Aby współżyć w owocnej spółce z okrętem, trzeba poznać nie to, czego on dokonać nie może; trzeba raczej posiąść dokładną wiedzę o tym, na co się okręt...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- W jakiej więc mierze obiektywny jest uzyskany przez nas opis świata, w szczególności - opis świata atomów? Fizyka klasyczna opierała się na przekonaniu (może...
- Byæ mo¿e, i¿ tu w³aœnie odkryjemy jeszcze dziedzinê naszego wynalazku, dziedzinê, w której zdobyæ siê mo¿emy jeszcze na oryginalnoœæ, naprzyk³ad [!] jako parodyœci...
- Statyczne pole magnetyczne może być wytwarzane przez sztabkowe magnesy trwale i przez elektromagnesy: Nie istnieją pojedyncze bieguny magnetyczne -...
- 08 Przynoœcie wiêc owoc godny nawrócenia,09 a nie wmawiajcie sobie: Abrahama mamy za ojca, bo powiadam wam: Z tych kamieni Bóg mo¿e wywieœæ synów Abrahamowi...
- — ProÅ›ba o pomoc, która czekaÅ‚a tysiÄ…c lat, może poczekać jeszcze kilka godzin — albo dni — prychnęła Jonja...
- - Boże, za jakąś chyba dopłatą, no nie wiem, ale to jest chyba świr trochę, co? A może wszyscy tak mają na starość? Kurcze, wiesz co? Musisz sama sobie kupić ten...
- Przez jakiś czas obserwowałem ich i może dlatego, że byli nowi, patrzenie na nich sprawiało mi przyjemność; przy nich czułem się bezpieczny...
- Z drugiej strony ciekawym przyk³adem ró¿norodnoœci motywacji, którymi kierowa³y siê „stare" i „nowe" si³y polityczne w ustalaniu ordynacji mo¿e byæ ordynacja...
- Moze w zwiazku z tym pozostaje notatka, która tu wypisuje z poznanskiej "Teczy" nr 43 z roku 1928: "W miasteczku Kuncewicze na pograniczu wschodnim powstala wsród Zydów...
- Chociaż trenowałem i trenowałem godzinami, nie przypuszczałem, że dwanaście zaledwie minut walki może trwać tak bardzo długo...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Na pierwszy rzut oka nie ma wielkiej różnicy między tymi dwoma sposobami podejścia do trudnego zagadnienia możliwości. A jednak w istocie różnica jest wielka. Polega na duchu, w jakim przystępujemy do zagadnienia. W gruncie rzeczy sztuka władania okrętami jest może piękniejsza niż sztuka władania ludźmi.
I jak wszystkie sztuki piękne, musi być oparta na zasadniczej, trwałej szczerości, która niby prawo natury panuje nad ogromem przeróżnych zjawisk. W na szych usiłowaniach musi być dużo prostoty. Inaczej się mówi do węglarza, inaczej zaś do profesora. Ale czyżby to była dwulicowość! Twierdzę, że nie. Prawda polega na szczerości uczuć, na istotnym uznaniu tych obu ludzi - tak podobnych do siebie i tak różnych - za partnerów w grze życia. Oczy wiście blagier, myślący tylko o dopięciu swego marnego celu, próbuje szczęścia posługując się fortelami.
Ludzi, czy to będą profesorowie, czy węglarze, oszukać jest łatwo; przedstawiają nawet materiał nie zwykle podatny do nabierania i wykazują coś w rodzaju ciekawej, niepojętej skłonności do tego, aby się dać prowadzić za nos z otwartymi oczami. Lecz statek jest istotą, którą stworzyliśmy jakby umyślnie po to, żeby nas utrzymał na poziomie. Statek nie zniesie, aby nim władał zwykły blagier, natomiast społeczeństwo zniesie pana X., popularnego męża stanu, pana Y., popularnego uczonego, lub pana Z. - jakby go określić? - popularną osobistość, pośrednią między profesorem wyższej moralności a komiwojażerem - ludzi, którzy dopięli swego marnego celu. Ale choć nie zwykłem się zakładać, chętnie bym zaryzykował dużą sumę i założył się o to, że ani jeden z niewielu pierwszorzędnych kapitanów na jachtach regatowych nie był blagierem. Przedstawiałoby to zbyt wiele trudności. A trudności wypływają stąd, że się nie obcuje z całą gromadą statków, lecz z jednym jedynym. To samo można by powiedzieć o obcowaniu z ludźmi. Ale w każdym z nas czai się coś z ducha tłumu, z usposobienia tłumu. Bez względu na to, jak zawzięcie przeciw sobie walczymy, pozostajemy braćmi na gruncie najniższych stron naszego umysłu i niestałości naszych uczuć. Ze statkami jest inaczej. Choć znaczą dla nas bardzo wiele, dla siebie nawzajem są niczym. Te wrażliwe stworzenia nie mają uszu dla naszych pochlebstw. Trzeba czegoś więcej niż słów, aby wy jednać u nich posłuszeństwo dla naszej woli, aby nas okryć chwałą. I to całe szczęście; w przeciwnym razie byłoby więcej marnych marynarzy cieszących się pierwszorzędną reputacją. Powtarzam, że statki nie mają uszu, choć zaiste znałem takie, które zda wały się mieć oczy - bo inaczej bym nie rozumiał, jakim sposobem pewien znany mi 1000 tonowy bark nie posłuchał raz swego steru, przez co zapobiegł strasznemu zdruzgotaniu nie tylko dwóch okrętów, ale i reputacji bardzo dzielnego człowieka. Znałem ów statek dobrze przez dwa lata i w żadnym innym wypadku, przedtem czy później, nie zachował się w podobny sposób. Człowieka, któremu się tak dobrze zasłużył (odgadując może głębię jego przywiązania do siebie), znałem o wiele dłużej i muszę mu oddać sprawiedliwość, że ten wypadek doświadczający jego zaufania (choć tak szczęśliwy) wzmógł tylko jego wiarę w statek. Tak, nasze okręty nie mają uszu i dlatego nie można ich oszukiwać. Wyjaśnię swoje pojęcie o wierności łączącej człowieka ze statkiem, mistrza z jego sztuką, za pomocą tezy, która jest właściwie bardzo prosta, choć może się wydać rażąca i naciągnięta. Powiedziałbym, że kapitan regatowego jachtu, zaprzątnięty tylko myślą o chwale płynącej z wygrania wyścigu, nie zdobędzie nigdy wybitnej reputacji. Prawdziwi mistrzowie w swoim rzemiośle - mówię to z przeświadczeniem opartym na znajomości statków - myśleli jedynie o najcelowszym wykorzystaniu okrętu powierzonego ich pieczy. Zapomnieć o samym sobie, podporządkować wszystkie osobiste uczucia służbie dla tej sztuki, jest jedynym sposobem, w jaki marynarz może wiernie wypełnić zlecone mu zadanie.