Nie masz też,nie masz żadnego w tym cudu,Kiedy raz na dno,pod obłoki drugiLatając,musi nadweredzić fugi;Wpadszy w najgłębsze na ostatek...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- – Kiedy tylko dotrzemy tam, gdzie majÄ… w miarÄ™ rozwiniÄ™ty przemysĹ‚ – dodaĹ‚ po chwili – bÄ™dziemy musieli sprawić sobie trochÄ™ odtylcowych...
- Kiedy robisz to…82… IDE robi to83Skąd się biorą programy84IDE pomaga Ci kodować86Kiedy zmieniasz coś w IDE, zmieniasz...
- Szli w zupełnej ciszy, w milczeniu pokonywali zalaną martwym światłem drogę, a kiedy po forsownym marszu doszli do Hali Pisanej, zatrzymali się bez...
- Ed siedział właśnie przy biurku w rogu swojego salonu sprzedaży żując pierwsze tego dnia cygaro, kiedy zobaczył dwóch mężczyzn w roboczych koszulach i...
- «Dlaczego wiÄ™c oĹ›miela siÄ™ podejść do kapĹ‚ana za pierwszym razem, kiedy jest caĹ‚kiem nieczysty, a za drugim razem – zbliĹĽyć siÄ™ nawet do...
- Skacz, dziecko, skacz! Od kiedy moja córka Zara umiała już bez pomocy stanąć na stole, na którym zmieniano jej pieluszki, bawię się z nią w...
- nizujących poglądach na temat oczyszczenia i poznania prawdy? Istotnie, kiedy czytamy o tym, co według Pseudo- Dionizego znaczy oczyszczenie napotykamy w...
- Dokładnie w tym samym momencie pociąg silnie zarzucił i Harry rozpaczliwie jął wymachiwać rękoma, kiedy potworna ziejąca w dole czerń ruszyła mu na spotkanie...
- — Chce pan powiedzieć, ĹĽe rurÄ™ zaĹ‚oĹĽono, kiedy nie byĹ‚o jeszcze krateru ani tego wÄ…wozu? — spytaĹ‚em...
- Dorcas wpięła sobie we włosy stokrotkę; kiedy jednak szliśmy wzdłuż kamiennych ścian (ja owinięty szczelnie w mój płaszcz, a tym samym całkowicie...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Któż kiedy Scylle i policzy wstręty
Płochej fortuny na takie okręty,
Gdy malacyi zwabiwszy obłudnej
Smakiem,i z ludźmi razem topi sudny.
Już to jej więzień,kto się z swoim promem
Za takich wiatrów z portu ruszył szumem;
Jej to igrzyska,jej to są zabawy:
Jeszcze nie wypchnie drugi z portu nawy,
Dopiero linę do kotwice skraca,
Gdy go ta pani o skopuł roztrąca;
Drugi na haku ukrytym tak śledzie,
Że go Eolus duży nie dobędzie.
Leda remora inszego zatrzyma,
Aż go na morzu śnieg zajdzie i zima,
I wtenczas by się rad do brzegu kwapił,
Skoro go mrozem twardy lód ułapił:
Późno do wiosła,późno się masz,stary,
Gdyć miasto łodzi śmierć postawi mary.
O,niejednegoż na tej świata toni
Uśpią syreny,ustraszą trytoni;
Wielu przyjaźni,wielu i rozkoszy
Z upatrzonego portu respekt spłoszy.
Lecz na cóż ludzkie zbierać mam przygody?
We mnie tej,we mnie niestatkowi wody
Niech się napatrzy,we mnie niechaj czyta
Każdy,co zwykło potykać rozbita.
Nie trzeba Scylle,Charybdy i fale,
Bo na kogo Bóg dopuścić chce żale,
Niech się od lądu na włos nie oddala,
Potka go smutne rozbicie u pala;
Ledwie że nagi i na desce gołej
Wnidzie,skąd wyście miał,w grobowe doły.
Któż dalszy nad mię wszelkiej był żeglugi?
Domku mojego trzymając się strugi,
Która tak gęste daje przez się brody,
Mniemałem,głupi,że dojdę bez szkody,
Gdzie port każdemu jeszcze przed pieluchy
Na nowym świecie naznaczono suchy;
Ali dziś tonę z całą moją flotą,
Bo to nie żywot u mnie żyć sierotą.
W tobiem żył;w tobie,drogi synu,tonę,
I choć nie wodę,lecz łzy piję słone -
Wiatry i żagle,wota i nadzieje,
Wszytko to morze łez moich zaleje.
PERIOD SZESNASTY
Wielkież ten świat lada co i niegodzien,żeby
Zacz go mieć,tylko ciału temu od potrzeby
Jedna gospoda,karczma,popas i z noclegiem,
Gdzie człowiek,kilkoletnym zmordowany biegiem,
Zaśnie,i ono ciało,jako było z prochu,
Tak się zaś w proch w podziemnym rozsypuje lochu.
Nie każdego tu potka,jako sobie życzy,
Ale jako zapisze komu stanowniczy,
Wczesna albo niewczesna;niech tylko nie kapie,
A obrok choć w pół z sieczką z mej prace był szkapie:
Bo kto go ziarnem karmi,kto go dobrze tuczy,
Z trudnością go osiędzie,z trudnością najuczy,
Często mu się narowi,wierzga,na kieł bierze,
I cóż po tym robactwu przyczyniać wieczerze;
Ani go też zaś nazbyt głodem trzeba wędzić:
Byle wcześnie mógł jeździec noclegu dopędzić.
Toć to ciało jest koniem w nas rozumnej dusze;
Na tym gdy wyznaczone stajanie przekłusze,
Wyjechawszy z noclegu,na walnym popisie
Weźmie zakład zawodu:na niebie,jeśli się
Dobrze sprawi;jeśli nie,jako jej śmierć rzekła
Na ostatniej pościeli,pojedzie do piekła.
O,jakoż tu rzadki gość,raczej go pielgrzymem
Nazwę,żeby tę karczmę,okopciałą dymem,
W jednym gnoju z gadziną,z bydłem,w parsku,w smrodzie,
Chciał porzucić,o lepszej wiedzący gospodzie,
Ba,królewskim pałacu,gdzie na wieki wieczne
Nie dadzą nocy postać promienie słoneczne,
Sami żyją królowie:precz bóle i prace,
Nie znają żalu,grzechu niebieskie pałace.
Nie masz prawie żadnego,wyjąwszy klasztory
(I tam ledwie dziesiąty,bez względu tej skory
Wstępuje;mało co ich cnota -mus,mus wielu
W osobny kąt z świeckiego wygania burdelu)-
Wszyscy ten byt doczesny,ten moment żywota,
Choć krótki i z szczyrego ulepiony błota,
Tak lubią i grunt wszytkich w nim kontentec kładą,
Jakby wierzyli,że stąd nigdy nie wyjadą,
Ciało tuczą,i nie dziw,gdy mu rosłą buje,
Ani jeźdźca na grzbiecie,ani siodła czuje.
Gdzież podróżny tak głupi i utratny,co by
Dla wczasu i jednego popasu ozdoby
Izbę kazał malować i nowy piec stawić,
Wiedząc,że się godziny dłużej nie ma bawić?
A ty zamki zakładasz?o,jakoż ich wiele
W poły nie dorobionych czas grzebie w popiele!
Wsi skupujesz,a drugie chwytasz przez kaduki,
Z ubogim dla zagona prawujesz się sztuki,
Nie podasz żebrakowi biednej chleba skory,
Panosząc,żeby mieli co pić,sukcesory.
Nie widzisz,że cię już,już śmierć za gardło chwyta,
A diabeł długi regiestr twoich grzechów czyta.
Nie ośmdziesiąt,jeśli się komu dadzą dożyć,
Lecz ośmdziesiąt tysięcy śmiem z godziną złożyć;
Nie z godziną,bo i te mogą mieć komputy,
Milijon lat do jednej stosuję minuty
Przeciw wieczności,i to,i to jeszcze mało,
Gdzie sposobu rachunków i liczby nie stało.
Nie da z sobą żadnego wieczność równać czasu,
Nie znajdziesz podobieństwa,dopiero kompasu.
Tak długo,tak,bogaczu,tak długo,tyranie,
Będziesz cierpiał,w siarczystej pokutując wannie.
Przebóg!cóż za szkarada świat trzyma ślepota,
Że śmiertelnego mgnienie,punkt i nic żywota
Drożej cenią niż wieczność:przekładają niebu
Tę karczmę żalu,bólu,łez,grzechu,pogrzebu;
Nie wierzą zmartwychwstaniu,chociaż mówią usty,
Tu,tu wszelkiej uciechy zakładają gusty;
To im niebo,to im raj,gdzie diabeł z swym dworem
Uwija się,jak złodziej jarmarkowy z worem.
Ja,mój Boże,choć płaczę tak wdzięcznego syna,
Płaczę na grzechy:bo te płaczów mych przyczyna.
Ufam twojej litości,że w tej,w tej lepionce
Zaświeci mi po śmierci z moim synem słońce.
PERIOD SIEDMNASTY
Wszytko sen,wszytko mara,cokolwiek tu okiem
Widzisz,co słyszysz uchem.Pijany masłokiem
Człowiecze,we śnie cię myśl i twe serce bawi,
A ty,głupi,rozumiesz,że na istej jawi.
Przetrzy jedno duchowne,przetrzy ze snu,oczy,
Któreć zbytnie staranie o ten żywot mroczy,
A nie da podnieść głowy z grzechowego betu,
Żebyś się wżdy obaczył i postrzegł sekretu,
Czy śpisz;ani cię trąba,człowiecze,ocuci.
Śpi-że,aż ci ostatni zapieją koguci:
Dopieroć płacz i za grzech ruszyła pokuta,
Skoro się Piotr obudził,słyszawszy koguta;
Dopiero,ale późno poznasz i niewcześnie,
Że czymeś był,czym kogo,wszytkoś widział we śnie.
Oto sześciu tysięcy .lat przed tobą księga,
Dalej ani człek,ani świat pamięcią sięga;
Otwórz,patrz i uważaj:widzisz tam Nimrody
Do nieba wysokiego budujące wschody,
Konterfet ambicyi;o,jakoż ich wiele,
Którzy się na podobne sadzili Babele!
Do połowice swojej nie doniósszy dumy,
Spadli;miesza języki,miesza Bóg rozumy.
Widzisz tam w presumpcyjej Antyjochy srogiej,
Herody i,którzy się równo kładli z bogi,