Porucznik zgasił silnik, pojąwszy od razu, że coś tu jest nie w porządku...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Program komputerowy jest sekwencją rozkazów, które muszą być wykonane w określonym porządku, zaś wynik działania rozkazu często zależy od wyniku...
- tego, mając na uwadze przestrzeganie dyscypliny (takie pojęcie nie mieściło się w ich umysłach) ani nawet zachowanie porządku...
- W każdym razie Thrower wziął się w garść, podciągnął spodnie, zapiał je porządnie, a potem wrócili do domu...
- * * * — Wiadomość z obozu Charon, towarzyszu admirale — zameldowaÅ‚ porucznik Fraiser i widzÄ…c gest Tourville’a, odczytaÅ‚ jej...
- Żadne z nich nie spoglądało na porucznika Ajaxa wrogo, ale admirał Harrington w ogóle rzadko tak na kogoś spoglądała, a nie na darmo nosiła...
- N/D Dopuszczalne eksploatacja się i upadek osób - urazy w bne Zachowanie ładu i porządku na drogach dojścia oraz właściwych...
- Zdarzy³o siê wiêc, i¿ jednego razu zaszed³ do œwi¹tyni gagatek z tych rodu, dziêki którym rzecz posz³a w mowie, ¿e warszawiak w pracy, a wilk u p³uga, to jednaka przys³uga...
- Milicję po tym drugim doświadczeniu zaczęłam kochać rzetelnie, porządnie i trwale...
- Czemu wiÄ™c pÅ‚akaÅ‚a? ObawiaÅ‚ siÄ™ jednak, Åœe jeÅ›li bÄ™dzie próbowaÅ‚ nalegać, tylko - Nie musi mi pani od razu odpowiadać –uspokoiÅ‚ jÄ…...
- – Czy to oznacza dla mnie kÅ‚opoty?Pani porucznik zaprzeczyÅ‚a ruchem gÅ‚owy...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
W oddaleniu od matki Mizi zaczynał odzyskiwać bystrość umysłu.
- Skąd wiesz? - spytał. - I dlaczego chce zmienić?
- Niech ona lepiej sama panu powie. Mnie się trochę pomyliło, bo jakoś więcej jest tego, niż było na początku. Ona zaraz tu będzie.
Rzeczywiście, w chwilę potem ukazała się Janeczka.
- Nie mamy ani chwili czasu - oznajmiła. - Oni tam już czekają, żebyśmy wyszli z tej łazienki. Wcale nie chciałam wprowadzać władzy w błąd, ale musiałam to wszystko powiedzieć, bo ta cała Mizia i jej matka słuchały. Żadnej kradzieży nie było, ani żadnych brylantów, ani pożaru. W ogóle nic nie było, sama to wymyśliłam.
Porucznik przyjrzał się jej z namysłem i bardzo uważnie.
- Po co? - spytał krótko.
- Żeby zająć Mizię. Mamy ją na głowie z uprzejmości i musimy się z nią czasem użerać, a to jest nie do wytrzymania. W ogóle pan sobie nie wyobraża, co to jest!
Porucznikowi stanęła przed oczami matka Mizi. Jeżeli córka jest do niej podobna...
- Chyba mogę to sobie wyobrazić - rzekł z przekonaniem. - Co dalej? Dlaczego musiałaś ją zajmować brylantami?
- Bo na nią nic innego nie działa. Zrobiła straszne piekło w porcie, zobaczyła ryby i zaczęła uciekać, no więc chciałam ją jakoś uspokoić, żeby trochę posiedziała... I nic innego mi do głowy nie przyszło, tylko te brylanty.
- Żeby posiedziała... Czekaj. To znaczy, że ona przestraszyła się ryb?
- Przestraszyła...! - prychnęła Janeczka. - O mało nie zwariowała ze strachu!
- I zaczęła uciekać?
- Jeszcze jak!
- A ty ją chciałaś zatrzymać?
- No właśnie, chciałam...
- Po co?
Janeczka odrobinę zawahała się przed odpowiedzią.
- Żeby się uspokoiła. Bo ona leciała z zamkniętymi oczami. Pomyślałam, że jeszcze sobie coś zrobi i potem będzie na nas...
- A nie prędzej by się uspokoiła w większej odległości od tych ryb?
- Możliwe, że prędzej, ale nie mogłam przecież uspokajać jej w biegu! Kazali nam się nią opiekować. A te brylanty od razu ją zajęły i zaczęła wypytywać co dalej. No więc musiałam jej opowiedzieć dalszy ciąg...
- I wszystko zmyśliłaś?
- Wszystko! Trochę było z jednej książki, którą dawno czytałam.
- Rozumiem. Ale zwracam wam uwagę, że doniesienie o kradzieży złożyła nie ona, tylko jej matka...
- A skąd ja miałam wiedzieć, że ona to opowie swojej matce! - zdenerwowała się Janeczka. - I że ta matka uwierzy! Nasza by nie uwierzyła!
Porucznik myślał przez chwilę, po czym nagle zwrócił się do Pawełka.
- A ty, gdzie byłeś w czasie tego posiedzenia?
- W porcie - odparł Pawełek ostrożnie. - Przy łodziach z rybami.
Porucznik znów się zastanawiał przez chwilę.
- W porządku. Źle zrobiłem, że nie zabrałem was na rozmowę w cztery oczy, ale trudno, przepadło. Bardzo was przepraszam...
- Nic nie szkodzi - powiedziaÅ‚a Janeczka wspaniaÅ‚omyÅ›lnie. – Tylko niech pan nas teraz nie wsypie. My to panu mówimy poufnie.
- Jasne, to się samo przez się rozumie. To teraz powiedzcie mi tylko, skąd wzięliście tego człowieka z ciasno osadzonymi oczami, z odstającymi uszami i z łysiną na czubku głowy. I z kim on naprawdę rozmawiał.
Na dość długą chwilę zapanowała cisza. Brat i siostra pojęli nagle, że sprawa zgrzyta. Wcale nie chodzi o idiotyczne brylanty Mizi, tylko o coś znacznie poważniejszego. Wplątali się w to, nie mogą się przyznać, a porucznik chyba za dużo wie. Milczeli. Porucznik także milczał, wsparty o kierownicę motoru. Dwa psy stały cierpliwie na drodze, uporczywie udając, że się nawzajem nie widzą.
Janeczka zdobyła się wreszcie na odpowiedź.
- Ja takiego widziałam - wyznała niepewnie.
- Gdzie?
- Właśnie tam, w porcie. Jak siedziałam z Mizią. Przyleciał i wsiadł do samochodu, ale on nie ma z tym nic wspólnego i w ogóle nie wiem, kto to jest. Wcale nie widziałam, żeby z kimś rozmawiał.
- A ty widziałeś? - zwrócił się ostro porucznik do Pawełka.
Pawełek już wcześniej postanowił mówić wyłącznie prawdę, chociaż niekoniecznie całą.