lucyfer.
— Nie wiemy, co siÄ™ staÅ‚o. WyglÄ…da to na ingerencjÄ™ Góry... — diablik spojrzaÅ‚ nerwowo na sufit.
— Niemożliwe, jeszcze jest trochÄ™ czasu do koÅ„ca Å›wiata — mruknÄ…Å‚ Lucyfer, ale na wszelki wypadek sprawdziÅ‚ w kalendarzyku. Tak, to jeszcze Å‚adnych parÄ™ lat — powtórzyÅ‚ uspokojony.
— Nie wiemy, co spowodowaÅ‚o takie zniszczenia. Prawdopodobnie woda Å›wiÄ™cona, w Å›rodku ciÄ…gle unoszÄ… siÄ™ jej opary.
— SkÄ…d tu woda Å›wiÄ™cona!?
— Nie wiemy. Ale byÅ‚o jej naprawdÄ™ dużo.
— Ranni?
— WynieÅ›liÅ›my dotÄ…d ponad trzystu, ale spenetrowaliÅ›my dopiero część jaskini czwartego poziomu. Wielu jest uwiÄ™zionych pod gruzami. Co wiÄ™cej, potÄ™pieÅ„cy rozleźli siÄ™ po caÅ‚ym terenie, zrabowali magazyn z żywnoÅ›ciÄ…, zdobyli broÅ„. W sklepieniu jest dziura, wojska wewnÄ™trzne usiÅ‚ujÄ… bronić...
— DÅ‚ugość szczeliny?!
— OkoÅ‚o dwa kilometry.
— Cementować natychmiast, zanim powierzchniacy zobaczÄ…. Kombinezon dla mnie, poprowadzÄ™ zwiad!
Po chwili Lucyfer na czele kilkunastoosobowego zespołu ratowników wkroczył do wnętrza hali. Wszędzie walały się poprzewracane kotły. Resztki węgli żarzyły się pod nogami. Część sufitu runęła. Oświetlenie nie działo. Szkła reflektorów szybko matowiały, spod sufitu ciągle obrywały się ciężkie krople święconej wody.
— Co tu siÄ™ staÅ‚o? — zapytaÅ‚ po raz kolejny wÅ‚adca. Nikt mu nie umiaÅ‚ odpowiedzieć.
— Może bomba atomowa? — zasugerowaÅ‚ któryÅ›.
— Bzdura, nie narobiÅ‚aby aż takich zniszczeÅ„!
Narzędzia tortur i wymyślne machiny, zniszczone eksplozją, torowały przejście. Zewsząd dobiegały jęki rannych i przywalonych. Zza zaimprowizowanej barykady komuniści obrzucili zwiadowców kamieniami. Dalszą drogę torowała kupa poskręcanego metalu. Runęła kratownica dźwigu. Ratownicy uruchomili palniki acetylenowe. Wszystkie metalowe części nosiły oznaki szybko postępującej korozji. Woda święcona przeżerała piekielne stopy w błyskawicznym tempie. Jeden z diabłów zaczął gwałtownie kichać, a oczy zaszły mu łzami. Musiał wycofać się z rejonu katastrofy. Prawdopodobnie przez drobną nieszczelność kombinezonu przeniknęły do środka opary broni chemicznej, co spowodowało natychmiast silną reakcję uczuleniową.
Koło kotła rozerwanego w wyniku eksplozji, w samym rogu hali, leżał diabeł. Święcona woda spaliła mu skórę i mięśnie aż do kości. Po resztkach szabli i kontusza rozpoznali Borutę. W pierwszej chwili sądzili, że nie żyje, ale oczywiście diabli są nieśmiertelni. Żył, choć był w fatalnym stanie.