Śniadanie przyjaciele spożyli razem; jako pierwszy jeść dostał Zuch...
Serwis znalezionych hasełOdnośniki
- Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
- W lipcu 1941 roku jako czBonek Episkopatu Polski witaB chlebem i sol oficerw niemieckich wojsk okupacyjnych, haDbic rd arystokratw polskich i Episkopat
- By moe, i tu wanie odkryjemy jeszcze dziedzin naszego wynalazku, dziedzin, w ktrej zdoby si moemy jeszcze na oryginalno, naprzykad [!] jako parodyci...
- Od samego początku nasza praktyka ruszyła ostro z kopyta, mieliśmy dostatecznie dużo pracy, by jako młodzi lekarze poczuć się zadowoleni, ale i na tyle dużo,...
- Eliza Orzeszkowa-Gloria Victis Geneza „Gloria victis” została wydana po raz pierwszy w zbiorze nowel Orzeszkowej w Wilnie w 1910 roku...
- Tak więc nie można też ustalić, czy pewne rodzaje literackie ukształtowały się raczej pod naciskiem zjawisk realnych, czy raczej — norm kulturowych jako...
- Zaistnienie filozofii jako dziedziny kultury narodowej, w ktrej nacja wyra|a swj [wiatopogld, byBo mo|liwe, pojawiB si bowiem system okre[lonych poj i metod
- Rwnoczenie kocha ono rodzica-rywala spostrzegajc go jako osob wszechpotn i wszech-wiedzc, a wic rwnie o skrytych pragnieniach dziecka...
- Polecenie traceroute zwykle jest wykorzystywane w ten sposób, jak polecenie ping – jako parametr należy podać nazwę hosta docelowego...
- pozytywistycznych, które wszelkie warianty artyzmu traktują jako instrumenty krasomówcze, a wartość słowa poetyckiego pragną mierzyć wartością...
- CEL PRACY Celem pracy była ocena poziomu wiedzy z zakresu udzie- lania pierwszej pomocy uczniów szkół ponadgimnazjalnych (liceum i technikum) oraz...
Smutek to uczucie, jak gdyby się tonęło, jak gdyby grzebano cię w ziemi.
Suti wprawdzie padał ze zmęczenia, ale zauważył, że Pazera coś gnębi.
-Albo jesteś zmęczony, albo coś cię mocno gryzie. Twoja nieznajoma wciąż nieprzystępna?
-Nie mam prawa o tym mówić.
-Tajemnica śledztwa, nawet przede mną... To chyba rzeczywiście coś poważnego.
-Drepczę w miejscu, Suti, ale jestem pewien, że wpadłem na ślad przestępstwa.
-Zabójstwo?
-Możliwe.
-Strzeż się, Pazerze, takie zbrodnie rzadko zdarzają się w Egipcie. Czy nie zbudziłeś groźnej bestii? Możesz się narazić bardzo wysoko postawionym osobistościom.
-Ryzyko zawodu.
-Przecież zbrodnie leżą w kompetencjach wezyra.
-O ile się ich dowiedzie.
-Kogo podejrzewasz?
-Mam wręcz pewność. W całej tej sprawie brali udział żołnierze, podkomendni generała Aszera.
Suti gwizdnął z podziwu.
-Wysoko uderzasz. Spisek wojskowy?
-Nie wykluczam.
-Co mają na celu?
-Nie wiem.
-Jestem twoim człowiekiem, Pazerze!
-O czym ty mówisz?
-Całkiem poważnie myślę o wstąpieniu do wojska. Szybko zostanę świetnym żołnierzem, oficerem, może nawet generałem. A w każdym razie bohaterem! O Aszerze będę wiedział wszystko. Jeśli popełnił jakieś przestępstwo, dowiem się tego, więc i ty się dowiesz.
-Zbyt ryzykowne...
-Wprost przeciwnie, podniecające! Nareszcie przygoda, o jakiej marzę! A może we dwóch uratujemy Egipt? Kto mówi o spisku wojskowym, ten mówi o przejęciu władzy przez klikę.
-Masz rozległe plany, Suti, ja jednak nie mam jeszcze pewności, czy sytuacja jest aż tak rozpaczliwa.
-Co ty tam wiesz! Pozwól mi działać.
Przed południem w kancelarii Pazera zjawił się porucznik taborów w towarzystwie dwóch łuczników. Był to człowiek szorstki i małomówny.
-Polecono mi uregulować sprawę przeniesienia służbowego, które wymaga twego zatwierdzenia.
-Czy nie chodzi o byłego dowódcę wart przy Sfinksie?
-Tak jest!
-Nie przyłożę pieczęci, dopóki ten weteran nie stawi się tu, przede mną.
-Mam właśnie rozkaz zaprowadzić cię do miejsca jego pobytu, żebyś mógł zamknąć sprawę.
Suti spał jak zabity, Kem patrolował dzielnicę, a Jarrota jeszcze nie było. Pazer odpędził od siebie myśl o niebezpieczeństwie, bo jakaż to legalna instytucja, choćby nią było wojsko, odważyłaby się godzić na życie sędziego? Pogłaskał Zucha, który spoglądał nań niespokojnie, i wsiadł na wóz.
Pojazd szybko minął śródmieście, wyjechał z Memfisu, wtoczył się na drogę biegnącą wzdłuż pól uprawnych i wreszcie znalazł się na pustyni. Tu, w otoczeniu wspaniałych grobowców, przy których budowie malarze i rzeźbiarze okazali cały swój niezrównany kunszt, wznosiły się piramidy faraonów Starego Państwa. Nad okolicą górowała schodkowa piramida z Sakkary, dzieło Dżosera i Imhotepa. Olbrzymie kamienne bloki układały się tu wschody, które wiodły ku niebu, tak że dusza władcy mogła to zbliżać się do Słońca, to schodzić w dół. Tylko wierzchołek budowli był widoczny, gdyż mur, który ją otaczał i który miał jedną tylko, bezustannie strzeżoną bramę, krył piramidę przed oczyma zwykłych śmiertelników. Faraon -gdy straci już sprawność i zdolność do sprawowania władzy -tu właśnie, na wielkim dziedzińcu wewnętrznym, podda się rytuałowi odrodzenia.
Pazer pełną piersią wdychał ożywcze i suche powietrze pustyni. Lubił tę czerwoną ziemię, to morze spieczonych skał i jasnego piasku, tę pustkę, gdzie rozbrzmiewały tylko głosy przodków. Tu człowiek zrzucał z siebie wszystko, co zbędne.
-Dokąd mnie wieziecie?
-Właśnie dojeżdżamy.
Wóz zatrzymał się przed stojącym z dala od innych zabudowań domem z malutkimi okienkami. Pod ścianami stały liczne sarkofagi. Wiatr wzbijał tumany piasku. Nigdzie ani drzewka, ani kwiatu, tylko widoczne w oddali piramidy i grobowce. Gaje palmowe i pola uprawne zasłaniał skalisty pagórek. Rubieże śmierci w samym środku pustyni. Okolica wydawała się bezludna.
-To tutaj.
Oficer klasnął w ręce. Pazer, zaintrygowany, zszedł z wozu. Miejsce było wprost wymarzone na pułapkę, zwłaszcza że nikt nie wiedział, dokąd się udał. Pomyślał o Neferet. Zniknąć, nie powiedziawszy jej nic o swym uczuciu -to byłoby coś strasznego.
Drzwi domu otworzyły się ze skrzypieniem. W progu stanął jakiś człowiek -chudy, o przeraźliwie białej skórze, niezwykle długich rękach i wątłych nogach. Jego podłużną twarz przecinały długie, czarne i gęste brwi łączące się nad nosem, wąskie wargi wydawały się bezkrwiste. Na fartuchu z koziej skóry widać było brunatne plamy.
Czarne oczy wpiły się w Pazera. Nigdy dotychczas sędzia nie spotkał się z takim spojrzeniem: natarczywym, lodowatym, ostrym jak brzytwa. Wytrzymał.
-Dżui jest urzędowym mumifikatorem -oświadczył oficer.
Przedstawiony kiwnął głową.
-Chodź za mną, sędzio Pazerze.
Dżui odsunął się, przepuszczając oficera, za nim wszedł do środka Pazer, który zorientował się, że są w zakładzie balsamowania. Na kamiennym stole leżały martwe ciała. Na ścianach wisiały żelazne haki, ostre noże z obsydianu i kamienia. Na półkach stały naczynia z oliwą i balsamami, worki z niezbędnym przy mumifikacji natronem. Zgodnie z prawem mumif1kator miał obowiązek mieszkać poza miastem. Należał do kasty ludzi budzących strach, istot dzikich i milczących.
Trzej mężczyźni zaczęli schodzić po schodach wiodących do wielkiej sutereny. Były wytarte i śliskie. Płomień niesionej przez Dżuiego pochodni filował. Na posadzce leżały różnej wielkości mumie. Pazera przeszły ciarki.
-Otrzymałem raport dotyczący byłego dowódcy wart przy Sfinksie -odezwał się oficer. -Pismo w tej sprawie doręczono ci przez pomyłkę. W rzeczywistości bowiem dowódca stracił życie w wypadku.
-Musiał to być straszny wypadek.
-Skąd ta uwaga?
-Bo zginęło w nim przynajmniej trzech weteranów, o ile nie więcej.
Oficer wzruszył ramionami.
-Nie znam sprawy.
-Okoliczności dramatu?
-Szczegółów brak. Dowódcę znaleziono martwego na posterunku, zwłoki przewieziono tutaj. Niestety, pisarz się pomylił i zamiast zarządzić pogrzeb, wystąpił z wnioskiem o przeniesienie służbowe. Drobna pomyłka przy pracy.
-Gdzie ciało?
-Właśnie chcę ci je pokazać, żebyś mógł wreszcie zamknąć tę przykrą sprawę.
-Zmumifikowane, oczywiście?
-Oczywiście.
-Czy już złożono je do sarkofagu?
Oficer wyglądał na zakłopotanego. Spojrzał na mumifikatora, ten pokręcił przecząco głową.
-Nie zakończono jeszcze odprawiania obrzędów pogrzebowych? -domyślił się Pazer.
-To prawda, ale...
-No to pokaż mi tę mumię.