znalazłeś te ulotki...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- znalazÅ‚ i któż zarÄ™czy, czy jÄ… znajdzie? – Prawda jest! Ale gdy Bóg go przez nasze rÄ™ce od Bohuna uwolniÅ‚ i przez tyle niebezpieczeÅ„stw, przez...
- Serce Dawida znalazło się w rozdwojeniu, pod działaniem dwóch sił, mimo iż były one nierówne, ubóstwiał bowiem żonę, tkliwość zaś dla Lucjana ostygła...
- Kiedy St’ven zobaczył, że F’lessanowi drżą ręce, sam pozapinał mu kurtkę na guziki, znalazł jego hełm i założył mu na głowę...
- Wraz z przerzuconymi przez mur jeźdźcami lord znalazł się na wprost formującego się klina ur-podłych...
- - Znalazłem je - powiedział, podnosząc się z ławy z czapką w ręku; dopiero po chwili zauważył, że nie są same...
- Pomieszczenie, gdzie Bazyli znalazł ukrycie w parę chwil później, znajdowało się w magazynie...
- Następnego dnia po pracy wyszedłem z podręcznikiem i znalazłem się pod ich domem...
- W kopercie znalazła trzy kartki maszynopisu spięte spinaczem...
- Pañstwo znalaz³o siê w niezwykle groŸnym po³o¿eniu...
- wózku znalazłem ciepłą czapkę i szal...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Powinni byli nam dać więcej ludzi, doświadczonych ludzi, a nie tę
dwudziestkę zupełnie zielonych rekrutów. Zamiast tego posłali ich do Evaton i na inne
posterunki.
– Odwołałem piesze patrole – oznajmił sucho Lothar. Nie chciał wysłuchiwać skarg na temat
decyzji swych zwierzchników. Wiedział, że wszystko ma swoją przyczynę. Proponuję zatrzymać
ludzi na posterunku i skoncentrować siły.
– Ja, zgadzam się.
– Co z bronią? Otworzyć arsenał?
– Ja, Lothie, rób, co uważasz za stosowne. Zanim znów wyjadę na patrol, chciałbym
porozmawiać z naszymi ludźmi.
– W porządku, Lothie. Powiedz im, że panujemy nas sytuacją. Mają tylko ściśle wypełniać
rozkazy, a wszystko będzie dobrze. Lothar zasalutował i szybko wrócił do sierżanta.
– Sierżancie, proszę wydać broń wszystkim białym członkom obsady.
– Steny? – Sierżant wyglądał na zaskoczonego.
– I cztery zapasowe magazynki na każdego – skinął głową Lothar. – Podpiszę rozkaz w
książce służby.
Sierżant podał mu klucze i poszli razem do arsenału. Otworzyli ciężkie, stalowe drzwi. Steny
umieszczone były rzędem w stojakach wzdłuż bocznej ściany. Małe, tanie pistolety maszynowe z
walcowanej stali wyglądały niemal jak zabawki, ale zabijały dziewięciomilimetrowymi
pociskami parabellum z taką samą skutecznością jak kunsztowne i wypieszczone purdeye czy
solidne mausery.
Nadesłane posiłki rekrutowały się prawie wyłącznie z ludzi tuż po szkole policyjnej, krótko
ostrzyżonych, młodych chłopców o świeżych twarzach i pełnych zapału oczach. Wpatrywali się z
lękiem i podziwem w sławnego kapitana. Lothar przemówił do nich:
– Spodziewamy się kłopotów, dlatego tu jesteście. Wydamy wam steny. Stanowi to samo w
sobie wielką odpowiedzialność i musicie potraktować ją poważnie. Nie róbcie nic na własną
rękę, czekajcie na rozkazy. Kiedy jednak je otrzymacie, działajcie szybko i zdecydowanie.
Lothar zabrał ze sobą jednego z funkcjonariuszy i pojechali w kierunku głównej bramy
osiedla. Stena położył na siedzeniu obok siebie. Było już dobrze po szóstej, ale na ulicach wciąż
panował spokój. Minęli po drodze może pięćdziesięciu ludzi, śpieszących w jednym kierunku.
Ciężarówka naprawcza z poczty czekała przy bramie. Lothar eskortował ją do miejsca, gdzie
przecięto druty. Poczekał, aż monter wespnie się na słup i połączy kable, po czym odprowadził
samochód z powrotem do bramy. Zanim dotarli do szerokiej alei, prowadzącej na posterunek,
Lothar zjechał na pobocze i wyłączył silnik.
Policjant uniósł się na tylnym siedzeniu i zaczął coś mówić, ale Lothar warknął tylko: –
Cicho! – i mężczyzna zamarł bez ruchu. Siedzieli w milczeniu przez kilkanaście sekund,
wreszcie Lothar zmarszczył brwi. Usłyszał delikatny szmer, jakby odgłos szumiącego w oddali
morza. Otworzył drzwiczki i wysiadł z landrovera. Dźwięk przypominał szelest wiatru w
wysokiej trawie. Lotharowi wydało się też, że czuje pod stopami lekką wibrację ziemi.
Wskoczył do wozu, szybko przejechał do następnego skrzyżowania i skręcił w stronę
głównego placu i szkoły. Odgłos narastał, dał się teraz słyszeć poprzez warkot silnika. Lothar
skręcił za następny róg i wcisnął hamulec tak gwałtownie, że landrover zatrząsł się i zarzuciło go
w bok, nim wreszcie stanÄ…Å‚.
Przed nimi całą szerokość ulicy wypełniał zbity tłum. Stali ramię przy ramieniu, szereg za
szeregiem, tysiącami. Kiedy zobaczyli policyjny samochód, w powietrze wzbił się ich potężny
krzyk: – Amandla! – i ruszyli w ich kierunku.
Szok na sekundę sparaliżował Lothara. Nie należał do tych niezłomnych istot, które nie
wiedzą, co to strach. Poznał to uczucie bardzo dobrze, zarówno na hałaśliwym boisku, kiedy miał
zderzyć się na murawie ze zwartym murem muskularnych ciał, jak i na cichych, nocnych ulicach
osiedla, kiedy ścigał niebezpiecznych i bezwzględnych przestępców. Nauczył się panować nad
lękiem, znajdować dziwną radość w pokonywaniu własnych słabości i w bohaterskich
wyczynach. Ale to, co zobaczył teraz, było dla niego czymś zupełnie nowym.
Przyszło mu się teraz zmierzyć nie z ludźmi, lecz z monstrum, z potworem, który miał
dziesięć tysięcy gardeł i dwadzieścia tysięcy nóg, był przeraźliwie rozrośnięty i nieczuły, ryczący
coś niezrozumiale, głuchy na wszystko i bezmózgi. Lothar miał przed sobą tłum i przestraszył się