Sheel Tar odwrócił się więc z powrotem w stronę nadciągającego wroga, ale Fain widział, że trzęsie się ze strachu...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- -------------------{ACTI_Misc00_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc00_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest zniszczenie nieprzyjaciela!-------------------{ACTI_Misc01_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc01_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest zniszczenie wikszo[ci oddziaBw wroga!-------------------{ACTI_Misc02_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc02_Text_01_Text1}Masz za zadanie doprowadzi swoich ludzi do fortu!-------------------{ACTI_Misc03_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc03_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest przejcie kontroli nad t lokacj!-------------------{ACTI_Misc04_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc04_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest zajcie tej osady!-------------------{ACTI_Misc05_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc05_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest zajcie miasta!-------------------{ACTI_Misc06_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc06_Text_01_Text1}Masz za zadanie odnalez i zabi tego czBowieka!-------------------{ACTI_Misc07_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc07_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest obrona tej lokacji!-------------------{ACTI_Misc08_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc08_Text_01_Text1}Twoim zadaniem jest obrona miasta!-------------------{ACTI_Misc09_Text_01_Title} Zadanie{ACTI_Misc09_Text_01_Text1}PLACEHOLDER************************************************************ ** CAMPAIGN ADVICE ** ************************************************************-------------------{Prologue_ROME_ITALY_MUST_BE_UNIFIED_Text_01_Text1b_Title} Mapa kampanii{Prologue_ROME_ITALY_MUST_BE_UNIFIED_Text_01_Text1b_Text1}Oto tereny wokB Rzymu
- W jakiej więc mierze obiektywny jest uzyskany przez nas opis świata, w szczególności - opis świata atomów? Fizyka klasyczna opierała się na przekonaniu (może...
- 08 Przynocie wic owoc godny nawrcenia,09 a nie wmawiajcie sobie: Abrahama mamy za ojca, bo powiadam wam: Z tych kamieni Bg moe wywie synw Abrahamowi...
- Każda służba jest wyborem pomiędzy zagarnianiem ku sobie, a darzeniem, dawaniem ze siebie, a więc uczy miłości wedle podobieństwa do miłości Boga, czyli...
- Zdarzyo si wic, i jednego razu zaszed do wityni gagatek z tych rodu, dziki ktrym rzecz posza w mowie, e warszawiak w pracy, a wilk u puga, to jednaka przysuga...
- Tak więc nie można też ustalić, czy pewne rodzaje literackie ukształtowały się raczej pod naciskiem zjawisk realnych, czy raczej — norm kulturowych jako...
- «Dlaczego więc ośmiela się podejść do kapłana za pierwszym razem, kiedy jest całkiem nieczysty, a za drugim razem – zbliżyć się nawet do...
- Rwnoczenie kocha ono rodzica-rywala spostrzegajc go jako osob wszechpotn i wszech-wiedzc, a wic rwnie o skrytych pragnieniach dziecka...
- – I kto o to pyta, taki ostrożny urzędas, jak ty? Nikogo nie napotkaliśmy, więc z nikim nie walczyliśmy – odparł sztywno rycerz...
- Czemu więc płakała? Obawiał się jednak, Ŝe jeśli będzie próbował nalegać, tylko - Nie musi mi pani od razu odpowiadać –uspokoił ją...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Masa zbliżających się barbarzyńców była przerażająca. Wydawało się, że nic nie może powstrzymać tej nadchodzącej fali wściekłości.
* * *
Kapitan Pahner był przyzwyczajony jako marine do śmiertelnych, stojących na wysokim poziomie technicznym wojen, które Imperium prowadziło ze swoimi wrogami. Przed przybyciem na Marduk nie miał jednak żadnego doświadczenia w kierowaniu prymitywną walką na stalowe ostrza i włócznie i brutalną siłę fizyczną. Mimo to wiedział dokładnie, co ma teraz robić. Pewien starożytny generał powiedział, że w czasie bitwy naczelny wódz ma do wykonania tylko jedno zadanie – wyglądać spokojnie i niewzruszenie jak głaz. Inne, być może mniej eleganckie, ale równie prawdziwe, powiedzenie głosiło: „Nie okaż, że się pocisz”.
Oba sprowadzały się do jednego – gdyby Pahner choć westchnął ze zdenerwowania, żołnierze natychmiast by się o tym dowiedzieli, a diasprańskie szeregi rozpierzchły.
Nie zamierzał więc okazywać zdziwienia przewagą liczebną Bomanów. Nawet przy zastosowaniu taktyki falangi i muru tarcz oraz dodatkowej osłony wkopanych pali, szansę zwycięstwa były równie duże jak szansę poniesienia klęski.
Jak w przypadku każdego starcia, wszystko zależało od jednego, najważniejszego: od odwagi.
* * *
Roger siedział na Patty ze sztucerem wspartym na kolanie i patrzył na nadciągających barbarzyńców. Wiedział równie dobrze jak kapitan, że powinien zachować kamienny spokój, ale nie potrafił. Był za bardzo wściekły.
Miał dość bezustannej walki, dość strachu i grozy. Dość stawiania czoła kolejnym hordom barbarzyńców, którzy starają się przeszkodzić mu w powrocie do domu. A najbardziej ze wszystkiego miał dość patrzenia, jak marines, którzy stali się bliskimi mu ludźmi, jeden po drugim giną.
Najchętniej odciągnąłby Bomanów na stronę i powiedział im: „Słuchajcie, chcemy tylko wrócić na Ziemię, więc jeśli zostawicie nas, do cholery, w spokoju, my też nie będziemy wam przeszkadzać!”
Ale nie mógł. Wszystko, co mógł zrobić on i jego marines, to pozabijać ich. W takich chwilach jak ta czuł wielką, bezgraniczną furię, która wydawała się obejmować płomieniem cały świat.
Powodem był fakt, że gdzieś tam daleko była Despreaux. Większość marines była w miarę bezpieczna. Stali na tyłach formacji jako dowódcy i w razie przełamania przez barbarzyńców linii obrony mieli spore szansę ucieczki.
Nimashet była ze swoimi ludźmi z dala od niego, odcięta, bez możliwości ucieczki. Mogła tylko schować się i czekać na rozkazy. Roger pragnął – tak bardzo, że niemal tracił zmysły – móc zająć jej miejsce. Po tym, co zaszło w Ran Tai, zrozumiał, że kocha tę kobietę do szaleństwa. Nie wiedział tylko, czy dlatego, że przez ostatnie kilka miesięcy tak wiele razem przeszli, czy po prostu było im to pisane niezależnie od okoliczności. Teraz liczyło się tylko to, żeby zabić każde bomańskie ścierwo, które chciałoby wyciągnąć swoje śmierdzące łapy w stronę jego ukochanej.
Wystraszeni pikinierzy obejrzeli się za siebie, by dodać sobie otuchy widokiem dowódców. Jednak jedno spojrzenie na księcia Rogera Ramiusa Sergeia Alexandra Chianga MacClintocka wystarczyło, by natychmiast z powrotem odwrócili się twarzą w stronę wroga, bo nawet furia Bomanów wydawała się mniej przerażająca, niż wyraz twarzy ich własnego wodza.
* * *
– Nie zwracajcie na nas uwagi! – krzyknął Honal do zdenerwowanych Diaspran, zaciskających dłonie na pikach i co chwila oglądających się teraz na niego. – My tu jesteśmy tylko obserwatorami! Cieszymy się, że wy też tu jesteście... i bardzo nam zależy, żebyście pozostali na waszych miejscach.
Stu pancernych jeźdźców stojących za nim zaczęło ryczeć ze śmiechu, a wystraszeni Mardukanie znowu zwrócili twarze w stronę nadciągającej nawałnicy.
Bogess patrzył na przygotowaną do bitwy armię i rozmyślał. Był całkowicie pewien swoich włóczników, mimo poniesionych w walce z Bomanami strat, jego gwardziści dawali dowody determinacji, zanim jeszcze ludzie nauczyli ich nowych taktyk i dyscypliny. Uwierzyli w to, co Pahner powtarzał im przez kilka tygodni: żadna, choćby najliczniejsza horda barbarzyńców, nigdy 60
nie będzie miała przewagi nad zorganizowanym wojskiem.
Diasprański generał nie obawiał się też o Rastara i jego jazdę. Nikt nie mógł nazwać jeźdźców Północy tchórzami, a ponadto jego żołnierze ufali całkowicie swoim dowódcom i taktyce ludzi. Bomani nie mieli szans przejść dalej, chyba że po ich trupach.
Ale nowe regimenty... Trzon Nowej Armii był zupełną niewiadomą. Marines dokonali cudu, doprowadzając byłych Robotników Boga aż do tego miejsca, ale był tylko jeden sposób, by sprawdzić, jak armia poradzi sobie w bitwie. Właśnie nadszedł ten moment próby.
Bogess spojrzał na Pahnera, a ten kiwnął głową.
– Myślę, że już czas, panie generale – powiedział. Bogess dał znak stojącemu u jego boku doboszowi i ponownie popatrzył
na pole.
* * *
Na pierwszy sygnał werbla nieruchome szeregi pikinierów stanęły na baczność, a na drugi wojownicy opuścili swój las pik do pozycji bojowej.
Przed szarżującymi Bomanami wyrosła nagle ściana tarcz i stali. Kilku z nich wyskoczyło do przodu i cisnęło toporkami, ale lekkie ostrza odbiły się od tarcz. W ślad za toporkami poleciało kilka zniewag, ale regimenty pikinierów stały w zdyscyplinowanym milczeniu. Bomani wyglądali na zdezorientowanych brakiem reakcji przeciwnika. Jeden z wodzów, sądząc po rytualnych bliznach i naszyjniku z rogów, wyszedł przed zbitą masę barbarzyńców i zaczął wykrzykiwać jakieś przekleństwa w kierunku nieruchomej ściany tarcz.
* * *
Roger nie wytrzymał. Wsunął sztucer do olstra, wyjął gwizdek i ścisnął Patty kolanami, zmuszając ją do truchtu.
– Roger! – zawołał stojący przy flar–ta Cord. – Roger, dokąd?!
– Zostań tu, asi. – Po raz pierwszy, odkąd uratował szamanowi życie, nie była to prośba, lecz rozkaz. Książę strzelił palcami, każąc Pieszczurze zeskoczyć na ziemię. – Mam zamiar nauczyć tych dzikusów dobrych manier.
– O, kurwa! – rzucił Julian. – Panie kapitanie!
– Roger! – zawołał bardzo spokojnie Pahner. – Dokąd się pan wybiera?
Zobaczył, że książę zdejmuje hełm z komunikatorem i zawiesza go na uprzęży flar–ta.
– Zabiję go – szepnął kapitan, wciąż jednak sprawiając wrażenie bardzo spokojnego. – Zobaczycie, zabiję go.
* * *