– Co, trupia gÅ‚owa? – zapytaÅ‚ Legrand...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- bool move_uploaded_file (string filename, string destination)msqlZwraca dodatni identyfikator wyniku zapytania mSQL, lub False w przypadku wyst¹pienia...
- — Gdzie jesteÅ›my? — odważyÅ‚am siÄ™ zapytać...
- — Co ty tam masz na ekranie? — zapytaÅ‚a Gale, za sprawÄ… widocznej konsternacji Joanny jeszcze bardziej zaciekawiona...
- — O co chodzi? — zapytaÅ‚ Pawldo, podejrzewajÄ…c, że oto spokojny poranek dobiegÅ‚ koÅ„ca...
- — A czy byÅ‚o jeszcze co jeść na rzece? — zapytaÅ‚ szakal...
- Nabonidus, trzęsąc się jak liść osiki, cofnął się i uchwyciwszy kurczowo ramię Conana zapytał szeptem:- Człowiecze, czy odważysz się wystawić swój...
- I nagle, jakby zmysły postradał, porwał się z siedzenia i chwyciwszy w obie ręce chudego dryblasa, co kawę roznosił i węgle do fajek, począł głową jego tłuc o...
- Przeczytał im krótkie urywki ze swojej rozmowy z Bayardem, z diariusza Madeleine i zapytał: - Czy zgadzamy się więc, że dowodzi to stabilnej, ale bardzo...
- W takiej scenerii sam siebie szarpię i pożeram Dłoń gardło skręca w sznur głowa ma barwę starej krwi Kłamstwa pewien tryumfalne hymny śpiewam...
- Wyobraź sobie, że siedzisz w klasie z trzydziestoma innymi uczniami i nauczyciel zapyta, który z kolorów tęczy jest najładniejszy...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
– Ach, tak, tak, bez wÄ…tpienia, jest niejakie podobieÅ„-
stwo na papierze. Dwie górne, czarne plamki wyglądają jak oczy, nieprawdaż? A ta podłużna na
odwłoku niby pyszczek? Przy tym kształt całości jest owalny.
– Być może – odparÅ‚em – ale coÅ› mi siÄ™ zdaje, że nieszczególnym jesteÅ› artystÄ…, poczekam, aż
zobaczę tego owada na własne oczy i sam powezmę wyobrażenie o jego wyglądzie.
– Zgoda, choć nie wiem... – rzekÅ‚ z lekkÄ… w gÅ‚osie urazÄ…. – RysujÄ™ znoÅ›nie lub przynajmniej
powinien bym, miałem niezłych nauczycieli i pochlebiam sobie, że nie jestem w ciemię bity.
– Ależ, mój drogi, ty chyba żartujesz – odezwaÅ‚em siÄ™ – to wcale poprawna czaszka, jeÅ›li zgo-
dzimy się na poglądy obowiązujące powszechnie w osteologii; to twój żuk musi być najosobliw-
szym żukiem na świecie, skoro jest do niej podobny. Można by na karb jego złożyć jaką zabo-
bonną okropność. Myślę, że nazwiesz tego chrząszcza scarabeus caput hominis4 lub dasz mu inne
4 Scaratieus caput hominis(łac.)skarabeusz głowa ludzka.
30
zbliżone nazwanie, zwłaszcza że podobne miana spotyka się często w naukach przyrodniczych.
Ale gdzie są macki, o których mówiłeś?
– Macki! – żachnÄ…Å‚ siÄ™ Legrand, który, jak mi siÄ™ zdawaÅ‚o, zapaliÅ‚ siÄ™ niepomiernie do przed-
miotu naszej rozmowy – musisz je widzieć, tego jestem pewny! NarysowaÅ‚em je najdokÅ‚adniej
wedle oryginału i myślę, że to wystarczy.
– Nie przeczÄ™, nie przeczÄ™ – powiedziaÅ‚em – być może, iż narysowaÅ‚eÅ›, ale ja ich nie widzÄ™ – i
wręczyłem mu papier nie dodając ani słowa, by nie podniecać jego rozdrażnienia; wszelako by-
Å‚em niepomaÅ‚u zdziwiony tym obrotem rzeczy. Jego zÅ‚y humor wprawiÅ‚ mnie w zakÅ‚opotanie –
co zaś do rysunku chrząszcza, macek na pewno nie było widać, a całość okazywała nadzwyczajne
podobieństwo do zwykłych kształtów trupiej głowy.
Sięgnął po papier bardzo niechętnie i już miał zmiąć go chcąc zapewne rzucić w ogień, gdy
przypadkowy rzut oka na rysunek przykuł nagle, jak mi się zdawało, całą jego uwagę. Poczerwie-
niał zrazu na twarzy, po czym przybladł mocno. Przez kilka minut nie ruszając się z miejsca badał
szczegółowo rysunek. W końcu wstał, wziął świecę ze stołu i odszedłszy opodal, usiadł na skrzy-
ni w najdalszym kącie izby. Tu znowu jął oglądać drobiazgowo papier obracając go na wszystkie
strony. Wszelako nie wyrzekł ani słowa ku wielkiemu mojemu zdziwieniu; zdawało mi się prze-
to, iż będzie najrozsądniej nie robić żadnych uwag i nie powiększać wzmagającego się rozstroju
jego usposobienia. Ostatecznie wyjął z kieszeni portfel, włożył do niego starannie papier i scho-
wał do biurka, które zamknął na klucz. Znać było po nim niejakie uspokojenie, ale poprzedni jego
zapał znikł doszczętnie. Mimo to wydawał mi się nie tyle zasępiony, co roztargniony. Z biegiem
wieczoru coraz bardziej pogrążał się w zadumie i nie dawał się z niej wyprowadzić żartami. Po-
przednio miałem zamiar przenocować w chacie, jak to czyniłem już niejednokrotnie, ale widząc
roztargnienie mojego gospodarza, uważałem za stosowne pożegnać się z nim. Nie nalegał wcale,
bym pozostał, lecz na pożegnanie uścisnął mnie serdeczniej niż zwykle.
W jakiś miesiąc później (a przez cały ten czas nie miałem zgoła wieści od Legranda) odwiedził
mnie w Charlestonie jego służący Jupiter. Nie widziałem przedtem nigdy poczciwego, starego
Murzyna w podobnym przygnębieniu i jąłem się obawiać, czy jakie wielkie nieszczęście nie
spotkało mojego przyjaciela.
– No, cóż, Jup! – zagadnÄ…Å‚em. – Co tam sÅ‚ychać nowego? Co porabia twój pan?
– Å»eby prawdÄ™ powiedzieć, Massa, nie wiedzie mu siÄ™ tak dobrze, jakby powinno.
Niedobrze! Co ty mówisz? To mnie martwi. Cóż mu dolega?
– Otóż to! Nie skarży siÄ™ na nic, ale jest bardzo
chory.
– Bardzo chory, Jup? A czemużeÅ› tego nie powiedziaÅ‚ od razu? Czy leży w łóżku?
– Ej, nie! Z nim nigdzie nie jest dobrze – i tu wÅ‚aÅ›nie jest sÄ™k – bardzo mi ciężko na duszy, bo
mnie smuci Massa Will.
– SÅ‚uchaj no, Jup, chciaÅ‚bym coÅ› zrozumieć z tego, co pleciesz. WiÄ™c powiadasz, że twój pan
niezdrów? Czy ci nie mówił, co go boli?
– Ej, Massa, nie warto Å‚amać sobie nad tym gÅ‚owy! Massa Will mówi, że mu nic nie jest, ale
dlaczego łazi z kąta w kąt zamyślony, zgarbiony, ze spuszczoną głową i blady jak gęś? A potem
dlaczego robi cięgiem te kulasy?
– Co robi, Jupiter?
– No, takie kulasy i figury na tabliczce – jeszczem takich figur nie widziaÅ‚. Aż skóra cierpnie
na mnie, mówię panu. Nie mogę ani na chwilę spuścić go z oka. Onegdaj wymknął mi się przed
wschodem słońca i poszedł gdzieś i nie było go przez cały święty dzionek. Jużem był sobie wy-
ciął tęgi kij, żeby wygnać z niego te diabły, kiedy przyjdzie, alem był taki osioł, że mi nie stało
kurażu... tak źle, biedactwo, wyglądał!
– Co ty mówisz, naprawdÄ™? Mnie siÄ™ jednak zdaje, że lepiej zrobisz, jeÅ›li nie bÄ™dziesz nazbyt
srogi dla tego biedaka. Nie trzeba go tykać, Jup! Być może, iż nie zniósłby tego. Ale czy nie przy-
31
chodzi ci na myśl, co mogło spowodować tę chorobę, a raczej tę zmianę w usposobieniu twego
pana? Czy nie miał jakiej przykrości od czasu, jak się z wami widziałem?