- Zanosi się na kłopoty, Mały Bracie...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- – Czy to oznacza dla mnie kłopoty?Pani porucznik zaprzeczyła ruchem głowy...
- --- Wódz Czarna Chmura zapewne także przeżywa kłopoty z żonami...
- Entreri nie kłopotał się nawet, by dobić paskudne stworzenie...
- Lecz nagle przy krypcie zapalono kilka smolnych pochodni, które ułożono w mały stos...
- Cziczikow nie tracąc czasu popędził gdzie trzeba...
- organizacyjnej nie posiadającej osobowości prawnej...
- Nawet ludzie, których tam nie było, pamiętali doskonale, co działo się potem...
- choćbyś i mnie miał waszmość tak pochlastać, zawszeć winszuję, winszuję! – Et, dalibyście sobie waszmościowie pokój; bo w rzeczy nie macie się...
- KOBIETY KRÓRE KOCHAJĄ ZA BARDZO 10-11miłość przeradza się w miłość przesadną, gdy partner okazuje się nieodpowiedni, obojętny lub nieprzystępny, a my...
- xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxc
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Tym razem jego rozmówcą był Ganner Rhysode. - Powiedzieć ci coś ciekawego na temat tego wahadłowca? Nie uwierzysz, kto leci na jego pokładzie.
- Ja także w to nie wierzę - dodał Jacen. - Wszystko wskazuje, że to Nom Anor.
ROZDZIAŁ
28
Planeta Talfaglio znajdowała się dokładnie przed dziobem „Sokoła” w odległości mniej więcej trzech lat świetlnych. Oznaczało to, że wszystko, co odbierały oczy Hana, pochodziło sprzed trzech standardowych lat, kiedy jeszcze rycerzom Jedi nie groziła zagłada, a Yuuzhan Vongowie nie ściągnęli księżyca na głowę Chewbaccy. Chociaż Han rzadko żył przeszłością, oddałby życie, aby wepchnąć tamten pomarańczowy promień tam, gdzie się narodził, i dodać życie jednej istoty do życia tysięcy, które ocalił tamtego dnia na Sernpidalu. Nie obwiniał już siebie ani nikogo innego za śmierć Wookiego i nawet przestał żałować, że kogokolwiek ocalił wówczas od śmierci. Pragnął tylko, żeby jego przyjaciel powrócił. Chciał, żeby galaktyka była bezpieczniejsza dla jego dzieci niż dla niego, aby stała się miejscem, w którym mąż i żona mogliby kłaść się spać bez obawy, że o świcie następnego dnia nie zastaną galaktyki na swoim miejscu.
Czasami wydawało mu się, że prosi o zbyt wiele.
Leia, która zwinięta w kłębek drzemała na dostosowanym do rozmiarów ciała Wookiego ogromnym fotelu drugiego pilota, otworzyła oczy i usiadła. Nie wyglądała na zdezorientowaną ani rozespaną, chociaż nie sypiała porządnie, odkąd dowodzony przez Anakina oddział specjalny odleciał w kierunku Myrkra. Prawdę mówiąc, Han również niewiele spał od tamtej pory. Leia naciągnęła na ramiona ochronną sieć i zaczęła zaciskać pasy.
Han uruchomił procedury automatycznego sprawdzania pokładowych systemów i podzespołów, aby obwody „Sokoła” także miały czas obudzić się do życia.
- Co się stało? - zapytał, zwracając się do żony. - Miałaś jakąś wiadomość od Luke’a?
-Nie od Luke’a. - Leia zamknęła oczy i uwolniła myśli, aby porozumieć się z dziećmi za pomocą sposobu, z jakiego Han nigdy nie mógłby skorzystać. - Od Anakina i bliźniąt. Znajdują się teraz w samym środku. Zagraża im jakieś niebezpieczeństwo. - Umilkła i dopiero po kilku chwilach dodała: - Przypuszczam, że wkrótce nasza kolej.
Han wyciągnął rękę, aby włączyć interkom, ale przypomniał sobie, kto będzie obsługiwał działka, i odwrócił głowę. Jak się spodziewał, oboje Noghri stali bez słowa w tylnej części sterowni.
- Zajmijcie się obsługą działek i poinformujcie See-Threepia, żeby się przypiął - polecił. - Zamierzamy pomóc Calrissianowi i Dzikim Rycerzom w polowaniu na yuuzhańskiego yammoska. Kiedy Corran wyda rozkaz do ataku, może się zrobić gorąco.
Oboje Noghri bez słowa pokiwali głowami, odwrócili się i zniknęli na korytarzu. Han przyglądał się im, dopóki nie wyszli, trochę zaniepokojony mrocznym cieniem, jaki pojawiał się w ich czarnych oczach, ilekroć szykowali się do walki. Nadal jednak był im bardzo wdzięczny. W ciągu ostatnich piętnastu lat istoty rasy Noghri ocaliły życie Leii niezliczoną liczbę razy i rzadko pozostawiały ją bez ochrony, co Han nie zawsze mógł powiedzieć o sobie. Wciąż jeszcze nie potrafił zrozumieć, co napadło go po śmierci Chewbaccy i dlaczego, rozpaczając po stracie przyjaciela, postanowił odciąć się od żony i dzieci.
- Przypomnij mi, żebym im podziękował - powiedział, zwracając się do żony.
- Już dziękowałeś - przypomniała Leia. - Co najmniej kilkanaście razy.
Han obdarzył ją łobuzerskim uśmiechem.
- Tak, ale nigdy nie usłyszałem w odpowiedzi: proszę bardzo - odparł.
Pierwszy raz od wielu dni Leia się roześmiała. Chwilę potem z odbiornika komunikatora rozległ się głos Corrana Homa.
- Pobudka, moi drodzy. Dalekosiężne sensory wskazują, że do systemu planety Talfaglio wlatuje szturmowa flota Yuuzhan Vongów.
Leia przycisnęła umieszczony na bojowym kombinezonie męża guzik systemu uniemożliwiającego rozhermetyzowanie.
- Boję się, Hanie - powiedziała.