Godzina 20...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — Prośba o pomoc, która czekała tysiąc lat, może poczekać jeszcze kilka godzin — albo dni — prychnęła Jonja...
- Chociaż trenowałem i trenowałem godzinami, nie przypuszczałem, że dwanaście zaledwie minut walki może trwać tak bardzo długo...
- John chodził po nierównym stożku przez ponad godzinę, co chwila przestawiając dwuobiektywowe soczewki w szybce hełmu na coraz dłuższe okresy, aby spenetrować...
- hłasko marek, dom mojej matki (rtf)Chodziłem czasem na przedmieście i wałęsałem się godzinami po piaszczystych i krzywych uliczkach, gdzie przycupnęły...
- Szczegowa relacja o ostatnich godzinach Hitlera w bunkrze w dniu 30 kwietnia 1945 roku pochodzi od jego kierowcy Ericha Kempki...
- Podszed wprost do Nataszy wpatrujc si w ni uporczywie i powiedzia:- Moja wizyta u pani o tej godzinie i bez zapowiedzi jest do dziwna i przekracza granice...
- do apteki, wykupuje receptę i postępuje zgodnie z instrukcjami lekarza, na przykład: “zażywać dwie tabletki co cztery godziny"...
- Ale teraz, gdy upłynęła jedna godzina, druga i trzecia, sił tych ubywało za każdym krokiem...
- interesy,stanowisko lub zatrudnienie ka opuszcza dom o staych godzinach i na okrelonyprzecig czasu...
- W morzu tym spędzałem często długie godziny, zupełnie bezczynnie pozwalając się w nim po prostu unosić...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
45 czasu górskiego
Odległość: 3050 mil/4908 km
- Chcę znać jej stan - powiedział Harry Maxwell, siedząc w wagonie restauracyjnym.
Lekarz, starszy człowiek nazwiskiem Kerwald, ze znużeniem rozłożył ramiona.
- Bardzo trudno go określić - odparł i wypił łyk wrzącej kawy z filiżanki, którą przyniósł mu przed paroma chwilami Stackpole. - Szybko zastosowano opaskę zaciskową, nie było więc wielkiej utraty krwi, ale pacjentka jest w głębokim szoku.
- Śpi czy jest nieprzytomna? - spytał Daniel Pendergast.
Przy następnym stoliku Mark Cavendish przeglądał broń, sprawdzając ile amunicji im jeszcze pozostało. Leżący przed nim stos sprzętu stanowił dziwny kontrast z bukiecikiem sztucznych kwiatów w małym wazoniku pomiędzy pojemniczkami z solą i pieprzem.
- Śpi - powiedział lekarz. - Podałem jej środek uspokajający. Chlorowodorek meperidiny.
- Długo będzie spała? - spytał Harry.
- Jakiś czas.
- Chcę z nią porozmawiać - powiedział Harry. - Niech ją pan obudzi.
- Nie uważam, żeby to było rozsądne - oznajmił Kerwald.
- Dlaczego?
- Dlatego, że jej stan jest bardzo poważny. Jakakolwiek podnieta w tej chwili może ten stan jeszcze pogorszyć.
- Ona należy do grupy terrorystów. Jest odpowiedzialna za zadanie bólu tym, których pan tu leczy. To morderczyni.
- To nie ma nic do rzeczy - odparł lekarz. - Nie dopuszczę do tego, aby traktowano ją w sposób, który mógłby zagrozić jej życiu.
- Jakie to prochy ma pan tam w tej torbie? - wtrącił się Daniel. Lekarz, który trzymał swoją czarną torbę na kolanach, chwycił ją mocniej dla ochrony i gdy spojrzał na Daniela, wargi mu zwiotczały.
- Przypuszczam, że przez “prochy” rozumie pan środki pobudzające - odezwał się sztywno.
- Zgadza się - amfetaminy, metadryny, te rzeczy.
- Nie mam niczego takiego - odparł Kerwald. - W podróż zabieram ze sobą jedynie najbardziej potrzebne leki.
- Co pan ma? - spytał spokojnie Harry.
- Ritalin. Chlorowodorek metylfenidyny. Stosuje się ją na nadpobudliwość u dzieci, u dorosłych ma jednak przeciwny skutek.
- Ile by trzeba, żeby ocucić tę dziewczynę na parę minut?
- Może ze trzydzieści miligramów - powiedział lekarz. - Ale ja mam tylko pięciomiligramowe tabletki.
- Będzie nam ich potrzeba dwadzieścia - stwierdził Harry. - Najpierw dam jej dziesięć, a jeśli to nie pomoże, to następne pięć, okay?
- Nie pozwolę wam tak jej traktować! - krzyknął rozwścieczony lekarz.
- Daj mi coś - rzucił Daniel, odwracając się do Marka Cavendisha i wyciągając rękę. Weteran wybrał Ingrama i włożył do niego magazynek. Następnie podał go Pendergastowi, który odciągnął suwadło i wpakował lekarzowi lufę pod nos. - Wygląda pan na miłego człowieka, doktorze Kerwald, i jestem pewien, że Hipokrates byłby z pana dumny, lecz my nie mamy za dużo czasu. Nie bawi mnie granie twardziela, ale albo pan da narkotyk tej suce w następnym wagonie, albo my to zrobimy. Czy wyrażam się dosyć jasno?
- Doktorze, proszę - odezwał się Harry.
Stary człowiek spojrzał na broń w ręku Pendergasta i skrzywił się. W końcu pokiwał głową.
- Podam jej to. Ale przy jej obecnym stanie może trochę potrwać zanim środek zadziała.
- Jak długo? - spytał Harry.
- Piętnaście, dwadzieścia minut.
- Okay - zgodził się Harry. Zwrócił się do Marka Cavendisha. - Zabierz go do niej. Niech Stackpole zostanie przy nich i zamelduje, kiedy zacznie się budzić.
Cavendish skinął głową i wstał, a za nim doktor. Poszli razem do wagonu sypialnego. Po paru minutach weteran wrócił.
- W porządku - oznajmił, ponownie siadając przy swoim arsenale.
- Myślicie, że ona naprawdę będzie w stanie coś nam powiedzieć? - spytał Daniel.
- Cholernie na to liczę - mruknął Harry, zaglądając przez oszklone drzwi przedsionka do następnego wagonu. - Jak dotąd, mieliśmy szczęście, ale chyba zaczyna go już nam brakować. Na przykład, czy masz jakieś pojęcie, gdzie jesteśmy?
- Mottbrown twierdzi, że właśnie minęliśmy miejsce o nazwie Field. Poza tym zwalniamy. Howard mówi, że pochyłość wzrasta w miarę, jak posuwamy się w głąb gór.
- A ile jest z tego Field do tunelu?