„Co to jest Smoczy Ogon?” — spytał Wiatr Na Szczycie...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- — Proszę pani, jeśli pojedzie pani do siedziby detektywów Dystryktu Zachodniego przy Pięćdziesiątej Piątej i Pine, gdzie podpisze pani dokument...
- Tak więc nie można też ustalić, czy pewne rodzaje literackie ukształtowały się raczej pod naciskiem zjawisk realnych, czy raczej — norm kulturowych jako...
- dobiegł do jej wytężonego słuchu — cichy jak brzęczenie komara daleki dzwonek, za chwilę ponowny • dzwonek, już bliżej, potem stukot...
- Niemniej obawiałem się wyjść z lasu — choć skądinąd było oczywiste, że prędzej albo później wyjść muszę...
- par³ margraf — ale nie jeno przeto, jeno ¿e przez Odrê³acniej siê przeprawiæ, w górnym biegu...
- ciekawe i co mnie osobiście bardzo zaskoczyło — zdałem sobie spra- wę, że czasami pracując mniej i krócej, można było zrobić więcej, niż...
- le jest potrzebny), niedostępnej dla użytkowników i przeznaczonej wy- łącznie na potrzeby administratora, — skonfigurowanie portów...
- wyreperował dach i ściany, wybił otwory i wstawił okna, żeby był przewiew — zmienił całe pomieszczenie tak, że wyglądało prawie jak mieszkanie...
- — Od dawna panowało przekonanie, że rzeka Nil wypływa z wielkich jezior leżących u stóp Gór Księżycowych[46]...
- mogła umknąć uwagi czatowników pilnujących granicy — i niepostrzeżenie prze- dostać się w głąb terenów Armektu...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
232
„Korzeń. Dość rzadki.”
„Czy to zielsko podpada pod cesarski edykt?”
„Jako używka? Z tego się robi głównie leki!”
„Coś mi klarował ten bałwan. . . Smoczy Ogon. . . podstawa do wyrobu środ-
ków uzależniających. . . ”
„Nocny Śpiewak sprzedawał Smoczy Ogon?. . . To przecież nie rośnie tak so-
bie, pod każdym płotem!”
Wiatr Na Szczycie wzruszył ramionami.
„Lepiej go znasz niż ja. Pewnie nauczył się wytwarzać gotowy preparat. Syn-
teza i tak dalej. Narkotyki to pretekst, skoro twierdzisz, że ten chwast służy przede wszystkim jako lekarstwo. Cała Ťgórat’ szaleje. Krąg ma wyłączność na takie
rzeczy. A tego podobno szło w świat dziesiątki szekali. ŤBłękitnymt’ umknęły straszliwe pieniądze.”
No, tak. Nocny Śpiewak wpadł w bagno po szyję. Na miłosierdzie Losu, co
mu przyszło do głowy, by robić takie rzeczy?
Dotarliśmy z Hajgiem na miejsce. Pod wejście do ponurego budynku, przytu-
lonego do muru Iskier. Tutaj karano oporną służbę, przetrzymywano w areszcie niedbałych wartowników lub posługaczy o lepkich palcach. Wiatr Na Szczycie
nigdy nie słyszał, by więziono w takim miejscu maga. Mój towarzysz wcisnął
zarządcy więzienia jakiś świstek i zostaliśmy wpuszczeni do środka.
Cela, w której umieszczono Nocnego Śpiewaka, przeraziła mnie. Ściany z su-
rowej cegły, kamienne płyty na podłodze, jedyne okno pozbawione szyb, za to
z gęsto ustawionymi prętami. Żadnych sprzętów, jedynie parę mat rzuconych na zimny kamień, a na nich skulony żałośnie więzień. Tunikę miał porwaną na ramionach, włosy zmierzwione i pozlepiane w kosmyki. Wyglądał jak ktoś, kto śni sen pełen najgorszych koszmarów.
Nie ocknął się pod moim dotykiem. Dygocąc, zwinął się w jeszcze ciaśniejszy
kłębek, jak płód. Wiatr Na Szczycie ukląkł przy nim z drugiej strony.
„Nadal nieprzytomny? Tyle czasu? Co oni mu dali?”
Mistrz Iluzji delikatnie spróbował ułożyć Nocnego Śpiewaka w wygodniejszej
pozycji. Cofnął ręce, jak oparzony. Chłopak zaczął rzucać się, niczym w ataku konwulsji. Tłukł dokoła rękami, jakby bronił się przed sforą niewidzialnych bestii.
Po chwili znów znieruchomiał. Tym razem leżąc sztywno na wznak, z dłońmi
o rozpostartych palcach, przylegającymi płasko do posadzki. Jakby chciał trzymać się kamienia. Twarz miał wykrzywioną, powieki mocno zaciśnięte.
Wiatr Na Szczycie zerwał się na równe nogi. Z furią doskoczył do stojącego
wciąż w drzwiach zarządcy, chwycił go za koszulę na piersiach i zaczał tłuc nim o ścianę. Przerażony człowiek usiłował odepchnąć rozwścieczonego maga. Wargi mu drżały. Coś mówił, czemuś przytakiwał, czemuś zaprzeczał, wciąż z wypisaną na twarzy paniką. Wiatr Na Szczycie puścił go wreszcie.
„Chodź, Kamyk. Czas wracać.”
233
Z żalem opuściłem Nocnego Śpiewaka. Płacz dławił w gardle. Kara nie była na miarę winy. Co zrobiła z nim Straż, że w jednej chwili z kandydata do błękitu stał się żałosnym strzępem człowieka?
Wiatr Na Szczycie objął mnie ramieniem. Nie odsunąłem się. Było mi wszyst-
ko jedno.
„Postraszyłem trochę tego szczura. Będzie dbał o chłopaka. Łóżko, koce i tak dalej. Spytałem, czy ktoś go bił.”
„Tak to wyglądało.”
„Nikt go nie skrzywdził bardziej niż na początku. Ale ma pozostać w takim
stanie aż do odwołania. Taka jest kara wyznaczona przez sąd Kręgu. Jeden z medyków Stworzycieli będzie przychodził tutaj, by znowu mu to świństwo podać.”
Zakryłem twarz rękami w geście rozpaczy.
„Dlaczego? Jak długo? To przecież potworne! On cierpi!”
Wiatr Na Szczycie oderwał mi ręce od twarzy. Spojrzał w oczy. Wzrok miał
ponury.
„Dlaczego? Dobre pytanie.” — Odczytywałem tworzone przez niego znaki. —
„Dlatego, że Nocny Śpiewak już teraz, jako durny szczeniak, jest lepszy od wielu z nich. Zazdroszczą mu i boją się, co będzie, gdy osiągnie szczyt możliwości.
Słyszę, co mówi się po kątach. Ten dzieciak to drugi Buron, a do tego za nic ma wszelkie rygory. Ktoś uznał, że lepiej będzie mieć posłuszne narzędzie niż niebezpiecznego konkurenta. Złamią go, Kamyk. Po dziesięciu czy piętnastu dniach takiego rozdrabniania mózgu zgodzi się na wszelkie warunki. Zrobi wszystko, by nie wrócić do celi.”
* * *
Ponowne spotkanie z Końcem i Winogradem wzbogaciło moją wiedzę o inne
elementy. Chłopcy dowiedzieli się od Kowala, że narkotyk, który podano Nocne-mu Śpiewakowi, to substancja przygotowana według hajgońskiej receptury, a wy-konawcą wyroku nie jest kto inny, tylko sympatyczny Grzywa.
Wiatr Na Szczycie w desperacji złapał się za włosy.
„Krew Bohaterów? Dali mu Krew Bohaterów? Chłopak tego nie wytrzyma!”
Chcieliśmy wiedzieć więcej. Wiatr Na Szczycie opisywał rzeczy bardzo nie-
wesołe.