Po prawej, najbliżej ściany hangaru, stały bok w bok nowiutkie Gromy i Błyskawice – nieco mniejsze wozy bojowe przystosowane do przewozu piechoty...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- EXT REF1 SELECT lub 1106 EXT REF2 SELECT – na COMM, COMM+AI1 lub COMM*AI1...
- choćbyś i mnie miał waszmość tak pochlastać, zawszeć winszuję, winszuję! – Et, dalibyście sobie waszmościowie pokój; bo w rzeczy nie macie się...
- znalazł i któż zaręczy, czy ją znajdzie? – Prawda jest! Ale gdy Bóg go przez nasze ręce od Bohuna uwolnił i przez tyle niebezpieczeństw, przez...
- «Dlaczego więc ośmiela się podejść do kapłana za pierwszym razem, kiedy jest całkiem nieczysty, a za drugim razem – zbliżyć się nawet do...
- Polecenie traceroute zwykle jest wykorzystywane w ten sposób, jak polecenie ping – jako parametr należy podać nazwę hosta docelowego...
- Krzysztof przetarł palcami oczy i powtórzył bezdźwięcznym głosem: – Precz, precz, zabierzcie stąd tego człowieka...
- • skrzynia biegów, długa – ponieważ jest wiele szybkich partii (łuki, czasami proste), na których to właśnie dużą prędkością można sporo...
- Czemu więc płakała? Obawiał się jednak, Ŝe jeśli będzie próbował nalegać, tylko - Nie musi mi pani od razu odpowiadać –uspokoił ją...
- – Zabierzesz stąd te akta, zrobisz gdzieś kopie, roześlesz część do przyjaciół i znajomych rozrzuconych możliwie po całych Stanach, a resztę ukryjesz,...
- W życiu są obecne rozmaite problemy – w związkach międzyludzkich, w pracy, w życiu osobistym...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Z lewej widać było dwa rzędy ciężarówek, samobieżne działa przeciwlotnicze Zenit oraz wozy wsparcia rakietowego Kaskada.
– Bingo! – krzyknął Adamczyk. – To cała pieprzona dywizja pancerna.
– Wygląda na to, że cała... – przyznał Adam. – Ale według papierów powinna być jeszcze jedna.
– Dwie pełne dywizje? – W głosach obu komandosów dało się wyczuć niedowierzanie.
– Powinny być dwie. Przejdziemy nad następne pasy, to się okaże czy dane sztabu były dokładne.
Zawada poczuł wielką ulgę, gdy zobaczył niewyraźne kształty majaczące w dole. Zanim ustąpiły objawy porażenia nerwów wzrokowych, wiedział już, że wykonał zadanie. Potężnych, kanciastych kształtów Twardych nie można było pomylić z niczym innym.
Adam ruszył pierwszy. Poprowadził rozpromienionych komandosów galerią wzdłuż pasa startowego, a potem przez pomost na drugą stronę. Tam musieli wyważyć kolejne zamknięte drzwi. Nie trwało to dłużej niż pół minuty. Zanurzyli się w ciemny korytarzyk, tym razem znacznie krótszy. Drzwi przy jego końcu nie były zamknięte.
* * *
Szli we dwójkę po pożółkłej trawie, sięgającej im prawie do kolan. Sobieszczuk pierwszy, a powiewający białą płachtą Mróz o dwa kroki za nim.
– Szczerze mówiąc, nie rozumiem pana – przyznał kanclerz, gdy oddalili się od stanowisk korpusu. – Przecież każdy dupek może pana na tym polu zabić. To zupełnie zbędne ryzyko. Zwłaszcza teraz, gdy realizuje pan ostatnią fazę swojego planu.
– Niby mądry z pana człowiek, panie Mróz – odparł Burmistrz – ale czasem gada pan jak jakiś Forrest Gump.
– Słucham?
– Nie widział pan tego filmu?
– Jakiego filmu?
– Forrest Gump. – Pan Jan zwolnił nieco, czekając na odpowiedź Henryka. – To dość stara produkcja i raczej znana.
– Nie pamiętam. W ogóle niewiele filmów widziałem.
– No, to ma pan czego żałować. To była taka przypowieść o głupku, który miał wiele szczęścia i jeszcze więcej maksym życiowych. Grał go Tom Hanks i chyba nawet Oscara za tę role dostał.
– Zaraz – kanclerz rozpromienił się nagle – wiem, o czym pan mówi. Byłem kiedyś w takiej knajpce, bodaj w San Francisco, a może na Hawajach, nie pamiętam dokładnie. W każdym razie gdzieś w Ameryce. Nazywała się jakoś tak podobnie. Wiem, „Bubba Gump Shrimp Factory”. Tak, dokładnie tak. Pełno w niej było fotosów i rekwizytów jakby z filmu. Zapamiętałem ją, bo wyglądała jakby została zaprojektowana przez idiotę. Nie uwierzy pan, ale na stołach stały wiadra ocynkowane z rolkami papieru toaletowego i przyprawami. A dania podawano wysypując jedzenie na gazety, to znaczy pergaminy udające gazety.
– Ciekawe, ciekawe...
– Ale krewetki dawali tam znakomite.
– Wracając do tematu. – Sobieszczuk znów przyspieszył. – Jest pan rozsądnym człowiekiem, a jednak usiłuje mnie pan przekonać, że grozi nam jakieś niebezpieczeństwo.
– Takie niebezpieczeństwo zawsze istnieje.
– Ci ludzie – mówiąc to Burmistrz wskazał odległe fortyfikacje – boją się nas. Widzieli jak nadchodzimy. Z relacji uciekinierów wiedzą, że dysponujemy ogromną siłą. Dlaczego mieliby strzelać do posłów takiej armii, przecież to byłby sygnał do bezwzględnego ataku? Rozmowa z nami może nie poprawi ich sytuacji, ale na pewno jej nie pogorszy. Nam jednak da pojęcie o tym czy będziemy musieli walczyć, czy nie.
– Niemniej mogliśmy wysłać któregokolwiek z oficerów, a potem wysłuchać jego raportu. Nadal uważam, że to, co robimy, jest niebezpieczne.
– Chce pan żyć wiecznie? – zapytał retorycznie Burmistrz i nie czekając na odpowiedź, dodał: – To machaj pan tą flagą powyżej kolan.
Mróz zakręcił drzewcem młynka i znów opuścił białe prześcieradło.
– Nie chcę żyć wiecznie – powiedział – ale nie chcę też umierać w tej chwili.
– Ja też nie mam zamiaru umierać, ale jeśli moja misja się powiedzie, zyskam wiele, nie tylko w oczach wrocławian. Będę wodzem, o którym ktoś kiedyś powie, że się kulom nie kłaniał.
– Był już taki jeden.
– Doprawdy?
– Karol Świerczewski, generał z czasów drugiej wojny światowej.
– No proszę, każda okazja jest dobra na naukę.
– Zastrzelili go zaraz po wojnie – mruknął kanclerz. – Na polu...
– Widocznie igrał z losem o jeden raz za dużo – sentencjonalnie odparł Pan Jan i odkaszlnął.
Do linii obrony zostało im jeszcze z dwieście metrów. Burmistrz już widział podnoszących się zza fortyfikacji żołnierzy. Wszyscy mieli w rękach broń, ale żaden nie mierzył do nadchodzących. Niemniej kanclerz Mróz, nie czekając na kolejną reprymendę, zaczął mocniej machać białą flagą. Na wszelki wypadek.
* * *