Zalecał referendarz jak największe umiarkowanie i cierpliwość, a gdy ochmistrzyni uskar- żać się zaczęła na niedostatek, zaręczył, że prymas111,...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Nie miał czasu myśleć teraz o więźniu, bo gdy kilku ludzi zabrało się do rozbierania martwych kompanów, kłócąc się przy tym o łupy, reszta zaczęła...
- - Wy, Ukraińcy, zawsze sobie dziwne miejsca na obronę ojczyzny wybieracie!Stopniowo gdy wino zaczęło działać ich rozmowa wkraczała na coraz bardziej...
- – Czy wezwać Chłopców Twardzieli?– Nie, niech robią to, co zaczęli...
- Upakowanie materii żywej w osobne nośniki stało się cechą tak uderzającą i dominującą, że gdy na scenie pojawili się biologowie i zaczęli zadawać pytania na...
- a oficjalnym Kocioem, reprezentujcym Papiestwo, zaczy zarysowywa si rozbienoci, ktre zczasem przeksztaciy si nawet w otwart wrogo...
- Małgorzata odwiesiła słuchawkę i jednocześnie w sąsiednim pokoju rozległo się drewniane kuśtykanie i coś zaczęło dobijać się do drzwi...
- Ponieważ niósł jej kosz, nie pozostawało jej nic innego, jak czekać, więc przystanęła i zaczęła go obserwować...
- Milicję po tym drugim doświadczeniu zaczęłam kochać rzetelnie, porządnie i trwale...
- Pani Bogusi na dole, mimo atencji wielbiciela, zaczęło coś przeszkadzać...
- ła grill i zaczęła kroić miękki ser, gdy wszedł...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
W tym wszystkim, co tu przynosił Czarnkowski, było trochę prawdy, ale niecała. Królew-
na nie czuła jeszcze i nie widziała tego; jakimi ją strażami obstawiono, jak każdy krok jej był
pilno badany. Panowie senatorowie, naówczas w Warszawie będący, w pierwszej chwili po-
płochu przewidywali że Anna zechce sobie nadać zbyt przeważną rolę, że może opanować
owe skarby tykocińskie, na które i Litwa, i Korona zęby ostrzyły, otoczyć się partią, uchwycić
przewagę, pokierować elekcją, narzucić im pana. Lękano się jej energii, chociaż dowodów jej
nie dała jeszcze.
Pierwszy Talwosz, który biegał, podsłuchiwał, wywiady wał się, szpiegował, doszedł do
tego, iż Annę chciano koniecznie tak ścisłą otoczyć strażą i dozorem, aby kroku samowolnie
uczynić nie mogła. Pierwszy też on przybiegł przelękły donieść jej o tym.
— Miłościwa Pani — rzekł żywo — z pomocą referendarza, jeżeli on istotnie wiernym
jest, trzeba się temu opierać a nie dać się uczynić niewolnicą. Wiem na pewno, że Miłość Wa-
szą chcą z Warszawy wyprawić, do jej boku dodać senatorów, którzy by z oka nie spuszczali;
z Warszawy pod pozorem powietrza wysłać do Płocka lub do Łomży. Mówią, że nawet po-
słańców i listy będą przejmować, aby bez wiedzy senatorów nic z tych nie wyszło ani do
Sztokholmu, ani do Brunświku.
111 p r y m a s — mowa o Jakubie Uchańskim (1501—1581); był on kolejno sekretarzem
królewskim (Zygmunta I), kanonikiem krakowskim, biskupem chełmskim, kujawskim, od r.
1562 arcybiskupem gnieźnieńskim; po śmierci Zygmunta Augusta odegrał wybitną rolę w
życiu politycznym
65
Królewna zbladła słuchając, lecz tak bardzo teraz już zastraszyć się nie dała. Pomyślała
chwilę.
— Sprobujmyż — odezwała się — czy ja jeszcze wolną jestem lub nie. Każ waszmość
kolebki i woźniki112 przygotować, pojadę do Błonia. Wprawdzie dwór tam niezbyt wygodny,
ale ja o to nie stoję wielce. Zobaczymy, czy mnie kto wstrzymać się pokusi.
Talwosz pobiegł wydać rozkazy.
Natychmiast dano o tym znać referendarzowi i innym senatorom, zrobił się ruch pewien,
naradzano się, biegano, ale postanowiono nie trwożyć królewnej, stawiając jej przeszkody do
wyjazdu. Nazajutrz jechała do Błonia.
Talwosz, który wił się i kręcił, aby coś pochwycić i przestrzec, dowiedział się tymczasem,
że dwaj Francuzi, wysłani przez królowę matkę z Paryża, starali się w sekrecie dostać do
królewnej i u niej mieć posłuchanie. Wahał się, czy ma o tym oznajmić królewnie lub nie, i w
niepewności tej nie wiedząc, jak sobie radzić, udał się do Dosi Zagłobianki. Nikt. ani nawet
ona nie wiedziała stanowczo, kogo sobie życzyła Anna: cesarzewicza Ernesta czy francuskie-
go Henryka, ale przenikliwe oko kobiety odgadło, do czego się królewna nie przyznawała.
W Błoniu więc, gdy Talwosz odpoczywał, nimby się znowu na zwiady puścił do Warsza-
wy, Dosia poszła do swej pani, tak się wyrachowawszy, aby jej Żalińska podsłuchać i prze-
szkodzić nie mogła.
— Królowo moja — rzekła, przyklękając przed nią i całując jej ręce — Talwosz przybył z
Warszawy, ale to, co z sobą przywiózł, tylko Waszej Miłości może być wiadomym. Są po-
słowie z Francji od królowej matki do was, którzy by się potajemnie z Miłością Waszą wi-
dzieć i rozmówić potrzebowali.
Zagłobianka, spojrzawszy na swą panią, spostrzegła na jej licu tak żywe poruszenie, w któ-
rym mimo woli się radość przebijała, a razem taki przestrach, iż ją to potwierdziło w domy-
słach.
— A! Na Boga! — odezwała się, głos zniżając, królewna i pochylając się do Dosi. — Ja o
tym wiedzieć nie powinnam. Lękam się o nich. Gdybym nawet chciała i dozwoliła, niepo-
dobna, ażeby potrafili się do mnie dostać nie postrzeżeni. Ty wiesz, żeśmy otoczone strażami.
Niespokojna wstała Anna.
— Co tu począć? Co począć? — zawołała. — Ja im nic, nic ułatwić nie mogę. Niech Tal-
wosz strzeże się też, bo co on uczyni, to na mnie spadnie, ja odpowiadam za niego. Bez pa-
nów senatorów wiedzy mnie osobno nie wolno widzieć nikogo. z nikim się układać! Ty
wiesz, że nawet do sióstr listu przesłać mi nie dają i jeśli referendarz ich nie przekradnie, na-
wet do nich pisać nie mogę. Ale sąż pewnie ci posłowie?
— Talwosz nawet wiedział ich nazwiska — dodała Dosia. — Ostrożnie bardzo starali się
tu przekraść, lecz widać, że mieli trudności, gdy dotąd się nie zgłosili.
Anna łamała ręce i rozważała, co ma czynić. Mówiła sama w sobie:
,,Potrzeba tę niezmierną bojaźń senatorów ukołysać, choć na pozór będąc w początkach im
posłuszną. Wyrzec się więc podróży na pogrzeb do Knyszyna, aby się nie obawiali tam pozy-
skania serc i skupienia wiernych nam koło mnie.”
Po namysłach królewna kazała zalecić Litwinowi, aby ostrożnym był i do niczego się nie
mięszał czynnie, a wszystko miał na oku. Sprowadzono go wreszcie na chwilę do Anny, w
chwili gdy się wtargnięcia i podsłuchania Żalińskiej nie obawiano.
— Talwoszu mój — odezwała się Anna — niech ci Bóg płaci za twoje serce dobre i wier-
ne posługi; nie opuszczaj ty mnie, ale nie daj się złapać na żadnej niemiłej senatorom impre-
zie. Musimy ich uspokoić. Widzisz, jak czuwają nade mną, jak gdybym nieprzyjacielem była!
112 W pierwodruku niewątpliwie mylnie wydrukowano zamiast „woźniki”, czyli konie po-
ciągowe — „mozaiki”, co nie miało sensu.
66
— Niech Miłość Wasza tylko — rzekł Talwosz — zbytniej im uległości nie ukazuje ani
nadto posłuszeństwa. Swoją wolę powinna pani nasza mieć i swą godność zachować. Senato-
rowie dobrze czują, co znaczy dziś dziedziczka tronu ze krwi i dlatego się jej obawiają. Wa-
sza Miłość masz potęgę wielką. Nie trzeba się dać krępować.
Słuchała królewna. Talwosz, ucałowawszy jej ręce, zawinął się i pod pozorem rzeczy po-
trzebnych, zapomnianych na zamku w Warszawie, puścił się zaraz z Błonia do Warszawy.
Nazajutrz przybywał Czarnkowski, zawsze jako przyjaciel i sługa najwierniejszy, chociaż