– Gdzie są pozostali?– Sarah jest w Bostonie...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- – Kiedy tylko dotrzemy tam, gdzie mają w miarę rozwinięty przemysł – dodał po chwili – będziemy musieli sprawić sobie trochę odtylcowych...
- — Proszę pani, jeśli pojedzie pani do siedziby detektywów Dystryktu Zachodniego przy Pięćdziesiątej Piątej i Pine, gdzie podpisze pani dokument...
- — Gdzie jesteśmy? — odważyłam się zapytać...
- - Szczęście osiąga w procesie nieustannie realizowanej pełni życia i niezależne jest od celu, jaki pozwoli zrealizować los; a tam gdzie życie pełne, na miarę...
- Służy też temu miejscu i ono, cośmy w pytaniu: Jeśli czarownicy czary swoje zawsze z szatanami odprawują? powiedzieli, gdzie położyła się przeszkoda trojaka,...
- Pod ziemią mieliśmy nawet drogowskazy, dzięki czemu obcy wiedzieli gdzie się znajdują, chociaż zapewnianie przybyszom [kadrze i partyzantom] przewodnika było...
- Wreszcie wczesnym popołudniem któregoś dnia Smuga oznajmił, że wraca jego przyjaciel i mogą mu złożyć wizytę w siedzibie towarzystwa, gdzie pracuje...
- - A gdzie Natasza?- W ogr�dku, moja go��beczka, w ogr�dku! Id� do niej...
- hłasko marek, dom mojej matki (rtf)Chodziłem czasem na przedmieście i wałęsałem się godzinami po piaszczystych i krzywych uliczkach, gdzie przycupnęły...
- abW dolnej cze˛sći rysunku 1 została nakresĺona funkcja produkcji f(L), gdzieL oznacza liczbe˛ zatrudnionych i gdzie zaso´b kapitału jest dany, z...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Uczy pediatrii na Tuffs. David jest biologiem w Narodowym Instytucie Nowotworów w Waszyngtonie.
– Wszyscy za wszystkich – zażartowałem.
Uśmiechnęła się i zerknęła na akwarium. .
– Żyją na własny rachunek... Spotkałeś Harveya tylko raz?
– Tak.
Opowiedziałem jej, gdzie i kiedy.
– Harvey – rzekła, mocno akcentując słowo – był najmilszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek znałam. Moja matka zwykła powtarzać, żebym nie poślubiała nikogo ani za wygląd, ani za pieniądze, bo obie te rzeczy mogą szybko zniknąć, więc najlepiej wyjść za kogoś miłego.
– Dobra rada.
– Jesteś żonaty?
– Jeszcze nie.
– A masz kogoś?
– Tak. I jest bardzo miła.
– To dobrze – zaczęła się śmiać, ale wydała z siebie tylko cichutki odgłos. Zdołała unieść jedną rękę i dotknąć swojej piersi. – Zapomnij o tytule doktora filozofii, jestem po prostu żydowską matką.
– Może te dwie rzeczy wcale tak się nie różnią?
– Nie... Różnią się. Zdecydowanie. Terapeuci nie osądzają, prawda? Albo przynajmniej udajemy, że tego nie robimy. Matki zawsze wydają sąd.
Spróbowała unieść kopertę leżącą na szczycie stosu korespondencji. Ujęła jeden z rogów i zrezygnowała.
– Powiedz mi o moim mężu – poprosiła.
Zacząłem opowieść. Mówiłem o morderstwach, ale oszczędzałem jej drastycznych szczegółów. Kiedy doszedłem do części dotyczącej „parszywej miłości” i mojej teorii o zemście, zaczęła gwałtownie mrużyć powieki. Obawiałem się, że wywołałem u niej jakiś rodzaj nerwowej reakcji, ale kiedy przerwałem, powiedziała „mów dalej”. Tak też uczyniłem. Wydawała się teraz bardziej wyprostowana i wyższa. Zimne, analityczne światło błyszczało w jej oczach.
Terapeutka słuchała wyznań swojego pacjenta.
Dziś ja siedziałem na terapeutycznym krześle i otwierałem się przed tą drobną, kaleką kobietą.
Kiedy skończyłem, popatrzyła na nocną szafkę i poleciła.
– Otwórz tę środkową szufladę i wyjmij akta.
Wśród schludnie ułożonych swetrów, znalazłem czarno-białe, marmurowe pudełko. Kiedy chciałem podać go jej, powiedziała.
– Otwórz to.
Usiadłem obok Shirley i uniosłem wieko pudełka. Wewnątrz znajdował się gruby plik dokumentów. Na szczycie leżała doktorska licencja Harveya Rosenblatta.
Zacząłem przerzucać papiery.
Certyfikat rady psychiatrycznej. Akta własności rezydencji. Świadectwo z Instytutu Psychoanalityki Roberta Evansona z Manhattanu. Następny dyplom ze szpitala Southwick. List od rektora New York University potwierdzający kontynuację pracy Rosenblatta na posadzie profesora psychiatrii. Honorowy akt zwolnienia z wojska, które odsłużył jako chirurg-lotnik. Kilka polis ubezpieczeniowych na życie, jedna – wystawiona przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatrów.
Kiedy dotarłem do testamentu, Shirley Rosenblatt odwróciła wzrok.
Świadectwo zgonu. Formularze pogrzebowe.
– Powinno być następne – oznajmiła cichym głosem.
Następna była ostemplowana kolekcja skserowanych arkuszy. Na frontowej, białej stronie widniał napis: „Wgląd. Dochodź.”
Wyciągnąłem dokumenty z pudełka. Shirley z powrotem ułożyła się na poduszce; widziałem, że ciężko jej złapać oddech. Kiedy zacząłem czytać, zamknęła oczy.
Na drugiej stronie znajdował się policyjny raport. Autorem był detektyw Salvatore J. Giordano z dziewiętnastego posterunku Borough of Manhattan, miasta Nowy Jork. Według jego opinii,
popartej później przez Raport Inspektora Medycznego, sprawa 1453331, Rosenblatt H.A., mężczyzna, biały, wiek 59, zmarł w konsekwencji upadku z okna, oznaczonego na diagramie literą B, spod w/w adresu przy E.67 St., oraz następującego po nim kontaktu ciała z chodnikiem przed budynkiem w/w adresu.
Upadek był prawdopodobnie wynikiem zamiaru ofiary. W krwi denata nie stwierdzono wzmożonego procentu alkoholu ani żadnych ilości środków narkotyzujących. Nie znaleziono śladów świadczących o użyciu siły na zmarłym. Nie stwierdzono również żadnych śladów poślizgu na wykładzinie dywanowej i śladów samoobrony na okiennej ramie. W sumie nie znaleziono dowodów na przebywanie osób trzecich w danym miejscu podczas wyżej wymienionego zajścia. Zarejestrowano obecność: Szklanki Kuchennej A (patrz diagram) i Aparatu B (patrz diagram) odpowiadających formą do metody operacyjnej „Włamywacza East Side”.