MelissÄ… Franks...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- - Obejrzyjcie sobie tę budę - powiedział Witterer do Soefta...
- 9
- 108M), f piasku myśmy gzebali ronkmi (4,0,18 M), na muru (5,1,27 M), dwa pudełki (5,2), psowi (5,4,3 M; 6,6,24 M), na drutu (5,5,10 M), na obrasku soi tszy dziefczynki i...
- Mężczyzna przybyły po tym, który was przed chwilą oczarował, życzył sobie, by przedstawiona mu kobieta miała niestrawność...
- W pierwszej chwili rozmyÅ›laÅ‚a sennie, że może w koÅ„cu rozkwitajÄ… baÅ›niowe fajerwerki miÅ‚oÅ›ci, żeby rozÅ›wietlić jej życie – ale to zbyt...
- W4
- Wreszcie wczesnym popołudniem któregoś dnia Smuga oznajmił, że wraca jego przyjaciel i mogą mu złożyć wizytę w siedzibie towarzystwa, gdzie pracuje...
- bezpiecznym schematem podziału sekretu...
- 4851 * 1 1 PAV 19 25 29...
- przed laty wieloma przywiózł mu w prezencie pewien bardzo wielki kupiec wprost z Gdań- ska, tliły się kawałki tego czarnego tytoniu, który nosi na paczce...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
– Mówi Wade.
– Kristie ma kÅ‚opoty – oznajmiÅ‚ Tucker. – Gdzie
jesteÅ›?
Scott natychmiast popędził schodami na górę.
– Jestem na dole budynku, biegnÄ™ do jej miesz-
kania. Co się dzieje?! Przed chwilą ją zostawiłem
z sÄ…siadkÄ…...
– KtoÅ› próbuje zabić Kristie. PosiÅ‚ki w drodze.
Działaj, bo każda sekunda...
Scott już nie słuchał, tylko gnał po schodach jak
szalony. Wreszcie dobiegł na czwarte piętro i gdy tylko znalazł się na korytarzu, usłyszał krzyki Kristie. Niestety, drzwi były zamknięte na klucz. Gdy je kopnął, w środku rozległ się jeszcze jeden piskliwy, mrożący
86
Sharon Sala
krew w żyłach wrzask. Scott wyciągnął pistolet,
kilkoma kulami roztrzaskał zamek i jak tornado wpadł
do środka.
Kristie leżała na podłodze, a uzbrojony w nóż
McMartin pochylał się nad nią. Obiema rękami roz-
paczliwie przytrzymywała jego nadgarstek. Straciła już wszelką nadzieję na pomoc. Właśnie przygotowy-wała się na śmierć, kiedy nagle McMartin uniósł się w powietrze, a potem pofrunął ku ścianie, wyrżnął
w nią i osunął się na podłogę.
A na koniec ujrzała Scotta, który sięgnął po kaj-
danki, złapał bandytę za koszulę, uniósł go, spojrzał
mu prosto w oczy i wycedził:
– Witaj, McMartin.
– We wÅ‚asnej osobie. – UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ wzgard-
liwie. – MiaÅ‚em jÄ…. PowinieneÅ› o tym wiedzieć. MiaÅ‚em jÄ… pierwszy.
– O czym on mówi? – szepnęła Kristie z obrzydze-
niem. Już otrzÄ…snęła siÄ™ z pierwszego szoku i wszystko kojarzyÅ‚a. – Dla niego mieć kobietÄ™, to jÄ… torturować, a potem zabić. RozgryzÅ‚am go, Scott. Jest impotentem i dlatego zwariowaÅ‚.
– Zamknij ryja, ty suko! – wrzasnÄ…Å‚ McMartin
i natychmiast poczuł na brodzie pięść Scotta.
– To ty siÄ™ zamknij – warknÄ…Å‚. – Mówisz o mojej
dziewczynie. A ty jesteś nikim, pieprzonym natrętem, popapranym zboczeńcem, któremu daje się po mor-dzie, zamyka w pudle i zaraz się o nim zapomina. Nikt do ciebie nie należy ani ty nie należysz do nikogo.
Ludzki śmieć i tyle.
W potrzasku
87
McMartin skurczył się w sobie. Czyżby wreszcie
zrozumiał całą nędzę swej egzystencji? To byłoby
jednak zbyt proste. Na jego twarzy znów pojawiła się ohydna buta.
– Ciesz siÄ™ ze swojej laluni... ale jeÅ›li ucieknÄ™
z wiÄ™zienia... – UÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ obrzydliwie.
– PosÅ‚uchaj, gnojku. – Scott miaÅ‚ już szczerze dosyć tej rozmowy. – MaÅ‚o kto ucieka z wiÄ™zienia, ale
prawda, zdarza siÄ™. I jeÅ›li ci siÄ™ to jakimÅ› cudem uda, wiesz, kogo od razu powiadomiÄ…? Mnie. A przede mnÄ… siÄ™ nie ukryjesz. I wtedy zabijÄ™ ciÄ™. WiÄ™c bezpieczniej ci bÄ™dzie w wiÄ™zieniu. – Znów wyrżnÄ…Å‚ go w twarz.
– Å»ebyÅ› przypadkiem nie zapomniaÅ‚. A teraz sÅ‚uchaj uważnie. Masz prawo nie odpowiadać na pytania,
a wszystko, co powiesz może być użyte przeciwko
tobie. Masz prawo do adwokata.... – Scott wyrecyto-waÅ‚ wszystkie prawa i zakoÅ„czyÅ‚ tradycyjnÄ… formuÅ‚kÄ…:
– Andrew McMartinie, czy zrozumiaÅ‚eÅ›, co do ciebie powiedziaÅ‚em?
– Tak, pieprzony glino – warknÄ…Å‚.
– CieszÄ™ siÄ™. – Scott znów walnÄ…Å‚ go pięściÄ….
Musiał, bo inaczej zastrzeliłby tego śmiecia.
Skuty i nieprzytomny McMartin leżał na podłodze.
Sprawa była zakończona. Wezmą go do aresztu, poja-
wi się adwokat i prokurator. Scott będzie jeszcze
musiał zeznawać przed sądem, ale to już zupełnie inna bajka. Liczyło się tylko to, że Kristie była bezpieczna.
Siedziała na podłodze, ubranie miała poplamione
krwią, była jednak przytomna i trzymała się dzielnie.
– To nie moja krew – powiedziaÅ‚a szybko, gdy
ujrzaÅ‚a przerażony wzrok Scotta. – Cholera, niedobrze
88
Sharon Sala
mi. Ale plama, dziewczyna z Teksasu będzie rzygać ze strachu.
– Nikomu nie powiem. A karetka już w drodze.
– Scott uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™. Skoro Kristie żartuje, nie jest z niÄ… tak źle.
Pośpiesznie zaprowadził ją do łazienki. Kiedy opadła na kolana koło sedesu, w drugim pokoju rozległ się hałas.
– PrzybyÅ‚y posiÅ‚ki. RychÅ‚o w czas – mruknÄ…Å‚ zgryź-
liwie Scott. – MuszÄ™ do nich wyjść...
– I dobrze, Scotty. Damy rzygajÄ… w samotnoÅ›ci.
Znów się uśmiechnął. Po tym wszystkim, co ją
spotkało, potrafiła jeszcze żartować. Delikatna, wręcz krucha, a jaka silna i dzielna.
– To na razie, damo.
Poszedł do salonu, w którym właśnie zjawił się jego partner w towarzystwie czterech mundurowych policjantów.
– A wiÄ™c już po wszystkim – powiedziaÅ‚ Tucker,
rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ po zbryzganym krwiÄ… pokoju i za-
trzymujÄ…c wzrok na McMartinie. – Co z Kristie?
– W porzÄ…dku, ale na wszelki wypadek powinien
obejrzeć ją lekarz. Jest cała we krwi, ale nie zauważy-
łem żadnej rany. Rozpłatała tego sukinsyna, dlatego jest tu jak w rzeźni.
Do mieszkania wpadło dwóch sanitariuszy, którzy
natychmiast przystąpili do oględzin nieprzytomnego McMartina.
– Nieciekawie wyglÄ…da – mruknÄ…Å‚ Tucker. – Ta
rana...
– DostaÅ‚ tylko po wierzchu, a szkoda – powiedziaÅ‚
Scott.
W potrzasku
89
– Nos pewnie zÅ‚amany, szczÄ™ka chyba też...
– RzuciÅ‚em nim o Å›cianÄ™.
– Za sÅ‚abo, partnerze, bo przeżyÅ‚.
Gdy przybyli następni sanitariusze, Scott zabrał ich do łazienki.