72 Niechaj się wola Pana Boga stanie, Ja go prowadzę w ogień: jeśli zginie, Poemat się mój wcale nie rozwinie...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — Proszę pani, jeśli pojedzie pani do siedziby detektywów Dystryktu Zachodniego przy Pięćdziesiątej Piątej i Pine, gdzie podpisze pani dokument...
- czstki (przed zmierzeniem jej cech), ktra nie znajduje si nigdziew przestrzeni i czasie? Jeli za jeden obiekt uwaa to, co jestopisywane przez jeden wektor...
- Po drugie: gdyby nawet państwa zachodniej Europy naprawdę robiły to samo, co kolejne rządy Polski (a nie robią, o czym za chwilę), to są to państwa bogate i jeśli...
- Służy też temu miejscu i ono, cośmy w pytaniu: Jeśli czarownicy czary swoje zawsze z szatanami odprawują? powiedzieli, gdzie położyła się przeszkoda trojaka,...
- Czemu więc płakała? Obawiał się jednak, Ŝe jeśli będzie próbował nalegać, tylko - Nie musi mi pani od razu odpowiadać –uspokoił ją...
- - Jeśli zmusimy je do dalszej jazdy, wpadną w panikę!Przesyłając uspokajające impulsy, usiłowałem utrzymać zwierzęta pod kontrolą przez ostatnie pół...
- niezwłocznie dawał o tym znać skinieniem głowy, jeśli nie udało mu się uchwycić jego sensu - informował o tym fakcie potrząsając głową...
- Czasu więc mamy aż nadto, by ułożyć sobie plan; jeśli opuścimy to miejsce, nie znajdziemy równie wygodnego...
- - Czy pozwolisz mi wziąć Pazur do ręki, jeśli przysięgnę, że wierzę w to wszystko?Jeszcze raz pokręciłem głową...
- że jest tam taki, prawda? To wcale nie jest żaden z tych kościołów, nie są to nawet wspólne ruchy ludzi, to jest bardzo ważne, drodzy bracia, bardzo ważne...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Szkoda! czterdzieści cztery pieśni całych! -
Czterdzieści bowiem cztery w planie stoi,
Bowiem do rzeczy dążąc zawsze śmiałych,
Zacząłem epos tak, jak śpiewak Troi:
Większą - bo naród mój nie lubi białych
Rymów i nagiéj się poezji boi -
Więc rzecz, co działa się tam gdzieś za Sasa,
Muszę opiewać całą wierszem Tassa.
Wierszem więc Tassa o czterdziestu czterech
Pieśniach zacząłem epos i, niestety,
Może nie skończę!... i w gwiaździstych sferach
Nie będę mięszkał pomiędzy poety,
Jeśli pan Zbigniew na ruskich giwerach,
Jak piorun, co gór prześladuje grzbiety,
Nie zaprobuje miecza i to zaraz...
Zjadłszy przynajmniéj trzy p1utony na raz.
Trzeba albowiem, aby się pokazał
Świetnie i zyskał czytelników względy.
Właśnie w ten sam dzień Kreczetników kazał
Bar atakować, gdy po wioskach wszędy
Lud się krwią swoich dawnych panów mazał,
73
A ekonomów bez żadnéj kwerendy
Wieszał - i przyszłą respublikę kształcił,
Bo Żydów palił, a niewiasty gwałcił.
Dwie drogi: jedna jest w naturze rzeczy
I płodzi równość niebieską na ziemi,
Druga, choć trochę Ma1tusa kaleczy
Systema i to, co za ziomki swemi
Pisze pan Cz...[...], z wolna Polskę leczy,
Katolikami zaludnia rzymskiemi,
A Żydom nic nie szkodzi, bo Żyd w mig się
Odradza - patrz Tacyta o Feniksie.
Atakowano więc Bar, gdy nad Barem
Beniowski się zatrzymał na wyżyni.
Na koniu stał jak posąg nad wiszarem
I patrzał, i rozmyślał, co uczyni.
Bar jak na dłoni widział, lecz oparem
Wpół przesłonięty, blady, wojska w linii
Jak małe nitki mrówek, a na murze
Rozwijał się dym z harmat w białe róże.
I w téj girlandzie niby z róż śmiertelnych
Stało miasteczko w powietrznych błękitach,
Wyrzucające błysk, do żądeł pszczelnych
Podobny... Kule szumiały po żytach,
Gwizdały, do jędz podobne piekielnych,
74
Lub po moskiewskich trącając jelitach,
Przebiegłszy całe plutony po szarfie,
Na ludziach grały jękiem - jak na harfie.
I wystaw sobie, mości czytelniku,
Że na swój ganek wychodzisz spokojny
I widzisz pszczoły w słonecznym promyku
Lecące do łąk... daléj - grodek zbrojny
O milę, na równinie działa w szyku,
Ataki, słowem, krotochwilę wojny:
Wszystko się zwija, wre, kole i sieka,
A ty z krużganku patrzysz i z daleka...
Tam jakiś starzec stanął na okopach,
Wzniósł rękę, czapkę przekręcił na ucho -
I działa jak psy legły mu przy stopach;
On je pogładził i szczeknęły głucho.
Kule gruchnęły po moskiewskich chłopach;
Szczęsny, któremu to uszło na sucho,
Że pan Puławski jurysta ma ferie,
I zamiast pisać akt - stawia baterie.
Tam widać laski brzozowe i klony
Blade, z gałązek kulami owiane,
Jednym girlandy czarne robią wrony,
Z drugich unoszą się z wrzaskiem, wygnane.
Dalekie miéjskie słychać gwary, dzwony,
75
Wszystko wkoło wre; tylko zadumane
Na szarym polu dwie Maćkowe grusze
Jak wróżki pod swój liść chowają dusze.
Tak długim, czarnym, mrówczanym łańcuchem
Zbliża się Moskal pieszy ku mieścinie,
Tu kawaleria się wężowym ruchem
Z jaru wywija, zbiera, szczęka, płynie,
Kłania się, kiedy kula ponad uchem
Gwiźnie - i znów się prostuje, gdy minie,
Tu garść Kozaków jakby oczeretów
Kępa, tu błyski szabel, tam - bagnetów.
Na to pan Zbigniew patrzał sponad wzgórza.
Wzdryga się pod nim koń i uchem strzyże.
Beniowski spłonął na twarzy jak róża,
Chciałby iść w ogień - ale mówiąc szczérze,
Trochę go piękna ta dziwiła burza,
Nad którą barskie się łyskały krzyże.
I tak, co miałby wystąpić jak aktor,
Stał jak tchórz albo gazety redaktor.
Lecz już nareszcie zbierał się do lotu,
Chciał biec, gdzie burza błyskała czerwona,
Gdy oto nagle, prawie bez łoskotu,
Jakby mu jaka nimfa na ramiona
Złożyła ręce... Wrzasnął głośno: „Kto tu?”
76
I mocniéj w nim pierś zadrżała wzburzona.
Spojrzał - na ramion mu siedziało brzegu
Dwoje gołębi jaśniéjszych od śniegu:
„Czy jastrząb je tu jaki” - myślał - „goni?
Czy się wydaję w stepach gołębnikiem?”