Z kieszeni na brzuchu wyjęła kawałek nylonowej linki i przewlokła ją przez otworek nad napisem CHUBB...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- W jakiej więc mierze obiektywny jest uzyskany przez nas opis świata, w szczególności - opis świata atomów? Fizyka klasyczna opierała się na przekonaniu (może...
- Istotne jest, iż te dokumenty obejmują okres wykraczający poza ramyczasowe działania obecnego Parlamentu, a tym samym poza okres sprawowania władzy przez...
- Chciałabym mękę waszej pracy pić przez rurkę, jak komar krew hipopotama - o ile to możli-we w ogóle - i przemieniać na moje idejki, takie piękne, takie motylki,...
- Ulice Mardecin wybrukowane były granitowymi płytami, wytartymi przez całe pokolenia stóp i kół wozów, wszystkie zaś budynki zbudowano albo z cegły, albo z...
- ver appetebat, cum Hannibal exhibernis movit; c) cum explicati-vum lub coincidens = gdy, skoro,przez to, ¿e (z tym¿e trybem i cza-sem, jaki jest w zdaniu...
- cz¹stki (przed zmierzeniem jej cech), która nie znajduje siê nigdziew przestrzeni i czasie? Jeœli za jeden obiekt uwa¿aæ to, co jestopisywane przez jeden wektor...
- Odwróci³ siê ty³em do œwiat³a reflektora i os³aniaj¹c oczy przed blaskiem bij¹cym mu spod nóg, spróbowa³ zajrzeæ w kryszta³ow¹ g³êbinê jak przez lód, który skuwa jezioro...
- Przez jakiś czas obserwowałem ich i może dlatego, że byli nowi, patrzenie na nich sprawiało mi przyjemność; przy nich czułem się bezpieczny...
- 2asmienia jednostki czy dominacji nad ni¹, lecz w celu ochrony praw zagro¿onych przez inne instytucje spo³eczne: Jednym z najtrudniejszych aspektów spo³ecznego...
- uśmierzyć bizony, gdy klatki przez dłuższy czas pozostaną odkryte?Tymczasem orszak zbliżył się do pierwszej klatki, przy której trzymało...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Zawiązała supeł i zawiesiła klucz na szyi.
- Mówił, że cały czas nawijali, jak bardzo są staromodni z tym dziewiętnastowiecznym sprzętem. Na ekranie w tej kukiełkowej dziurze wyglądał całkiem jak Finn. Gdybym nie uważała, mogłabym pomyśleć, że to naprawdę Finn. - Wyświetlacz błysnął odczytem czasu; cyfry lśniły na tle szarej żelaznej szafy. - Powiedział, że gdyby stali się tacy, jak chcieli, wydostałby się już dawno. Ale nic z tego. Spieprzyli robotę. Przez takie dziwolągi jak 3Jane. Tak o niej mówił, ale chyba ją lubi.
Odwróciła się, otworzyła drzwi i wyszła, muskając palcami szorstką kolbę tkwiącego w kaburze strzałkowca.
Case przeskoczył.
Kuang Grade Mark XI rósł.
- Jak myślisz, Dixie, to podziała?
- A czy niedźwiedzie srają w lesie? - Płaszczak przepchnął ich przez migotliwe warstwy tęczy.
Coś mrocznego formowało się w rdzeniu chińskiego programu. Gęstość informacji przekraczała możliwości włókien matrycy, generując hipnagogiczne obrazy, ledwie widoczne kalejdoskopowe błyski ześrodkowane w srebrzystoczarny punkt ogniska. Case obserwował, jak pędzą po półprzezroczystych płaszczyznach dziecięce symbole zła i pecha: swastyki, czaszki ze skrzyżowanymi kośćmi, kostki błyskające oczami węży. Gdy spoglądał wprost w punkt zerowy, nie dostrzegał żadnych konturów. Dopiero po dziesięciu szybkich rzutach oka, na skraju pola widzenia pochwycił kształt rekina, Iśniący jak obsydian, z czarnymi lustrami boków odbijającymi dalekie, słabe światła, nie mające żadnych powiązań z matrycą wokół nich.
- To jest żądło - wyjaśnił konstrukt. - Przejedziemy na nim, kiedy Kuang zewrze się ciasno z rdzeniem Tessier-Ashpool.
- Miałeś rację, Dixie. Można ręcznie przełamać blokadę, która utrzymuje Wintermute'a pod kontrolą. O ile on w ogóle podlega kontroli.
- On - powtórzył konstrukt. - On. Uważaj na to.Wintermute to rzecz. Ile razy mam ci powtarzać.
- To kod. Słowo. Tak powiedział. Ktoś musi je wymówić przed dziwacznym terminalem w pewnym konkretnym pokoju, kiedy my będziemy się zajmować tym, co nas czeka za lodem.
- Masz trochę czasu, mały - odparł Płaszczak. - Nasz Kuang ma tempo wolne, ale równe. Case się wyłączył.
Maelcum patrzył na niego niespokojnie.
- Przed chwilą byłeś martwy, chłopie.
- Bywa - odparł. - Zaczynam się już przyzwyczajać.
- Igrasz z ciemnością, chłopie.
- Wygląda na to, że to jedyna rozrywka w tym mieście.
- Na miłość Jah, Case-mruknął Maelcum i wrócił do modułu radiowego. Case spoglądał na jego splątane włosy, na powrozy mięśni na karku.
Włączył się znowu.
I przeskoczył.
Molly biegła lekkim truchtem wzdłuż jakiegoś korytarza, być może tego samego, co poprzednio. Oszklone gabloty zniknęły i Case uznał, że znalazła się bliżej ostrza wrzeciona. Grawitacja słabła. Po chwili Molly poruszała się płynnymi skokami po falistym zboczu dywanów. Lekkie ukłucie w nodze...
Korytarz zwęził się nagle, zakręcił, rozdzielił.
Skręciła w prawo i ruszyła w górę po niesamowicie stromych schodach. Bolała ją noga. Strop obejmowały powiązane, zwinięte kable niby barwne sploty nerwów. Plamy wilgoci znaczyły ściany.
Dotarła do trójkątnej platformy i stanęła, rozcierając udo. Znów korytarze, wąskie, o ścianach pokrytych dywanami. Prowadziły w trzy strony.
W LEWO.
Wzruszyła ramionami.
- Najpierw siÄ™ rozejrzÄ™, dobra? W LEWO.
- Spokojnie. Mamy czas. - Weszła w korytarz prowadzący w prawą stronę.
STOP.
WRÓĆ.
ZAGROŻENIE.
Zawahała się. Zza półotwartych dębowych drzwi na końcu tunelu dobiegł głos, hałaśliwy i niewyraźny, jak głos pijanego. Case miał wrażenie, że słowa są francuskie, choć były zanadto bełkotliwe. Molly zrobiła krok, potem drugi, wsunęła dłoń pod kombinezon, by dotknąć kolby. Kiedy weszła w pole działania przerywacza neuralnego, w uszach zadzwonił delikatny, coraz wyższy ton, który przypominał Case'owi odgłos jej strzałkowca. Padła do przodu, uderzając czołem o drzwi. Potem leżała skręcona na wznak, z otwartymi, rozogniskowanymi oczami. Nie oddychała.
- Cóż to? - odezwał się bełkotliwy głos. - Bal maskowy?
Drżąca dłoń wsunęła się pod klapę kombinezonu, odnalazła strzałkowiec, wyszarpnęła.
- Wejdź, moje dziecko. No, już.