— A dowiedzieli się?— Naturalnie, że nie...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- Analiza ta wyjania nam rwnie, dlaczego poziom produkcji odpowiadajcy naturalnej stopie bezrobocia jest rwnoznaczny z potencjalnym poziomem produkcji danego...
- Chrystusa i Samarytank - naturalnie przy studni - Malczewski malowa trzykrotnie, ale adne z tych uj nie odpowiada, jak podkrela Kazimierz Wyka, przekazowi...
- Autorzy tego badania wysunęli przypuszczenie, że leki te mogły uniemożliwić pacjentom poleganie na sobie i zakłócić przebiegający w naturalny sposób proces...
- — Proszę pani, jeśli pojedzie pani do siedziby detektywów Dystryktu Zachodniego przy Pięćdziesiątej Piątej i Pine, gdzie podpisze pani dokument...
- Uważnie przeczytaj, przemyśl i zapamiętaj na całe życie ten oto główny wniosek: Natura stworzyła człowieka w taki sposób, że sprawuje on całkowitą...
- Tak więc nie można też ustalić, czy pewne rodzaje literackie ukształtowały się raczej pod naciskiem zjawisk realnych, czy raczej — norm kulturowych jako...
- dobiegł do jej wytężonego słuchu — cichy jak brzęczenie komara daleki dzwonek, za chwilę ponowny • dzwonek, już bliżej, potem stukot...
- – Ale powiedziałeś, że trochę się dowiedziałeś – ponagliła podekscytowana Catti-brie...
- Niemniej obawiałem się wyjść z lasu — choć skądinąd było oczywiste, że prędzej albo później wyjść muszę...
- par³ margraf — ale nie jeno przeto, jeno ¿e przez Odrê³acniej siê przeprawiæ, w górnym biegu...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Rozmawiasz z Cayhallem, mistrzem w dochowywaniu tajemnicy.
— Już niedługo wszyscy będą o tym wiedzieli.
— To prawda.
Nastąpiła długa chwila ciszy, podczas której oboje patrzyli na pusty ekran. Adam nacisnął w końcu guzik i wyłączył telewizor. Rzucił pilota na stół.
— Przepraszam, Lee, jeśli to wszystko sprawi ci przykrość. Naprawdę. Chciałbym, żeby można było tego w jakiś sposób uniknąć.
— Nic nie rozumiesz.
— Wiem. A ty nie potrafisz mi tego wyjaśnić, prawda? Boisz się Phelpsa i jego rodziny?
— Gardzę Phelpsem i jego rodziną.
— Ale korzystasz z ich pieniędzy.
— Zarobiłam je, okay? Wytrzymywałam z nim przez dwadzieścia pięć lat.
— Boisz się, że wasze małe kluby towarzyskie wyrzekną się was? Że zostaniecie poddani ostracyzmowi?
— Przestań, Adamie.
— Przepraszam. To był wariacki dzień. Czuję się, jakbym wychodził z ciemnej szafy, Lee. Staję twarzą w twarz z moją przeszłością i chyba chcę, żeby wszyscy okazali się równie odważni. Przykro mi.
— Jak on wygląda?
— Jak stary człowiek. Ma dużo zmarszczek i bladą skórę. Jest za stary, żeby trzymać go w klatce.
— Pamiętam, jak rozmawiałam z nim na kilka dni przed ostatnim procesem. Zapytałam go, dlaczego po prostu nie ucieknie, nie schowa się gdzieś w Ameryce Południowej. I wiesz co?
— Co?
— Myślał o tym. Matka nie żyła od trzech lat. Eddie wyjechał. Sam czytał książki o Mengelem, Eichmannie i innych zbrodniarzach hitlerowskich, którzy uciekli do Ameryki Południowej. Mówił nawet o Sao Paulo, mieście z dwudziestoma milionami mieszkańców, pełnym wszelkiego rodzaju uchodźców. Miał przyjaciela — członka Klanu, jak sądzę — który mógł załatwić odpowiednie papiery i pomóc mu się ukryć. Poważnie się nad tym zastanawiał.
— Szkoda, że tego nie zrobił. Może mój ojciec byłby nadal wśród nas.
— Dwa dni przed tym, jak przenieśli go do Parchman, widziałam się z nim w więzieniu w Greenville. Było to nasze ostatnie spotkanie. Zapytałam go, dlaczego nie uciekł. Odpowiedział mi, że nigdy się nie spodziewał, iż dostanie wyrok śmierci. Trudno było uwierzyć, że przez te wszystkie lata był wolnym człowiekiem i mógł z łatwością uciec. Popełniłem duży błąd, powiedział, że nie uciekłem. Błąd, który może mnie kosztować życie.
Adam położył talerz z kukurydzą na stole, powoli pochylił się ku Lee i oparł głowę na jej ramieniu. Lee wzięła go za rękę.
— Przykro mi, że znalazłeś się w środku tego wszystkiego — wyszeptała.
— On wyglądał tak żałośnie siedząc tam w tym czerwonym więziennymi kombinezonie.
Rozdział 12
Clyde Packer nalał szczodrą porcje mocnej kawy do kubka podpisanego swoim imieniem i zaczął wypełniać poranne formularze. W Bloku pracował od dwudziestu jeden lat, w tym ostatnie siedem jako szef zmiany. Przez osiem godzin każdego ranka był jednym z czterech oddziałowych i odpowiadał za czternastu więźniów, dwóch strażników i dwóch pomocników. Skończył z formularzami i zajrzał do swojego zeszytu. Krótka notka przypominała mu, żeby zadzwonił do dyrektora. Inna mówiła, że F.M. Dempsey, któremu kończą się środki nasercowe, pragnie zobaczyć się ze swoim lekarzem. Wszyscy chcieli spotykać się ze swoimi lekarzami. Clyde pociągnął łyk parującej kawy i wyszedł z pokoju na poranną inspekcję. Sprawdził mundury dwóch strażników przy frontowych drzwiach i kazał młodszemu iść do fryzjera.
Robota w SMB nie była najgorsza. Zazwyczaj wszyscy więźniowie zachowywali się spokojnie. Spędzali dwadzieścia trzy godziny na dobę w swoich celach, odseparowani jeden od drugiego i dzięki temu nie mogli wzniecać buntów. Przez szesnaście godzin na dobę spali. Jedli każdy u siebie. Codziennie pozwalano im na godzinny spacer, na ich „godzinę przerwy”, jak ją nazywali, którą, jeśli chcieli, mogli spędzić samotnie. Każdy miał do swojej dyspozycji telewizor albo radio, albo jedno i drugie, i po śniadaniu na wszystkich czterech oddziałach zaczynały rozbrzmiewać odgłosy muzyki, wiadomości, oper mydlanych i cichych rozmów prowadzonych przez kraty. Więźniowie nie widzieli swoich sąsiadów, ale rozmawiać mogli bez większych trudności. Czasem wybuchały kłótnie, lecz strażnicy szybko uspokajali zwaśnionych. Więźniowie podlegali ostremu rygorowi, ale mieli też i przywileje. Odebranie telewizora albo radia byłoby katastrofą.