œciana beczki za spraw¹ st³oczonych, ha³asuj¹cych i gestykulu-j¹cych cia³...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — WierzÄ™, że ci siÄ™ uda — przyznaÅ‚a, a potem spytaÅ‚a: — A co ze mnÄ…?— Cóż, z tobÄ… to inna sprawa...
- — Co ty tam masz na ekranie? — zapytaÅ‚a Gale, za sprawÄ… widocznej konsternacji Joanny jeszcze bardziej zaciekawiona...
- Uran krytycznie aspektowany zapowiada w tym domu niepowodzenia w sprawach małżeńskich i współżyciu małżeńskim, brak tzw...
- Nawet gdybym miał zamiar powiększyć kompanię, musiałbym wiedzieć znacznie więcej, niż wiem o tobie i twoich sprawach, zanimbym się na coś...
- – Mój przyjacielu, sprawa jest bardzo poważna i możecie narazić siÄ™ na duże przykroÅ›ci, jeżeli ukrywacie cokolwiek przede mnÄ…...
- Że ledwie rzecz zaczęta, i sprawa w tym stanie, W jakim jest chory, kiedy lekarz go nawiedzi I zrobi anagnosin...
- Stamtąd sprawa została przekazana do Filadelfii...
- Sprawa projektowania — inicjalizacja obiektu...
- Rozdział 5...
- Czy piękno jest przymiotem kobiet?1 1 73 0 0 108 1 ff 1 32 1Jest to oczywiście cecha męska...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
W samym k¹cie, tu¿ obok krzaku bzu sta³ pan Korotek, a obok niego ojciec Piotra, mój i jeszcze jacyœ dwaj mê¿-
czyŸni, ka¿dy z kuflem w d³oni.
– Gówno – krzycza³ pan Korotek – gówno mi zrobi¹! Niech brygadzista zajmie siê podzia³em premii, a nie naradami!
– Pewnie – przytakiwa³ mu jeden z nieznajomych. – Co racja, to racja!
Wszyscy tr¹cili siê kuflami i wypili. Mój ojciec wydoby³ z teczki butelkê i dola³ po kolei do ka¿dego kufla trochê wódki.
– Zanim siê upije – zaproponowa³ Szymek – pods³uchajmy, o czym rozmawiaj¹.
Podeszliœmy pod krzak bzu od strony ulicy i stoj¹c w cieniu liœci, chwytaliœmy ich s³owa. Lecz temat widocznie zosta³ wyczerpany, bo pan Korotek odwróci³ siê w nasz¹ stronê, rozpi¹³ rozporek i sika³
na krzak bzu mocnym strumieniem o ¿ó³tym zabarwieniu. Potem odwróci³ siê znów do kompanów, ale nie zapi¹³ rozporka. Nie widzieliœmy tego, ale to, co nast¹pi³o póŸniej, przekona³o nas, jakie mog¹ byæ skutki zaniedbañ w stroju i obyczaju. Któryœ z murarzy, tych samych, którzy pracowali przy zamianie ewangelickiej kaplicy na kino, krzykn¹³ do pana Korotka:
– Te, zapnij se pod szyj¹, bo ci kanarek wyleci – i kupa stoj¹-
cych wokó³ mê¿czyzn zarechota³a z uciechy.
Pan Korotek wychyli³ zawartoœæ kufla do koñca, otar³ usta rêkawem koszuli i odpowiedzia³:
– A tobie, gówniarzu, rêka uschnie!
– Niby dlaczego?
– Bo jak siê krzy¿ zdejmuje z poœwiêconego miejsca, rêka uschnie prêdzej czy póŸniej!
Dalsza wymiana zdañ, uzupe³niana przez pozosta³e g³osy, postêpowa³a coraz szybciej.
175
– To luterska kaplica, niemiecka!
– Luterska, nie luterska, krzy¿ zawsze ten sam.
– Ty te¿ robisz, co ci ka¿¹!
– Patrzcie go, filozof!
– Jak p³ac¹, to robisz!
– Ty za pieni¹dze w³asne gówno byæ zjad³, a co dopiero krzy¿
zdejmowaæ!
– No, no, ostro¿niej trochê!
– Bo co?
– Bo ci, towarzyszu, twój kutas odpadnie!
– Proszê, to z towarzyszem mamy pogawêdkê. Hej! s³yszycie, jak siê towarzysz wyra¿a?
– A nie podoba siê?!
– W partii was ucz¹ zwracaæ siê do starszych?!
– Masz coœ do partii?
– Mam czy nie mam, gówniarzu, grzecznoœci mogê ciê nauczyæ!
– Spróbuj tylko!
– Jak zechcê, to spróbujê!
– Znalaz³ siê zaszczany obroñca wiary, cha, cha!
– Powtórz jeszcze raz!
– Bo co?
– Zapomnisz, kurwa, jak siê mamuœka nazywa³a, i Matka Boska ci nie pomo¿e!
– Zaszczany obroñca Matki… – i tu murarz nie zd¹¿y³ ju¿ do-koñczyæ, bo pan Korotek cisn¹³ w niego pustym kuflem, który przelecia³ nad g³ow¹ przeciwnika, trafiaj¹c w kogoœ przypad-kowego.
Na u³amek sekundy gwar rozmów przycich³. I nagle zawrza-
³o. Kompani trafionego rzucili siê na murarzy, poniewa¿ ci stali najbli¿ej. Murarze, broni¹c kolegi, do³o¿yli nie temu, komu trzeba. Pierœ dotyka³a piersi, piêœæ zderza³a siê z piêœci¹, kufel 176
wali³ po g³owie, noga kopa³a nogê. ¯o³nierze z pobliskich koszar zdjêli swoje ciê¿kie pasy i lali gdzie popadnie. Po chwili walka rozgorza³a równie¿ wewn¹trz baru, o czym œwiadczy³y wylatuj¹ce razem z szybami i futryn¹ kawa³ki potrzaskanego stolika.
Zdezorientowani przechodnie zwalniali kroku, rzucaj¹c pytaj¹ce spojrzenia, ale nawet walcz¹cy nie potrafiliby wyjaœniæ, dlaczego siê bij¹ i po co. Ci¿ba par³a teraz na p³ot i zardzewia³a siatka pêk³a jak papierowy sznurek. Kilkunastu mê¿czyzn upad³o na chodnik.
– Milicja! Milicja jedzie! – krzykn¹³ ktoœ ostrzegawczo. – Ratuj siê, kto mo¿e!
I kiedy od strony Grunwaldzkiej coraz wyraŸniej dochodzi³o wycie syreny, ujrzeliœmy, jak spod kupy pijanych cia³ wype³zaj¹
kolejno pan Korotek, ojciec Piotra i mój i jak szybko umykaj¹
w stronê domu, ¿eby tylko nie zostaæ w kotle, który tu zaraz bêdzie.
Dziêki rozpiêtemu rozporkowi pan Korotek – chocia¿
z podbitym oknem i zakrwawion¹ koszul¹ – by³ w domu przed szesnast¹, a my pó³ godziny póŸniej mieliœmy parabellum i nasze æwiczenia mog³y siê rozpocz¹æ.
Wiêc co by³o na pocz¹tku? Ob³ok kadzidlanego dymu, z któ-
rego wy³oni³ siê nieoczekiwanie Weiser. Dlaczego zamiast opowiadaæ dalej, cofam siê, wracam, powtarzam? S¹ takie zdania, zrozumia³e niby i oczywiste, które przy odrobinie uwagi staj¹
siê nagle pe³ne niejasnoœci, diabelnie powik³ane, a w koñcu ca³kiem nie do pojêcia – zdania wypowiedziane przez ró¿ne osoby, które przypominamy sobie niespodziewanie i które nie daj¹ nam wówczas spokoju.
Co znaczy, na przyk³ad: „Królestwo moje nie jest z tego œwiata”? Proboszcz Dudak t³umaczy³ nam te s³owa niejednokrotnie, niejeden raz s³ysza³em je póŸniej przytaczane przez m¹drzej-szych od niego. Có¿ st¹d, ¿e opatrzono to zdanie tyloma m¹dry-177
mi komentarzami, có¿ st¹d, ¿e wyjaœniono w³aœciwie wszystko, co zawiera? Kiedy czytam je g³oœno albo po cichu, otwieraj¹c bezszelestnie usta, kiedy myœlê o nim raz jeszcze i nie ostatni, ogarnia mnie lêk, przera¿enie, a na koniec rozpacz. Bo nie jest to zdanie oczywiste ani jasne, im wiêcej zaœ o nim myœleæ, tym wiêcej niepewnoœci i czarna dziura bez dna staje przed oczami.