— Wiemy mało, a właściwie nic — pokręciła głową z rozgoryczeniem Mary Pat...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- I nagle, jakby zmysły postradał, porwał się z siedzenia i chwyciwszy w obie ręce chudego dryblasa, co kawę roznosił i węgle do fajek, począł głową jego tłuc o...
- W takiej scenerii sam siebie szarpię i pożeram Dłoń gardło skręca w sznur głowa ma barwę starej krwi Kłamstwa pewien tryumfalne hymny śpiewam...
- – Co, trupia głowa? – zapytał Legrand...
- niezwłocznie dawał o tym znać skinieniem głowy, jeśli nie udało mu się uchwycić jego sensu - informował o tym fakcie potrząsając głową...
- Robb jechał na czele kolumny, nad jego głową powiewał biały sztandar Winterfell...
- Verin pokiwała głową, jakby takiej właśnie spodziewała się odpowiedzi...
- pytając: - Pan do pani Ingi, co ją dziś przyjęliśmy? Michał skinął głową...
- obyczaje Fremenów? Tyekanik skinął głową, wyrażając aprobatę...
- sność drugiej ćwierci; suma wniesiona do wspólnoty stanowić będzie jedną czwartą właści- wego wkładu, pozostałym zaś przy życiu małżonkom...
- - Kiwnij głową, jeśli dobrze mnie słyszysz...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
— Szkoda, że chociaż jednego nie udało mu się dostać żywcem. Ku zdziwieniu pozostałych uwagę tę wygłosił Clark.
— Zdaje się, że O’Day nie miał wiele czasu na to, żeby nałożyć któremuś kajdanki — zauważył Ding.
— To racja — mruknął Clark i raz jeszcze przejrzał zdjęcia z Giant Steps, dostarczone przed północą z FBI. Kilka lat temu pracował na Bliskim Wschodzie i liczono na to, że uda mu się rozpoznać którąś z twarzy, ale nic z tego nie wyszło. Zorientował się jednak, iż facet z FBI strzelał jak on w najlepszej formie. Mieli szczęście, że był tam na miejscu i wykorzystał szansę, kiedy ta się pojawiła.
— Ktoś tutaj liczy na wielką pulę — powiedział John.
— Fakt — zgodziła się odruchowo Mary Pat, ale już w następnej chwili wszyscy zamyślili się nad tymi słowami.
Chodziło przede wszystkim o to, na co liczył ten, kto rzucił kości. Dziewięciu terrorystów było z góry skazanych na zagładę, jak ci fanatycy Hezbollah, którzy przechadzają się ulicami Izraela w ubraniach od Du Ponta; tak żartowano sobie w CIA, aczkolwiek materiał wybuchowy najpewniej pochodził z zakładów Škody gdzieś na terenie dawnej Czechosłowacji. „Bomba nie całkiem inteligentna” brzmiało inne z powiedzeń. Czy naprawdę zamachowcy sądzili, że uda im się z tego wyjść cało? Problem z większością fanatyków polegał na tym, że nie bardzo troszczyli się o rachunek szans... Może w ogóle nie zależało im na życiu?
Ale byli jeszcze ci, którzy ich wysyłali. Ta misja różniła się od innych. Zwykle terroryści chełpili się swoim czynem, chociażby najbardziej odrażającym, teraz więc piętnastą już godzinę w CIA i w innych agencjach oczekiwano na komunikat, ale skoro dotąd nie został ogłoszony, to w ogóle już się nie pojawi. Jeśli pomysłodawcy nie pochwalili się, najwyraźniej nie zależało im na rozgłosie. Terroryści najczęściej obwieszczali autorstwo swoich wyczynów, ale nie zawsze doceniali zdolność policji do samodzielnego jego ustalenia.
Lepiej powinny sobie z tego faktu zdawać sprawę państwa. Zgoda, zamachowcy nie mieli przy sobie nic, co mogłoby zdradzić miejsce ich pochodzenia, albo tak mogłoby się przynajmniej wydawać. Dla Mary Pat były to jednak iluzje, FBI było dobre, dobre na tyle, że Tajna Służba pozostawiła mu zebranie wszystkich materiałów rzeczowych. Inicjatorzy zamachu musieli liczyć się z tym, że ich współuczestnictwo zostanie ostatecznie ujawnione. A mimo to się zdecydowali. Jeśli to rozumowanie jest słuszne, to...
— Część większej operacji? — mruknął Clark.
— Możliwe — kiwnęła głową Mary Pat.
— W takim razie to musi być coś naprawdę dużego — dodał Chavez. — Może dlatego odezwali się Rosjanie.
— Coś tak... tak dużego, że nawet jeśli się połapiemy, nie będzie to już miało żadnego znaczenia.
— To musiałaby być naprawdę wielka sprawa — wycedził Clark. — Jaka?
— Jakaś trwała zmiana, której nie moglibyśmy już odwrócić? — podrzucił Domingo. Lata spędzone na George Mason University nie poszły na marne.
Foley zapragnęła mieć teraz u boku męża, ale Ed w tym samym czasie konferował z Murrayem.
* * *
Wiosenne soboty są często dniami pełnymi nudnych, ale pożytecznych zajęć, w ponad dwustu domach niewiele jednak tej soboty zrobiono. Nie uprawiano ogródków, nie myto samochodów. Zlekceważono weekendowe wyprzedaże. Puszki z farbą zostawiono nietknięte. Nie chodziło bynajmniej o realizujących pilne zlecenia pracowników agencji rządowych ani też o dziennikarzy przygotowujących nie cierpiący zwłoki reportaż. Grypa dotknęła przede wszystkim mężczyzn. Trzydziestu z nich zostało w pokojach hotelowych. Część innych usiłowała mimo wszystko pracować, w nowych miastach prezentując towary, za których promocję im płacono. Ocierali spotniałe twarze, dmuchali w chusteczki i marzyli o tym, żeby aspiryna czy Tylenol wreszcie zadziałały. Z tej grupy większość powróciła do hoteli i zamknęła się w swoich pokojach. Po co narażać innych na zarażenie? Nikt nie szukał pomocy u lekarza. Zawsze na przedwiośniu szerzy się grypa i, wcześniej czy później, każdego dopadnie. W końcu to żadna poważna choroba, prawda?
* * *