"Pewnie chcą tylko, żeby im podać herbatę"...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Czy to ojczyzna moze byc kiedyniekiedy, byc i nie byc na przemian? Ojczyzna moze byc tylko kraj stanowiacy nieprzerwalnie teren historyczny narodu, i to teren centralny...
- Najczęściej wolno ci tylko kopiować pliki z serwera, ale często możesz także kopiować własne pliki na serwer do specjalnie w tym celu utworzonego katalogu...
- – Kiedy tylko dotrzemy tam, gdzie mają w miarę rozwinięty przemysł – dodał po chwili – będziemy musieli sprawić sobie trochę odtylcowych...
- Już dawniej kilka razy udało mi się wślizgnąć między Żydów pracujących we dnie poza gettem; kontrola nie była ścisła, chyba tylko wariat pchałby...
- Przez chwilę wahała się - to, co chciała zrobić, nie było zakazane przez zwyczaj, ale mógł dokonać tego tylko ktoś bardzo poruszony, w sytuacji, która go...
- się krew we mnie rozgrzeje, zapomnę, żeś kobietą i piękną! Zaprawdę, mogę ujrzeć tylko szpiega, co tym dla mnie wstrętniejszy, że jego panem Rzymianin!...
- „Jakie to miłe, że wszystko, na co tylko mamy ochotę, możemy zanieczyścić pewnymi substancjami, takimi jak: tlen, ozon, azot, argon albo parą czy jakąś biotą...
- Mimo to na ich widok czterej Neimoidianie nie tylko nie opuścili posterunku przed drzwiami apartamentu wicekróla, ale opuścili broń w geście ostrzeżenia...
- tylko jeden, podczas gdy żydowscy komuniści dostarczyli, jakże licznych zbrodniarzy, wcale nie mniejszych pod względem rozmiarów zbrodniczości od...
- I CZELADNIK A on, wicie, jeszcze jedno, wicie, ma cierpienie, towarzyszu mistrzu: on się kocha w naszym tym perwersyjnym aniołku tylko temu, co ona jest...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Nie, tego wieczora przypadała kolej na Aviendhę.
Przez jakąś chwilę zastanawiała się, czy nie wdziać pończoch, ale ostatecznie zdecydowała się włożyć buty. Mocne buty, stosowne na Pustkowie; z jedwabnymi kamaszami, które nosiła w Łzie, musiała się raczej rozstać.
- Jak się nazywasz? - spytała, starając się być towarzyska.
- Cowinde - padła posłuszna odpowiedź.
Egwene westchnęła. Próbowała nawiązywać przyjazne stosunki z gai'shain, ale oni na to zupełnie nie reagowali. Nie miała w życiu okazji, by przywyknąć do posiadania służby, choć oczywiście gai'shain nie byli tak do końca służącymi.
- Byłaś Panną?
Szybki. zapalczywy błysk ciemnoniebieskich oczu kobiety powiedział jej, że zgadła, szybko jednak ich spojrzenie na powrca utkwiła w ziemi.
- Jestem gai'shain. Co było przedtem i będzie potem, nie jest teraz, a tylko to się liczy.
- Z jakiego szczepu i klanu jesteś? - Normalnie nie należało o to pytać, nawet. gai'shain.
- Służę Mądrej Melaine ze szczepu Jhirad, z Goshied Aiel.
Egwene, zastanawiająca się właśnie, który z dwóch kaftanów wybrać, ten z brązowej wełny czy pikowany z niebieskiego jedwabiu, który kupiła od Kadere - kupiec wyprzedał wszystko, co miał na swoich wazach, żeby zrobić miejsce dla znalezisk Moiraine, i to po wyjątkowo okazyjnych cenach znieruchomiała, aby spojrzeć z ukosa na kobietę. To nie była właściwa odpowiedź. Słyszała, że niektórych gai'shain ogarniała swego rodzaju apatia; gdy upływał ich podyktowany obyczajem rok i jeden dzień, jakby po prostu nie chcieli zdjąć szaty.
- Kiedy się kończy twój czas? - spytała.
Cowinde pochyliła się jeszcze niżej, objąwszy rękoma kolana. niemalże zwinęła się w kłębek.
- Jestem gai'shain.
- Ale kiedy będziesz mogła wrócić do swego szczepu, siedziby?
- Jestem gai'shain - ochryple oznajmiła kobieta, mówiąc jakby do dywaników, które znajdowały się tuż przed jej twarzą. - Ukarz mnie, jeśli ta odpowiedź wywołuje twe niezadowolenie, ale innej ci podać nie mogę.
- Nie bądź głupia - skarciła ją Egwene. - I wyprostuj się. Nie jesteś ropuchą.
Kobieta w białej szacie natychmiast usłuchała i usiadła na piętach, potulnie czekając na następny rozkaz. Tamten krótki, odważny wybuch równie dobrze mógłby w ogóle nie nastąpić.
Egwene zrobiła głęboki wdech. Ta kobieta poddała się apatii. Postąpiła głupio, ale Egwene nie mogła niczego w tej sprawie zmienić. A zresztą, powinna już pójść do namiotu-łaźni, nie zaś rozmawiać z Cowinde.
Zawahała się, przypomniawszy sobie zimny przeciąg. Tamten lodowaty podmuch sprawił, że dwa wielkie białe kwiaty ułożone w płytkiej misie stuliły płatki. Tak kwitła roślina zwana segade, której grube, bezlistne i skórzaste pędy całe jeżyły się od kolców. Tego ranka napotkała Aviendhę, która trzymała te kwiaty w dłoniach i przypatrywała się im; dziewczyna wzdrygnęła się na widok Egwene, po czym wepchnęła jej kwiaty w ręce, twierdząc, że właśnie dla niej je zerwała. Podejrzewała, iż Aviendha miała w sobie jeszcze dużo z Panny, skoro nie chciała się przyznać, że lubi kwiaty. Po zastanowieniu przypomniała sobie jednak, że widywała tę niegdysiejszą Far Dareis Mai z kwiatami wplecionymi we włosy tudzież przypiętymi do kaftana.
"Starasz się to odwlec, Egwene al'Vere. Natychmiast przestań być idiotką z wełną zamiast mózgu. Zachowujesz się równie głupio jak Cowinde".
- Prowadź - powiedziała i ledwie zdążyła narzucić wełniany kaftan na swoje nagie ciało, Cowinde bowiem natychmiast odrzuciła zamaszystym ruchem klapę wejścia namiotu, otwierając ją przed nią i wpuszczając do wnętrza przenikający do szpiku kości chłód nocy.